MFMM i XVIII Konkurs Sygnalistów Myśliwskich „O Róg Wojskiego”

W ubiegły piątek, 31 maja, od wczesnych godzin porannych Niepołomice rozbrzmiewały dźwiękami myśliwskich rogów. To licznie zgromadzeni uczestnicy XVIII Konkursu Sygnalistów Myśliwskich „O Róg Wojskiego” rozgrzewali usta przed przesłuchaniami solistów, na terenach wokół Zamku serwując przechodniom darmową próbkę muzyki myśliwskiej. Od godziny 9-tej w salach zamkowych zapadła cisza, przerywana występami poszczególnych solistów prezentujących się w czterech klasach: A-mistrzowskiej, B-średniozaawansowanej, C-początkującej i D-dla dzieci do lat 12-tu. Po zakończeniu przesłuchań na dziedzińcu znów zrobiło się gwarno, a zespoły przemykały przez Niepołomice, szukając dla siebie miejsca do ćwiczeń.
Jako że Dajrotka zawsze wie, gdzie się wepchnąć (no dooooobra – dzięki, Magda! ;) ), miałam okazję w zamian za „konferansjerowanie” klasie A przysłuchać się najlepszym solistom. Poziom był bardzo wysoki, świadczą o tym naprawdę niewielkie różnice punktowe między najwyższymi lokatami. Na pięciu najlepszych w tej kategorii czekała jeszcze dogrywka, na dziedzińcu zamkowym, rozpoczynająca galowy koncert muzyki myśliwskiej. Była fantastycznym wstępem do popisów zespołowych, przeplatanych… odgłosami jeleni, a raczej naśladujących je wabiarzy. Widowisko (a może raczej słuchowisko) dyrygowane przez Krzysztofa Kadleca poruszało nie tylko zebranych słuchaczy, ale zdawało się wprawiać cały Zamek w radosne drganie. Po jego zakończeniu dla zgromadzonych przygotowany był jeszcze koncert muzyki popularno-rozrywkowej, w trakcie którego urocze niewiasty czarowały głosami i włosami – kto był, ten wie.
Piątek rozpieścił nas słoneczną pogodą, więc kiedy sobota powitała od rana ulewnym deszczem, drżeliśmy o powodzenie imprezy – całkowicie niepotrzebnie, jak się okazało. Od godziny szesnastej pod Ratuszem na Rynku Głównym w Krakowie zbierały się coraz większe tłumy, zielonym mundurom deszcze nie był straszny, a kochana „Knieja” zaopatrywała na bieżąco w ogromne parasole w kolorze „camouflage”. Po chwili centrum miasta zamieniło się w las parasoli, w którym na zbiórce pod sceną zgromadziło się wielu widzów, nie tylko myśliwych, ale też tłumy turystów, wracający z Dnia Dziecka rodzice z pociechami, pląsający wdzięcznie do prezentowanej przez zespoły muzyki. W trakcie koncertu galowego każdy mógł znaleźć coś dla siebie – myśliwym słodził uszy Zespół Muzyki Myśliwskiej Hubertus, dla wielbicieli męskich wokali występował Kwartet Nemrod, fanom orkiestrowego grania, a także nowych aranżacji znanych przebojów spodobała się na pewno orkiestra z Gminy Komprachcice złożona z samych myśliwych. Cieszyła oko duża liczba młodych dziewcząt w składzie – widać, że myślistwo wśród kobiet staje się coraz bardziej powszechne, może już niedługo przestaniemy być intrygującymi wyjątkami, a staniemy się stałym i oczywistym elementem polskiego łowiectwa?
Słynny myśliwski zespół, grający głównie muzykę rozrywkową, opolskie Żubrosie, ostatecznie rozruszał publikę do tańca swoimi kompozycjami, a śpiewający w nim panowie czarowali nie tylko wspaniałymi wokalami, ale też pysznymi strojami nawiązującymi do tradycyjnych strojów bractw strzeleckich.
