W radiu, telewizji, prasie i internecie
głośno ostatnio o akcji awanturników spod znaku pseudo-ekologii, pod
hasłem „Ryskowisko dla jeleni, nie dla myśliwych”. Uzbrojeni w aparaty
fotograficzne, latarki, odblaskowe kamizelki koczują w Puszczy
Białowieskiej i przemierzają ją po zmroku, przeszkadzając w polowaniach.
W rykowisku nie przeszkadzają, ma się rozumieć – cóż tam dla jeleni
kilkudziesięcioosobowa horda z latarkami, pałętająca się po lesie. Na
pewno mają ekologiczne obuwie, nie hałasujące po ściółce, oraz kamizelki
odblaskowe i latarki niepłoszące zwierzyny. Twierdzą, że podziwiają
piękno przyrody. Że to spektakl, widowisko, piękne, wzniosłe, pełne
miłości. A zabijanie jeleni to ludzka fanaberia, wynikająca z
krwiożerczych, socjopatycznych popędów. Jak to jest z tym niepłoszeniem i
nieprzeszkadzaniem najlepiej świadczy galeria zdjęć z poprzednich
akcji, w której próżno szukać zdjęć rykowiska. Mamy za to fotki
uśmiechniętych aktywistów, krajobrazy puszczy, nawet żubra – jeleni
brak. Czyżby jednak nasi aktywiści rykowisko znali jedynie z literatury i
telewizji? Jest za to fotografia czaszki z powalającym podpisem
mówiącym, że lasy są dla wszystkich, a nie tylko dla myśliwych. Cóż,
widocznie w opinii naszych „ekologów” zwierzyna umiera tylko od strzału
myśliwego, który w dodatku pozostawia w lesie czaszkę… Czy na prawdę
można być dorosłym, pełnoletnim i aż tak naiwnym?! Można działać
przeciwko komuś/czemuś nie mając elementarnej wiedzy na temat jego
działalności?! Jak widać – można!
Aby rozwiać romantyczny mit, że rykowisko
to przedstawienie, takie niewinne zaloty, zabawa byków ku uciesze
eko-gawiedzi, przytoczę zdarzenie, które miało miejsce w tym roku, parę
dni temu. Dnia 25 września pracownicy leśni na terenie Nadleśnictwa
Piotrków znaleźli dwa martwe byki, splątane porożami. Ku rozczarowaniu
„ekologów”, nie zostały one zastrzelone i porzucone, lecz silniejszy z
samców skręcił kark słabszemu, po czym nie mogąc wyplątać swego poroża z
jego, padł z wycieńczenia. Rykowisko nie jest zabawą, jest walką,
bardzo często na śmierć i życie. Natura nie jest urocza, słodka i
przyjazna – jest piękna i okrutna, często brudna, śmierdząca,
obrzydliwa, jest spokojna i szalona, nieokiełznana i łaskawa. Ma wiele
stron i wiele twarzy, ale najważniejsze jest jedno – nie można jej praw
mierzyć ludzkimi prawami. Zwierzęta mają instynkt, popędy, których nie
są w stanie kontrolować i naginać do naszych życzeń. Naszą, ludzką rolą,
jako istot rozumnych na tym świecie, jest takie sprawowanie kontroli
nad pewnymi sferami natury, aby przetrwała ona jak najdłużej, w jak
najlepszej kondycji. Nie eliminując chorych sztuk pozwalamy na
wyginięcie całych gatunków. Nie odstrzeliwując szydlarza skazujemy na
pewną śmierć jego przeciwników – owszem, działamy pozornie „wbrew
naturze”, ale wyłącznie na korzyść jej kondycji i przyszłości.
Kolejną sporną kwestią są szkody leśne
wyrządzane przez zwierzynę. Eko-lodzy nie rozumieją, że nadmierna ilość
zwierzyny jednego gatunku szkodzi innym gatunkom – tak zwierząt jak i
roślin. Całkowity zakaz polowań na terenie Puszczy Białowieskiej może
więc spowodować totalne zaburzenie równowagi ekosystemu : gwałtowny
wzrost populacji jelenia spowoduje także większe zniszczenia w
drzewostanie. Pomijając już szkody gospodarki leśnej, bo o Puszczy teraz
mowa, stracimy obecny wizerunek tej Puszczy, naturalny, ale przecież
rozsądnie kontrolowany przez ludzi dla jak najbardziej wartościowego
wyglądu i stanu. (Jeśli zaś chodzi o lasy państwowe, życzyłabym sobie,
by szalejący eko-przeszkadzacze byli na tyle odpowiedzialni, aby za
szkody wyrządzone przez „ochranianą” przez nich zwierzynę płacili z
własnej kiesy, jak to dziś robią „ci źli” myśliwi. Zapewne po pierwszym
roku wszystkie eko-fundacje i organizacje ogłosiłyby zakończenie
działalności i szkód nie miałby kto „zjeść”…) Zbyt duże, niekontrolowane
populacje najczęściej ulegają degradacji, gdyż rozmnażają się nie tylko
silne jednostki, ale także słabe, które w mniejszej, poddanej selekcji
grupie nie miałyby na to szansy. W związku z tym za jakiś czas możemy
mieć liczną populację jelenia, który będzie niszczył większe połacie
Puszczy, a przy tym coraz mniej będzie przypominał obecnego, silnego
osobnika, z uwagi na pokrywanie łań słabymi bykami. Pozwolenie
szydlarzom, widłakom na stawanie w szranki z mocnymi bykami może
doprowadzić do zabijania tych drugich przez pierwsze, co dodatkowo
osłabi populację. Bez udziału człowieka w Puszczy Białowieskiej
całkowicie zaniknęłaby bioróżnorodność, bo natura właśnie takimi prawami
się rządzi – gdyby pozwolić jej poszaleć, w końcu pozostałyby tylko
płodne, ekspansywne gatunki, reszta zaś skazana byłaby na wymarcie. Ja
to wiem. Moi Koledzy, myśliwi, też to wiedzą. Eko-lodzy mają swoją
eko-logikę, która w większości budowana jest nie na wiedzy, a na
wyobrażeniach, mitach, fantazjach Piotrusiów Panów z domów z wielkiej
płyty, mierzeniu natury miarą wartości ludzkich, wynikających ze
społecznych norm i zachowań, których na chmarę jelenią, watahę wilczą
nijak nie da się przenieść. Gdyby poczytali sobie historię Puszczy
Białowieskiej, poznali jej humory, tendencje, może zastanowiliby się jak
przywrócić Puszczy głuszce, jak utrzymać w niej dzięcioła, dlaczego
coraz mniej w niej łosia, podczas gdy na terenie Polski jego populacja
gwałtownie wzrosła. Na żadne z powyższych zwierząt w Polsce się nie
poluje – mimo to jakoś nikną! Proponuję także zająć się aktywnie
zwalczaniem kłusownictwa, bo póki co tylko myśliwi to robią, z pomocą
Policji, zaś niezawisłe Sądy nadal traktują kłusownictwo jako czyn o
znikomej szkodliwości społecznej. Tutaj pole do popisu! Stańcie,
eko-lodzy z nami ramię w ramię i postulujmy zaostrzenie przepisów
tępiących kłusownictwo! Niechże wreszcie zobaczę, żeście jednostki
myślące, a nie hałasujący w czasie rykowiska po lesie pieniacze. I
czekam na zdjęcia z rykowiska, a nie wycieczki towarzyskiej po Puszczy w
okresie rykowisk…
Komentarze
Prześlij komentarz