Takiej imprezy jeszcze nie było!

Tegoroczne obchody hubertowskie w Niepołomicach zapiszą się na kartach historii polskiego łowiectwa złoconymi literami. Takiej imprezy w Okręgu Krakowskim po prostu jeszcze nie było! 

Mszę świętą koncelebrowało pięciu kapłanów – kazanie wygłosił nasz niezawodny kapelan, ojciec Tadeusz Popiela. Pełne było ciepłych słów o naszym kochanym Jubilacie, Dziadku Władku i jego rodzinie, nie zabrakło także odniesień do łowiectwa. Kościół Dziesięciu Tysięcy Męczenników niemalże pękał w szwach, poczty sztandarowe, Bracia Kurkowi, Kawalerowie Zakonu Orderu Złotego Jelenia oraz liczna Brać łowiecka rozpoczynała uroczystości hubertowskie właśnie od szczególnego nabożeństwa.

Następnie pochód pocztów przeszedł rynkiem niepołomickim do Zamku Królewskiego, na którego dziedzińcu wręczono najważniejsze odznaczenia łowieckie Okręgu Krakowskiego. Jednym z odznaczonych był mój Tato, Adam Durbas! Gratulowałam Ci już trzykrotnie, ale pogratuluję jeszcze tutaj – Darz Bór!

Po wręczeniu odznaczeń nastąpiło oficjalne otwarcie trzech wystaw, z których z mojego punktu widzenia najbardziej interesująco prezentuje się wystawa „Wszystko, com zdobył na łowach – Dziadek Władek”. Cztery sale wypełnione trofeami, spreparowanymi okazami, jakimi nie dysponuje niejedno zoo. Dzieła natury oraz sztuki taksydermii (inaczej preparacji lub wypychania), utrwalone w niebywale naturalnych pozach i inscenizacjach.

Dalszej części  nie da się opisać słowami – życzenia, upominki, cała fura atrakcji związanych z 70 Jubileuszem Władysława Kamusińskiego, pieczone w całości dziki, których smaku nie da się przekazać pisemnie, pląsający do afrykańskich rytmów Murzyni, których występ zrobił prawdziwą furorę (wyczucie rytmu i miękkość ruchów nie da się porównać do niczego innego!), muzyka na żywo, z fenomenalnym damskim wokalem i dobrze dobranym repertuarem, a wreszcie najlepszy pokaz pirotechniczny, jaki w życiu widziałam – Maciek Dwornik potrafi zaprzeć dech widzom swoich show! Takimi fajerwerkami nie mógł się do tej pory poszczycić nikt inny, ani krakowskie Wianki, ani żaden Sylwester żadnej znanej stacji telewizyjnej.

Cudowne pamiątki (misie koala, pamiątkowe wspaniałe medale i broszury) pokazywałam każdemu, kogo do tej pory spotkałam, opowiadałam też o nieporównywalnej do niczego uroczystości. Chyba każdy obecny na imprezie przyzna mi, że takiego rozmachu na żadnych obchodach hubertowskich w kraju jeszcze nie było – długo nam przyjdzie czekać, o ile w ogóle ktokolwiek temu dorówna!

Pozostając nadal pod wielkim wrażeniem, zbierając już ekipę zwiedzających wystawę na Zamku, po raz wtóry pragnę podziękować Pani Basi i Panu Władkowi Kamusińskim, że dzięki nim mogłam uczestniczyć w takim wiekopomnym wydarzeniu. I po raz kolejny życzę im dalszych Bożych błogosławieństw, im, i całej ich rodzinie. 

Darz Bór!

Komentarze