Kilka razy zdarzyło mi się zamieścić na
blogu link do piosenki – nader często było to coś z country, muzyki
bardzo przeze mnie lubianej i w zasadzie od paru dobrych lat najczęściej
słuchanej. Chociaż mój gust muzyczny obejmuje wiele gatunków
muzycznych, chyba najłatwiej mnie złapać pędzącą samochodem, siedzącą
nad nowym tekstem, czy czytającą książkę przy dźwiękach gitar i męskich
wokali z charakterystycznym „southern drawl”, czyli
południowoamerykańskim, nosowym akcentem. Może po prostu Ludzie Południa
na całym świecie mają jakiś wspólny mianownik i dlatego tak do mojego
serca trafia Luke Bryan, Toby Keith, Kenny Chesney i cała reszta
kowbojów? Może to prostota tekstów, traktujących o sprawach jednocześnie
bardzo przyziemnych, a zarazem ważkich? Smętne mruczenie o miłości,
rodzinie, wolności, poczuciu swojej tożsamości i świadomości swego
miejsca na Ziemi? I chociaż dzieli nas połowa świata, pod wieloma
strofami mogłabym się podpisać obiema rękami.
Nie pozostaje dla mnie bez znaczenia fakt, że wielu artystów country to Koledzy po strzelbie. Amerykański model łowiectwa wygląda co prawda całkiem inaczej niż europejski, ale sądzę, że bez trudu dogadalibyśmy się. To, co mnie fascynuje to fakt, że w USA nikt nie wstydzi się publicznie powiedzieć, że jest myśliwym, napisać o tym piosenki, w dodatku w bardzo popularnym w tamtym kraju nurcie, zamieścić na swoim oficjalnym profilu na Facebook’u zdjęć z polowania, czy podpisać kontraktu reklamowego z firmą produkującą odzież i akcesoria dla myśliwych. Pomijając łatwy dostęp do broni, tradycje myśliwskie w USA mają całkiem inne oblicze niż w Europie, mniej w nich naszej elegancji, wielowiekowej tradycji, tworzonej latami kultury odwołującej się do dawnych czasów i obyczajów, a więcej surowej, „męskiej”, traperskiej pogoni za zwierzęciem i afirmacji broni. Może to też właśnie przez to Amerykanie tworzą nową, własną kulturę łowiecką, stawiając na nowoczesne akcesoria, rozwiązania, a także trendy jeśli chodzi o ukazanie łowiectwa, także w jakże ważnej dla człowieka muzyce. Za każdym razem kręcę z podziwem głową widząc któregoś z moich ulubieńców z pięknym bykiem jelenia wirginijskiego, indykiem, gęsią – na Facebook’u. A w jeszcze większą konsternację wprawiają mnie komentarze fanów pod tymi zdjęciami, gdzie brak obelg, bluzgów, „morderców” i „sk******synów”, oraz odwołań do rodziny, piekła, karmy i Służby Bezpieczeństwa. Zamiast tego są gratulacje, winszowania, życzenia powodzenia i wszystkiego dobrego. Co kraj, to obyczaj…
Brzdąkając wczoraj na gitarze jedną z moich ulubionych piosenek Willie Nelsona, wiekowego, legendarnego barda z zabójczą fryzurą i mętnym od fajki pokoju wzrokiem, „On The Road Again”, w swej rozczochranej łepetynie usłyszałam polskie słowa do tej melodii. Zamieszczam poniżej, wraz z linkiem do oryginału i zachęcam do grania i śpiewania:
Nie pozostaje dla mnie bez znaczenia fakt, że wielu artystów country to Koledzy po strzelbie. Amerykański model łowiectwa wygląda co prawda całkiem inaczej niż europejski, ale sądzę, że bez trudu dogadalibyśmy się. To, co mnie fascynuje to fakt, że w USA nikt nie wstydzi się publicznie powiedzieć, że jest myśliwym, napisać o tym piosenki, w dodatku w bardzo popularnym w tamtym kraju nurcie, zamieścić na swoim oficjalnym profilu na Facebook’u zdjęć z polowania, czy podpisać kontraktu reklamowego z firmą produkującą odzież i akcesoria dla myśliwych. Pomijając łatwy dostęp do broni, tradycje myśliwskie w USA mają całkiem inne oblicze niż w Europie, mniej w nich naszej elegancji, wielowiekowej tradycji, tworzonej latami kultury odwołującej się do dawnych czasów i obyczajów, a więcej surowej, „męskiej”, traperskiej pogoni za zwierzęciem i afirmacji broni. Może to też właśnie przez to Amerykanie tworzą nową, własną kulturę łowiecką, stawiając na nowoczesne akcesoria, rozwiązania, a także trendy jeśli chodzi o ukazanie łowiectwa, także w jakże ważnej dla człowieka muzyce. Za każdym razem kręcę z podziwem głową widząc któregoś z moich ulubieńców z pięknym bykiem jelenia wirginijskiego, indykiem, gęsią – na Facebook’u. A w jeszcze większą konsternację wprawiają mnie komentarze fanów pod tymi zdjęciami, gdzie brak obelg, bluzgów, „morderców” i „sk******synów”, oraz odwołań do rodziny, piekła, karmy i Służby Bezpieczeństwa. Zamiast tego są gratulacje, winszowania, życzenia powodzenia i wszystkiego dobrego. Co kraj, to obyczaj…
Brzdąkając wczoraj na gitarze jedną z moich ulubionych piosenek Willie Nelsona, wiekowego, legendarnego barda z zabójczą fryzurą i mętnym od fajki pokoju wzrokiem, „On The Road Again”, w swej rozczochranej łepetynie usłyszałam polskie słowa do tej melodii. Zamieszczam poniżej, wraz z linkiem do oryginału i zachęcam do grania i śpiewania:
Nadszedł łowów czas
Coraz głośniej wzywa łowcę las
Tam gdzie byka niesie się potężny bas
Gdzie zwierz i przygoda czeka nas
Łowów czas
Więc załaduj kulek pełen pas
Ruszaj żwawo w najpiękniejszą z wszystkich tras -
Ruszaj, bracie, ruszaj skoro brzask!
Łowów czas!
Nic już w domu o tej porze nie zatrzyma nas!
Nic już w domu o tej porze nie zatrzyma nas!
Nawet żony (męża) wrzask!
Nie przeszkadza, nogi biorę wartko za swój pas
I uciekam w las…
Oto łowów czas…
Oto łowów czas…
Otagowany muzykowanie
Komentarze
Prześlij komentarz