Przed zbiorówkami

Ponieważ nasze Koło ma w swoim obwodzie stawy rybne, chętnie uczęszczane przez kaczki i inne ptactwo wodne, sezon polowań zbiorowych zaczyna się dla nas już w sierpniu. W tym roku pierwsza zbiorówka już za tydzień – jak w takim razie najlepiej przygotować się na polowanie ka kaczki? Kwestie nieoficjalne pominę (a przygotowania nieoficjalne można uznać za rozpoczęte), pierwszą więc rzeczą jest przygotowanie papierów. Karteczka informująca o odbyciu treningu strzeleckiego w danym roku łowieckim, legitymacja PZŁ wraz z aktualną pieczątką, oraz oczywiście legitymacja posiadacza broni. W świetle przepisów lepiej zapomnieć strzelby i amunicji, niż tych świętych kwitów, gdyż na jeden miot ktoś życzliwy może nam flinty użyczy (użyczy, bo jak wiadomo żony i broni się nie pożycza), a amunicję odsprzeda, bez papiera zaś absolutnie nic nie wskóramy, choćbyśmy cały arsenał przywieźli. Kolejną rzeczą do spakowania jest broń i amunicja, zwyczajowo numer 4 lub 5 w przypadku Sagi. Ilość amunicji zależy oczywiście od wrodzonych i wyuczonych zdolności strzelca – ja na przykład hołduję zasadzie „jedna paczka-jedna kaczka” 

Jak ubrać się na kaczki? Jak zwykle na polowanie, czyli jak najpraktyczniej. Pamiętajmy, że na stawach grożą nam hordy komarów i innych insektów, szorstka trzcina, wysokie trawy, wilgoć i – w razie deszczów – błoto. Długi rękaw zda egzamin nawet w trakcie upałów, bo ochroni nas przed krwiopijcami, należy jednak postawić na przewiewny materiał. Nogawki ochronią przed trawami, szuwarami, również insektami, błotem i innymi niedogodnościami. Buty najlepiej mieć lekkie, ale szczelne, chyba, że planuje się brodzenie – wtedy oczywiście gumowce albo totalnie antyseksowne wodery – szalone połączenie portek z butami. Ja osobiście przeżyłam już kaczki w trampkach, oraz bluzce moro na ramiączkach i nie przyprawiło mi to szczególnych trudności, więc wszystko zależy od warunków występujących na stawach – chociaż w tym drugim wypadku chłopaki zastanawiali się, kiedy komary zjedzą mnie żywcem, wtedy przydatne okazało się to wcześniejsze nieoficjalne przygotowanie.
Bardzo dobrze mieć ułożonego na wodę psa. Ras nie będę wymieniać, bo absolutnie nie ma to sensu, tym bardziej w przypadku, gdy ma się Kolegę, któremu jamnik szorstkowłosy holował kaczki do brzegu. Swojej pekinki nigdy na wodę nie puszczaliśmy, ale ona jest wierna kozłom i to one stanowią jej największą pasję, więc pewnie nie odważymy się próbować. Wiadomo jednak powszechnie, że dobry pies to połowa sukcesu. Można strzelić niezliczone ilości kaczek i żadnej nie podnieść, bo szuwar będzie tak gęsty, że po prostu dla człowieka wejście w niego okaże się niemożliwe. Ja akurat musiałam od początku zmagać się z przeciwnościami losu, gdyż nasza kochana Leda postanowiła nigdy w życiu nie przynieść mi nic (fakt potwierdzony – kaczka spadła na asfaltową drogę jakieś 10 metrów ode mnie, wprost pod nogi Ledy, a ona na moje nawoływanie odpowiedziała odwróceniem strychulca i majestatycznym odejściem w stronę zachodzącego słońca). Jedna z moich pierwszych kaczek wbiła się tak głęboko w szuwar, że dobre 30 minut spędziłam na szukaniu jej i wygrzebywaniu spod trzcin, ale w końcu samodzielnie dałam radę!!! Wrrr!!!

W polowaniu na kaczki należy zachować szczególną ostrożność. Nigdy nie wiemy, co i kto jest w trzcinach, więc choćby skały…ten tego…nie wolno oddawać w nie strzału. Pewnie każdy teraz prycha z oburzenia, że starym wyjadaczom takie oczywistości podaję, ale osobiście widziałam jeszcze starszych wyjadaczy walących po szuwarach, żeby zachęcić do wejścia w nie psa, nie baczących na osoby w łodzi, kolegów po przeciwnej stronie stawu tudzież własne bezpieczeństwo.

Na koniec nadmienię, że na prawdę nie wypada po polowaniu załadować łupy do bagażnika i odjechać bez słowa. Nawet jeżeli w pogardzie ma się zwyczajowy poczęstunek, to pokot należy traktować jako tak obowiązkową i integralną część polowania, jak każde jedno pędzenie – niestety od kilku lat obserwuję totalne schamienie i tendencję do uciekania cichaczem bez głupiego „do widzenia”, o życzliwej rozmowie nie wspominając. Uprawiającym ten rodzaj polowania zbiorowego przypominam tylko, że istnieje możliwość polowania indywidualnie, bez konieczności narażania się na stresy związane z zachowaniami społecznymi oraz opinię buca.

Żeby nie kończyć niemiłym akcentem, życzę wszystkim zbiorowo strzelającym do kaczek wielu jak najtłustszych zdobyczy oraz całej masy radosnych chwil w gronie Kolegów, zwłaszcza już po pokocie, w części nieoficjalnej!

Darz Bór, a w zasadzie Staw!

Komentarze