Jeden z najwspanialszych mieszkańców
naszych lasów, zwany czasem królem puszczy, w nazwie nie bez kozery
noszący przydomek „szlachetny” – poznajmy bliżej jelenia. Pierwsze
malowidła naszych prehistorycznych dziadków nader często przedstawiały
wielkie zwierzęta z rozłożystym porożem, a także ludzi noszących wieńce
na głowie – dziś spekuluje się, że przystrajali się tak szamani. Z racji
odnawiającego się co roku poroża stał się symbolem wzrostu, odrodzenia,
regeneracji, a z powodu rozmiarów oraz specyficznych zwyczajów godowych
także siły witalnej i płodności – starte poroże uznawane było za silny
afrodyzjak.
poroże jelenia
wyniosłe, sięgające wysoko, miało być źródłem jego łączności z
Niebiosami – często w mitologii ukazuje się byka jelenia jako posłańca
Sił Wyższych. Celtowie zarówno łanię jak i byka traktowali jako
przewodnika dusz, najbardziej cenionym, najwyższym był jeleń o białej
sukni – albinos. Warto wspomnieć, że był on tez przeciwnikiem i
oponentem wilka: o ile wilk symbolizował śmierć i ciemność, o tyle jeleń
przywoływał słońce, jasność, życie, odrodzenie. W Grecji i Rzymie był
on wysłannikiem Artemidy/Diany, ale również zwierzęciem związanym ze
słońcem – symbolem solarnym. Chrześcijanie jelenia traktowali jako
symbol Chrystusa, a czasem nawet za Jego wcielenie – tak jest w
przypadku legend świętego Eustachego, Huberta i Emeryka, którym Jezus
ukazał się pod postacią byka z płonącym krzyżem w wieńcu. Wiele
pozytywnych odniesień do jelenia znajdujemy w Starym Testamencie,
zwłaszcza Pieśni nad pieśniami, gdzie odnosi się do postaci Oblubieńca,
oraz Księdze Psalmów, gdzie często jest metaforycznym przedstawieniem
duszy.
W magii „części” jelenia odgrywały bardzo
duże znaczenie. Idźmy „od góry”: poroże było zdecydowanie przynoszącym
szczęście trofeum. Noszenie jego fragmentów lub proszku z niego w
woreczku wspomagało powodzenie w trudnych
przedsięwzięciach. Aby zapewnić sobie czyjąś miłość i wierność należało
w tajemnicy podrzucić tej osobie do noszenia dwa woreczki – jeden z
krztyną poroża jeleniego, drugi z magnesem. Proszek wymieszany z utartym
żeń-szeniem i wsypany do brandy stanowi podobno skuteczny afrodyzjak.
Samego proszku używa się również na bóle głowy, kręgosłupa, dolegliwości neurologiczne oraz choroby
układu krążenia. Kolejnym amuletem są grandle, czyli szczątkowe kły
jelenia. Z wiekiem zwierzęcia tworzą się na nich ciemne odbarwienia, za
przyczyną soli mineralnych. Gradle mają przynosić osobie, która je nosi
majątek i płodność, obfitość. Rzadko dziś noszonym, a dawniej bardzo
pożądanym amuletem jest chrząstka z serca jelenia, nazywana „kostką
świętego Huberta”, która oprawiona, w srebro, miała przynosić wszelakie
szczęście i powodzenie swojemu „nosicielowi”. W magii myśliwskiej
zastosowanie miał jeleni żołądek – jeśli upiekło się go z kilkoma
kroplami krwi menstruacyjnej, a potem rozrzuciło jego fragmenty w lesie w
dniu polowania, żaden myśliwy nie miał szans nic tego dnia pozyskać.
Jeleń bywa także mniej przyjemnym
symbolem – nazywamy tak popularnie zdradzanego męża, czasem zamieniając
go błędnie z rogaczem. Skąd wzięło się to dziwne porównanie? Przecież
jeleń z pięknym wieńcem bardziej kojarzy się ze sprawnością seksualną i
siłą! W feudalnej Europie panowały rozmaite prawa, jakie dziś nie
przystają nijak ani do współczesnych praw powszechnych, ani moralnych.
Popularnym prawem było prawo do polowań na grubego zwierza przysługujące
wyłącznie królom i wysokiej szlachcie. Mniej popularnym, choć
sięgającym starożytności, było prawo pierwszej nocy, upoważniające pana
danych ziem do spędzenia pierwszej nocy (poślubnej) z każdą młodą,
zaślubioną dopiero co niewiastą, spośród zamieszkujących w jego
włościach. We Francji i Włoszech narodził się na kanwie tych dwóch praw
przepis, na mocy którego w zamian za dobrowolne oddanie pierwszej nocy
ze swą lubą, Pan Młody miał otrzymać pozwolenie na upolowanie we
włościach pana jednego lub kilku sztuk jelenia bądź łosia. Zwyczaj ten
szybko upadł, bowiem obdarowani takim przywilejem panowie młodzi nie
cieszyli się szacunkiem sąsiadów, jako osoby głupie, wątpliwe moralnie i
pozwalające się bezmyślnie wykorzystać. Od tamtych czasów zdradzonego
męża, ale też wyjątkowego naiwniaka zwykło się więc nazywać „jeleniem”,
„rogaczem”.
Mięso jelenia jest chyba
najsmaczniejszym składnikiem staropolskiej kuchni. Dziś więc, zamiast
garści przysłów, będzie przepis na pieczeń z jelenia a”la Dziadek
Czesław:
Składniki:
- porcja mięsa (łopatka, udziec)
- oliwa z oliwek
- olej
- łyżka masła
- pieprz, sól
- cebula
- łyżka śmietany
Mięso zalewamy oliwą, doprawiamy pieprzem
i szczyptą soli i wstawiamy do lodówki na górną półkę. Zapominamy o nim
na kilka dni, po czym z lekkim przestrachem i niepewnością, czy nie
otrujemy rodziny, wrzucamy na gorący tłuszcz i opiekamy ze wszystkich
stron. W rondlu podgrzewamy olej, smażymy na nim skrojoną w piórka
cebulę. Następnie przekładamy mięso do rondla, dodajemy łyżkę masła,
podlewamy wodą, solimy do smaku i w razie potrzeby pieprzymy. Dusimy
minimum 1,5 godziny, na bardzo wolnym ogniu. Kiedy mięso jest już
kruche, a jego aromat roznosi się po domu i nie daje rodzinie normalnie
funkcjonować, zagęszczamy sos śmietaną (można ewentualnie łyżeczką mąki
dogęścić) i podajemy z puree ziemniaczanym i czerwoną kapustą albo
buraczkami. Obserwujemy uważnie, czy nie dławią się, nie sinieją, nie
plują… Ach! Nic z tych rzeczy! Mięso jest kruche niby chałwa, a smak ma
niczym skrawek Nieba wykradziony podstępnie!
Tak to nasz Dziadek, zapomniawszy kiedyś na kilka dni o zamarynowanym jeleniu, uraczył nas w końcu najlepszą potrawą, jaką w życiu jadłam. Przy okazji chyba prościej i mniej wymyślnie jelenia zrobić się nie da… Smak pamiętam do dziś!
Darz Bór!Tak to nasz Dziadek, zapomniawszy kiedyś na kilka dni o zamarynowanym jeleniu, uraczył nas w końcu najlepszą potrawą, jaką w życiu jadłam. Przy okazji chyba prościej i mniej wymyślnie jelenia zrobić się nie da… Smak pamiętam do dziś!
Komentarze
Prześlij komentarz