Kurs taksydermii

Za wszechwiedzącą Wikipedią podaję, co następuje:
Taksydermia (z gr.: taxis przygotowywanie, układanie + derma skóra lub z łac.: taxi ruch + derm skóra) – sztuka montażu lub reprodukcji, najczęściej poprzez wypchanie, martwych zwierząt na wystawę (np. trofea myśliwskie) lub dla innych źródeł badań. Metody praktykowane przez taksydermistów rozwinęły się w ostatnim stuleciu, podnosząc jakość tej dziedziny. Po usunięciu z okazu organów, krwi i oczu, zastępuje się je substancjami konserwującymi, a oczy sztucznymi.
Taksydermiści mogą być profesjonalistami, przygotowując eksponaty komercyjnie dla muzeów, myśliwych, czy wędkarzy, a także amatorami – przygotowując eksponaty w ramach swojego hobby. KLIK
W dniach 26-28 kwietnia tego roku, w Zakopanem, odbędzie się Przegląd Sztuki Preparatorskiej  – Trofea, Zbiory i Muzealia.
Tematyka szkolenia:
-preparacja trofeów łowieckich m.in. na biało, medaliony, całe
-zabezpieczenie materiału biologicznego ( po pozyskaniu, przed preparacją, DNA)
-konserwacja eksponatów ( ekspozycje, muzealia)
na przykładach: ptaków, ssaków, ryb, płazów i gadów.
Całkowity koszt trzydniowego kursu: 570 zł. Jeśli ktoś z Was byłby zainteresowany udziałem, proszę o kontakt ze mną – przekażę mailowo wszelkie niezbędne informacje oraz kontakt do organizatorów.
Słówko ode mnie: zawsze fascynowała mnie taksydermia, jako sztuka zatrzymywania czasu. Piękne okazy zatrzymane na długie lata w naturalnych pozach, których można dotknąć, poczuć miękkość ich piór i futra, twardość dziobów, pazurów, kłów. Sztuka ta pozwala nam bez strachu i przykrych konsekwencji podejść do lwa, pogłaskać nosorożca, zobaczyć, jak wyglądają w rzeczywistości, jakie mają rozmiary, jaką fakturę skóry. A przede wszystkim, co dla mnie najważniejsze, pozwalają zachować żywy obraz wspomnień tych konkretnych łowów, przywołać chłód nocy, dotyk księżycowego światła na twarzy, szum lasu i dudnienie tego konkretnego strzału – którego efekt przez lata będziemy mieć przed sobą. Więcej niż zdjęcie…
Darz Bór!
P.S. Odpowiadając z góry na głosy przeciwników (które być może nigdy nie rozbrzmią) – tak, siebie też dałabym spreparować, Zwłaszcza, gdyby mi przy okazji biust powiększono i wygładzono zmarszczki, jakich mam nadzieję się jeszcze w życiu nabawić, a potomni oglądaliby mnie gładszą ni nadobniejszą niźli Dolly Parton. Pozwalam „się wypchać”! ;)

Komentarze