Krótki poradnik dla mężczyzn

Uwielbiam mężczyzn. Tak zwyczajnie, bez najmniejszych podtekstów – jako Kolegów, jako towarzyszy doli i niedoli, jako interlokutorów, jako ludzi. Większość Panów akceptuje to moje aseksualne uwielbienie i nie usiłuje na siłę przekonać mnie, że może jednak, jak charczał w słuchawkę Franz w „Psach” – „jestem świetna dupa i chcę ich bardzo”. Ale są i tacy, którzy usiłują… Do im podobnych te słowa:
Moi Drodzy, tak drodzy, że aż niemal Najdrożsi! Czasy, w których można było bezkarnie pitolić, że jak baba mówi „nie”, to myśli „tak” minęły wraz z nastaniem mody na depilację brazylijską (czy hollywoodzką? która to jest „do zera”? nigdy nie wiem…). Kiedy dziewczyna/kobieta mówi, że nie ma ochoty z Wami rozmawiać-tańczyć-tulić się w ciemnym kątku i wszystko inne, to w 99%-tach przypadków właśnie tak myśli! Ciąganie kobiety za włosy do jaskini też już jest mocno passe i nie polecam – tym bardziej, że niejedna z nas potrafi odwinąć niezgorzej niż Artur Szpilka. A że tego nie robi, nie świadczy absolutnie o uwielbieniu dla Waszych umiejętności uwodzenia, a ze zwykłej kultury i kurtuazji. Chcę Wam także uświadomić, że narzeczeni/mężowie mają nawet więcej pary w łapie niż „uwodzona” dama i niejednokrotnie tylko czekają, aż dumnym krokiem fircyka wybierzecie się w ustronne miejsce, by tam wyjaśnić Wam do-bitnie, że „wara od mojej białogłowy!” Po co później chyłkiem przemykać pod ścianą, obitym policzkiem w stronę tynku, w dłoni nerwowo miętoląc obolałą godność? Po co przy kolejnym spotkaniu zbierać pogardliwe spojrzenia lub epitety pod własnym adresem? Odpuśćcie sobie końskie zaloty, które już na nikim dobrego wrażenia nie robią – lepiej wyjść na chłód, którego powoli nie brakuje, przewietrzyć rozgrzaną testosteronem głowę, pomodlić się do świętej Dympny o przywrócenie rozumu i dopiero wrócić do towarzystwa. Dla wszystkich lepiej…
Zastanawia mnie, skąd w mężczyznach takie chamsko-zdobywcze zachowania… Czy to chęć udowodnienia swojej jakże ogromnej wartości? Poszukiwanie potwierdzenia obezwładniającego seksapilu (hahahahaha!)? Czy głupota, ignorancja i wbite to głowy stereotypy, że kobieta chce tylko tego, czego w danej chwili oczekuje od niej mężczyzna? Może rozhulana ambicja, nie znosząca sprzeciwu lub braku podziwu, wymagająca od wszystkich ochoczego padu na kolana? A może właśnie bardzo niska samoocena, którą trzeba sobie podnieść rwąc wszystko, co tylko nosi kieckę?
Nie mam nic przeciwko uprzejmemu flirtowaniu. Spotkałam na swej drodze świetnych mężczyzn, którzy tę sztukę opanowali do perfekcji i radością jest przekomarzanie się z nimi w sposób grzeczny, z odpowiednią rezerwą, pasujący obydwu stronom, a przede wszystkim -  bez włażenia sobie w gacie z triumfalnie żałosnym okrzykiem. Jak poczulibyście się, amanci za ostatni grosz, gdyby jakaś napalona, a niekoniecznie dla Was atrakcyjna niewiasta pakowała się Wam na kolana, łapała za dłoń wlokąc na parkiet, wieszała się Wam na szyi i sapała do ucha, w jej mniemaniu namiętnie? Nic fajnego. A w sumie takie obrazki też zdarzało mi się oglądać i panowie czuli się nie mniej zaszczuci i poniżeni całą sytuacją, niż kobieta postawiona w analogicznej. Skończmy wreszcie z myśleniem, że dla drugiej osoby – niezależnie od płci – największą nobilitacją jest nasz napastliwy zachwyt i roztrzęsione łapki latające z góry na dół wokół jej skrępowanej osoby.
A wystarczy tylko szacunek do drugiej osoby i kapka empatii, by na czyjeś wyraźne „NIE” zareagować miłym uśmiechem i i godnym „odpuszczeniem”… Bardziej męskie i godne podziwu, niż uporczywe molestowanie, bo „może ona jednak chce”.
Na koniec kapka poezji, z dedykacją dla żałośnie niewyżytych – chłopcy, płaczę nad wami. Ze śmiechu.
Pozbierawszy na białą koszulę niechciane męskie perfumy,
w akcie rozpaczy zostawiane mi wraz z dowodami uwielbienia,
do domu powróciłam z tarczą.
Nie cierpię tańczyć,
nie będę więc tańczyć z obcymi mężczyznami,
którym kolor mej bielizny zaprząta głowę
bardziej niż kolor mych oczu, lub choćby cienia na ich powiekach.
Dziś zwyciężyłam, podkładając im nogi
i plącząc rytm nudnymi wywodami.
Między rosołem i galaretą
jestem tak bardzo bogini.

Komentarze