Tak, wiem, są Mikołajki, czas
prezentów, ewentualnie rózeg, a ja będę się rozpisywać o
nieprzyjemnościach w postaci saren, jeleni, dzików – samobójców…
Przyszła zima. Spadł biały śnieżek,
zrobiło się ślisko, piaskarki nie nadążają z wysypywaniem żółtego
materiału na pokryty puchem (pffff….) asfalt, w związku z czym warunki
drogowe są tragiczne. Przy ostrzejszym hamowaniu możemy sobie ni z tego
ni z owego przypomnieć, jak tył naszego auta wygląda, tudzież przekonać
się, czy przed wyborami dostatecznie wyczyszczono przydrożne rowy. Jakby
tego było mało, naszą zwierzynę ukochaną, dobro narodowe i traktowany
po macoszemu majątek Skarbu Państwa, nosi z prawej strony jezdni na
lewą, niby to w poszukiwaniu pożywienia, a może z nudów… Między
zabłąkanymi sarenkami czasem trafi się jedna taka, której znudził się
ten łez padół i postanowiła przenieść się do Krainy Wiecznych Łowów,
wykorzystując w tym celu NASZ SAMOCHÓD!!! No szlag! Że sarna ubita, pal
sześć! pies ją trącał, gorzej z samochodem! Oj, na prawdę dużo gorzej…
Zacznijmy od tego, że jeżeli mieliśmy przy drodze piękny znak drogowy z podrygującym żwawo koziołkiem (znak A-18b), to mamy przechlapane. Jeżeli nadjedzie policja, mandat murowany, za spowodowanie zagrożenia na drodze. Był znak, obywatelu, należało uważać! Dostosować jazdę do panujących warunków, czyli możliwości napotkania dzikiej pielgrzymki na drugą stronę. Dodatkowo będzie problem z odszkodowaniem, ponieważ ubezpieczyciel może się uprzeć, żeśmy sami sobie winni i jak nam się podoba polowanie, to proszę do PZŁ, a nie się bryką targać na życie braci mniejszych – zarząd dróg ostrzegał znakiem, prosił, zwolnij, przepuść warchlaczka, nie chciało się na kursie prawa jazdy słuchać, to teraz próżny żal! Jeśli jednak nie było znaku, pozostanie tylko westchnięcie Władzy i notatka pomocna przy wydarciu odszkodowania ubezpieczycielowi. Dlaczego piszę : „wydarciu”? Bo i tak nie będzie łatwo.
Po pierwsze, aby w ogóle mieć prawo do jakiegokolwiek odszkodowania przy zderzeniu z np. sarenką, niezbędne jest AC (auto-casco). Samo OC nie wystarczy, bo sarna nie ma zazwyczaj opłaconego własnego OC, z którego można by pokryć naprawę samochodu. Mimo posiadania polisy AC nie wszystko wygrane, bo najprawdopodobniej ubezpieczyciel będzie usiłował obwinić za zdarzenie kierowcę, sarenka ma w końcu takie słodkie, niewinne oczy i to niemożliwe, by podstępem wdarła się na drogę, prosto w maskę krwiożerczego VW Golfa!!! Jeżeli jednak jest AC, notatka policji rzetelnie sporządzona (czyli na korzyść kierowcy), wszystko powinno być pięknie i autko powinno śmigać po rychłej naprawie na koszt ubezpieczyciela.
Zacznijmy od tego, że jeżeli mieliśmy przy drodze piękny znak drogowy z podrygującym żwawo koziołkiem (znak A-18b), to mamy przechlapane. Jeżeli nadjedzie policja, mandat murowany, za spowodowanie zagrożenia na drodze. Był znak, obywatelu, należało uważać! Dostosować jazdę do panujących warunków, czyli możliwości napotkania dzikiej pielgrzymki na drugą stronę. Dodatkowo będzie problem z odszkodowaniem, ponieważ ubezpieczyciel może się uprzeć, żeśmy sami sobie winni i jak nam się podoba polowanie, to proszę do PZŁ, a nie się bryką targać na życie braci mniejszych – zarząd dróg ostrzegał znakiem, prosił, zwolnij, przepuść warchlaczka, nie chciało się na kursie prawa jazdy słuchać, to teraz próżny żal! Jeśli jednak nie było znaku, pozostanie tylko westchnięcie Władzy i notatka pomocna przy wydarciu odszkodowania ubezpieczycielowi. Dlaczego piszę : „wydarciu”? Bo i tak nie będzie łatwo.
