Komu wadzi kobiecość w lesie?

Wszystkie kobiety są piękne, tylko czasem wódki brak, jak mówił wieszcz. Jednak faktem jest, że nie od dziś kobiety upiększają się makijażem, kosmetycznymi zabiegami, odmiennym od męskiego strojem, fryzurą, biżuterią, a od niedawna też botoksem, kwasem hialuronowym czy silikonem. Zmieniają się kanony urody, zmienia moda, zmieniają trendy, ale chęć, by być piękną i atrakcyjną trwa w kobietach od wieków. Dawniej zależał od tej atrakcyjności byt, bo na brzydką, chorowitą, ułomną kobietę nie „poleciałby” żaden porządny myśliwy mieszkający we wspaniałej jaskini, dziś chodzi pewnie bardziej o poczucie bycia docenianą i zaspokojenie słodkiej próżności. Z zaskoczeniem zauważyłam jednak, że niektórym Kolegom „nie pasi” malowana Diana… Dlaczego?
Jestem jedną z tych, które muszą się malować. Nie płaczę z tego powodu, bo już opanowałam tę sztukę na tyle, by wymalować sobie odpowiedni nastrój na twarzy w ciągu dwóch minut. Nie wyobrażam sobie niestety pójścia do pracy, na większe zakupy, do znajomych, czy też na polowanie bez makijażu – widząc własne odbicie w szybie/lustrze mogłabym sama przed sobą zemknąć, tudzież wywołać jakąś panikę wśród ludu. Dziwi mnie zatem podejście chłopaków, którzy krytykują dziewczyny za makijaż do lasu… Panowie! Teraz są kosmetyki, w których można pół dnia w basenie przepływać, a one nie znikną ze swojego miejsca! W niczym nie przeszkadzają, kiedy się brnie przez deszcz, śnieżycę, czy tropikalny upał, a chronią wrażliwe męskie oczy przed widokiem cienkich rzęs, wąskich ust, piegów, pryszcza, czy wyłupiastych oczu. Takie widoki tylko dla męża…
Dziś po raz kolejny trafiłam na zarzut wobec jakiejś zagranicznej myśliwej, że wymalowana, że jak taki makijaż do lasu, że pewnie wcale nie poluje, tylko jej do zdjęcia kładą zwierza, a ona pozuje, że celebrytka i gópia pinda. Fakt, bywają fotografie modelek udających myśliwe, ale ja potwierdzam – da się ganiać cały dzień za bażantami, we mgle i mżawce i wyjść z tego „z twarzą”…w pełnym makijażu! Wodoodporność to nie fikcja! A skoro się lepiej wedle siebie wygląda, automatycznie lepiej się baba czuje, milsza dla oka i otoczenia, jakaś taka ogólnie lepsza. Kolega, który powyższy zarzut wysunął, podpierał się tym, że on po ośmiu dniach polowania wyglądał jak odyniec, którego strzelił, a za wzór kobiecego łowiectwa dał panią z lekką nadwagą, w wyciągniętym podkoszulku, dżinsowych krótkich gaciach, leciutko rozczochraną i bez makijażu. I super – skoro ta Diana doskonale się czuje w taki sposób, to bardzo fajnie, mnie nie przeszkadza. Ale dla kogoś innego ważne będzie, by pokazywać się zawsze zadbaną, uczesaną, czystą, schludnie odzianą nawet w leśnej głuszy i bez tego jego samopoczucie będzie totalnie do dupy. Nie rozumiem, czemu komuś przeszkadza wypindrzona dziewczyna/kobieta. Jeśli nie marudzi, że się rozmaże, czy już rozmazała, jeśli nie straszy tym makijażem, to niechże go sobie nosi! Ja poza tym uważam, że jeśli ktoś stara się ładnie dla mnie wyglądać, to mnie szanuje w jakiś sposób, nie olewa mnie, nie traktuje niepoważnie. I nie mówię o pełnej gali w każdej sytuacji, bo sama lubię wejść w dres i trampki, ale o włożeniu szczątkowego wysiłku w przygotowanie się do wyjścia „do ludzi”.
Nie ma co dyskutować o gustach, bo naturalnie rozumiem, że ktoś lubi kobiety w ogóle nie poprawione. Ktoś inny za to będzie wielbił silikon i tonę różu – i, wyobraźcie sobie, też mu w wolnej Polsce wolno! Ktoś inny będzie wolał nieogolonego chłopa i też mu wolno i nikomu nic do tego. Ale nie wolno obrażać kogoś i oceniać holistycznie tylko przez posiadanie lub brak tapety na gębie. Bo można się zdziwić srogo, gdy wymalowana pannica w krótkiej mini skopie po tyłku na strzelnicy, albo okaże się kierownikiem, od którego zależy dalsza praca… Twarde laski też lubią być piękne – i pięknie! A że nie każda się piękna urodziła, to kombinuje jak się da ;)
Darz Bór!

Komentarze