Przez żołądek do serca

Nie jestem wielką fanką programów kulinarnych, chociaż wspaniałych opowieści Pana Makłowicza lubiłam czasem posłuchać. Programy kulinarne o dziczyźnie zawsze mnie jednak przyciągały, ponieważ zawsze można w nich podpatrzeć jakieś magiczne sztuczki nadające zającowi kruchości, sarnie delikatności, a bażantowi pikantności. Prym wiódł Pan Russak, który obowiązkowo na modłę myśliwską lub staropolską odziany, snuł swe opowieści o dawnej kuchni i jej tajemnicach. Ostatnio zachwalała gorąco dania z dziczyzny kontrowersyjna Pani Gessler, którą pomimo ciętego języka i niekonwencjonalnych zachowań bardzo lubię. Ale ostatnio z rewelacyjnym programem o dziczyźnie „wyskoczył” nam Pan Karol Okrasa, mimo młodego wieku od lat funkcjonujący w telewizyjnych programach autorskich, z entuzjazmem prezentujący rozmaite, wyszukane i efektownie podane potrawy. W jednym z ostatnich odcinków swojego programu „Okrasa łamie przepisy” sławny kucharz bierze udział w zbiórce na polowaniu zbiorowym, po czym przygotowuje wyśmienite dania z dziczyzny (bażanta i sarny), żeby było nietypowo – na ognisku!
Link:
http://www.tvp.pl/vod/audycje/kulinaria/okrasa-lamie-przepisy/wideo/29122012/9373087

Program poza wiadomościami z zakresu kulinariów niesie sporo informacji o łowiectwie, przekazanych przez Koleżankę i Kolegów z Koła Łowieckiego Hubertus z Olsztyna. Sympatyczna atmosfera programu, popularny i lubiany prowadzący, zachwalający walory dziczyzny, delikatne ujęcie tematu – wszystko to czyni ów program fenomenalną promocją  łowiectwa wśród społeczeństwa. Gdyby więcej było tego typu pozycji w ramówce TV, myślę, że mniej byłoby młodych ludzi przepełnionych nienawiścią do myśliwych, którą głoszą tylko dlatego, że ktoś im to dobrotliwie podpowiedział. Do telewizji śniadaniowej zaprasza się lekarzy, tancerzy, krawcowe, blogerów, układaczy kostki Rubika, hodowców patyczaków, producentów lamp naftowych czy drwali – myśliwych się nie zaprasza. Ale też nigdzie w przestrzeń publiczną się nie pchamy, poza lokalnymi imprezami, z których też niektórzy „Koledzy” wolą się całkowicie wycofać, niż pokazać mieszkańcom swoich miast i wsi. Póki sami nie zaczniemy się promować i przekonywać do siebie dziennikarzy i producentów telewizyjnych, nie liczmy, że media się po nas zgłoszą. Sami tworzymy swoją atrakcyjność – ruszmy się więc i pokażmy, co mamy najlepszego. Dziś niechże będzie to dziczyzna, a jutro…?

Darz Bór!

Komentarze