Po pierwsze, aby w ogóle mieć prawo do jakiegokolwiek odszkodowania przy zderzeniu z np. sarenką, niezbędne jest AC (auto-casco). Samo OC nie wystarczy, bo sarna nie ma zazwyczaj opłaconego własnego OC, z którego można by pokryć naprawę samochodu. Mimo posiadania polisy AC nie wszystko wygrane, bo najprawdopodobniej ubezpieczyciel będzie usiłował obwinić za zdarzenie kierowcę, sarenka ma w końcu takie słodkie, niewinne oczy i to niemożliwe, by podstępem wdarła się na drogę, prosto w maskę krwiożerczego VW Golfa!!! Jeżeli jednak jest AC, notatka policji rzetelnie sporządzona (czyli na korzyść kierowcy), wszystko powinno być pięknie i autko powinno śmigać po rychłej naprawie na koszt ubezpieczyciela.
Ok, ale przyjmijmy wersję pesymistyczną,
nie dostaliśmy kasy z linka666 na naprawę auta. Czy możemy liczyć na
garść złociszy od dzierżawcy lub zarządcy obwodu? Ha! Legendy i baśnie
podają, że możemy. Aby jednak dało się wyegzekwować taki rodzaj
rekompensaty poniesionych kosztów naprawy, konieczne jest
współwystąpienie polowania na miejscu zdarzenia, które było jego
bezpośrednią przyczyną. Po ludzku – jeżeli myśliwi lub naganiacze
spłoszyli zwierzę, w efekcie czego wpadło ono pod lub na rozpędzony
samochód, to można się chandryczyć z Kołem Łowieckim o odszkodowanie.
Ponieważ najstarsi Nemrodzi nie pamiętają takich sytuacji, niektórzy
poszkodowani próbują jeszcze jednej możliwości – sądzenia Nadleśnictw
lub Zarządców Dróg. Jeżeli nie było znaku A-18b, to także można się
prawować… Tylko, że najprawdopodobniej znaku nikt nie postawił, bo
wcześniej zgłoszonych i zachowanych w papierach dla potomności zdarzeń z
udziałem zwierzyny tam nie było, co Sąd od razu uzna za argument
dyskredytujący powoda – „nie ma znaku, nie było wcześniejszych zdarzeń,
nie ma problemu i winy niczyjej, bo to zrządzenie losu. Następnym razem
proszę splunąć trzy razy przez ramię i odmówić modlitwę do Św.
Krzysztofa wsiadając do auta…” Jednym zdaniem – likwidacja szkody na
koszt własny. Wydawać by się mogło, że to paranoja, w której zwierzyna
stanowi czyjąś własność (Skarb Państwa), ale jednocześnie właściciel nie
ponosi żadnej odpowiedzialności za kolizje drogowe z udziałem swojej
własności… Moi Drodzy, cieszcie się, że nie płacicie jak za
kłusownictwo…chociaż pewnie już niedługo…
Aha, na koniec chcę rozwiać pogłoski, że
co się huknie samochodem, to sobie można zabrać „na użytek własny”…
Wedle przepisów NIE WOLNO, gdyż utylizacją martwej zwierzyny zajmuje się
firma, z którą umowę podpisuje zarządca drogi – wójt, burmistrz, zarząd
powiatu/województwa i te de. Tak, tak, wiem… Ale tak jest poPRAWnie!
Życzę wszystkim jak najmniej zwierzyny na
drodze, jak najwięcej w łowisku i lodówce (w końcu coraz bliżej Święta,
trzeba pasztet szykować!), oraz jak najfajniejszych prezenciorów od
Mikołaja! Szerokości i celności.
Darz Bór!
Komentarze
Prześlij komentarz