Pokrzepieni muzyką, ale już niemal przemoczeni do suchej nitki, zwartym pochodem złożonym z pocztów sztandarowych ruszyliśmy dookoła Rynku, ku Bazylice Mariackiej. Tam właśnie, w gościnie u infułata Dariusza Rasia, w uroczystej mszy świętej wzięli udział sygnaliści, myśliwi, leśnicy, Bractwo Kurkowe, które tego dnia intronizowało nowego króla, sokolnicy, oraz mieszkańcy Krakowa i turyści. W trakcie mszy nie mogło zabraknąć oczywiście fanfar i sygnałów myśliwskich, a w murach Bazyliki brzmiały one szczególnie wzniośle. W trakcie mszy modliliśmy się m.in. w intencji osób dbających o tradycję, podtrzymujących ją i kultywujących, pomimo powierzchowności i krótkotrwałości współczesnych trendów – jak dla mnie była to jedna z najlepszych intencji. Tym, co odróżnia nas bardzo wyraźnie od naszych zajadłych przeciwników, jest bowiem wielowiekowa tradycja, sięgająca prehistorii. Takie wydarzenia, jak choćby „Róg Wojskiego”, pozwalają nie tylko ją kultywować, ale dokładać do niej własne, świeże cegiełki.
Po mszy ponownie uformowaliśmy się w pochód, aby powrócić przy dźwiękach sygnałówek pod Ratusz, gdzie po chwili poznaliśmy zwycięzców w poszczególnych kategoriach.
Róg Wojskiego oraz pierwsza Muza Wojskiego wyjechały z Krakowa: pierwsza nagroda powędrowała do Poznania, wraz z Zespołem Trębaczy Myśliwskich VENATOR, zaś druga z wymienionych z AKTEONEM wyruszyła do Warszawy. Obecna Stolica w ogóle była tego dnia szczególnie uhonorowana w Dawnej Stolicy, gdyż  dwa pierwsze miejsca w konkurencji solistów w klasie A także należały do uczestników z Warszawy.  Moim absolutnym faworytem po piątkowych przesłuchaniach był mistrz w klasie A sprzed dwóch lat, Adam Jażdżewski ze Spychowa – pomimo bardzo wysokiego wyniku i zakwalifikowania się do pierwszej piątki, a tym samym dogrywki, został zepchnięty z „pudła”. Szczęście w nieszczęściu, że nikt nie chciał się ze mną zakładać na pieniądze, bo po jego występie w Sali Akustycznej gotowa byłam stawiać poważne sumy na zwycięstwo.
Klasę D solistów, a więc kategorię dla dzieci do lat 12-stu, zdominował absolutnie skład Stowarzyszenia Miłośników Muzyki i Kultury Łowieckiej na Zamku w Bytowie. Młodzi Bytowianie wzbudzali niekryty podziw przechodniów, dmąc w swe rogi niezgorzej niż starzy wyjadacze, a czasem nawet lepiej. Choć nie do nich należało pierwsze miejsce pod względem formalnym, medialnością nie mieli sobie równych. Wspierani przez rodziców i opiekunów uprzyjemniali zwiedzającym Niepołomice, a w sobotę Rynek, a zwłaszcza Sukiennice, czas, przygrywając coraz to inne sygnały, a nawet improwizowane naprędce melodie.
Po wręczeniu nagród i oficjalnym zakończeniu galowego koncertu laureatów, rozegrana, zielona gromada zajęła miejsca w przygotowanych autobusach i wyruszyła z fanfarą do Centrum Targowego Chemobudowa na Zabłociu. Ach, jakaż wspaniała była to odmiana dla mieszkańców Krakowa, gdy z konwojowanych autobusów zamiast przekleństw i gwizdów kibiców usłyszeć można było prawdziwe  muzyczne „bitwy” na rogi!
W Chemobudowie czekał myśliwski poczęstunek, z pieczonymi dzikami w rolach głównych, a także podziękowania dla organizatorów i pamiątkowe upominki dla wszystkich uczestników.
Podsumowując, małopolską imprezę mimo pogodowych perturbacji należy uznać za bardzo udaną. Ja osłuchałam się tak, że liczę, iż do kolejnego „Zbramira” mi wystarczy – w razie czego parę konkursów w tym roku jeszcze zostało i zawsze można podskoczyć na któryś z nich.
Dla chętnych zamieszczam link do spisu konkursów, a dla „ufejsbukowionych” link do galerii.
SPIS KONKURSÓW
GALERIA

Komentarze