…są bowiem, człowiecze, rzeczy gorsze niż reklamy czy biegunka… Programy telewizyjne!

Staram się omijać czarne, olbrzymie, płaskie ustrojstwo, które brzęczy, świeci, mruga i zbiera kurz skuteczniej niż wszystkie ścierki z mikrofibry. Kiedy już coś w nim się pokazuje, jest to sport, albo jakiś lepszy film, ewentualnie Nowak katuje Top Gear’a czy inne programy motoryzacyjne. Czasem zdarzy się wlepić oczy w coś, co na długo każe mi odstawić TV, bo generalnie cusze, wyreżyserowane problemy z Pamiętnikach z Wakacji czy innych Ukrytych Prawdach mało mnie kręcą… Ale jest jedna rzecz, która wzbudziła we mnie niepokój, w dodatku taki niepokój wręcz egzystencjalny, przenikający do głębi mojego pojmowania i wprawiający mnie w stan permanentnego zdumienia i lekkiego otępienia. Warsaw Shore!
Słyszałam o tym „serialu dokumentalnym” przy okazji produkcji USA i bodaj Wielko-brytyjskiej (czy „Wielka” jest w takim razie nadal aktualna, skoro promuje tego typu cudactwa?). Poniekąd z komentarzy i zasłyszanych opowieści wiedziałam, o co chodzi – banda względnie urodziwych młodych ludzi płci obojga pije, tańczy i parzy się pod czujnym okiem kamery. Usłyszałam też, że powstaje polska edycja – wszakże z Zachodu brać możemy jeno produkty najwyższej jakości, o wartościach prymarnych! I jak przedwczoraj postanowiłam obejrzeć chociaż kawałek, żeby się przekonać, co to kurna jeeessss, tak obejrzałam wszystkie odcinki… Pokonawszy zażenowanie, które poczułam już po pięciu sekundach pierwszego odcinka, odrzuciwszy zdrowy rozsądek, intelekt, dumę, godność jakąś taką człowieczą, przebrnęłam!!! I nie wiem, co powiedzieć (tudzież napisać). Opad szczeny, towarzyszący pierwszej scenie fizycznych kontaktów między uczestnikami „show” był tak przewlekły, że dostałam zapalenia gardła. Kręgosłup moralny rozbolał mnie na amen, nie pomogło smarowanie, nacieranie, wygrzewanie, ni okłady. Boli do teraz. Jakoś nie potrafię uwierzyć – choć zobaczyłam – że człowiek może do tego stopnia nie mieć wstydu. Pokazywać się kamerom rzygając z samochodu na chodnik, plując na ludzi, bijąc się w knajpie, pieprząc z kim popadnie, śpiąc w śmietniku, w który zamieniło się luksusową willę i dorabiać do całej tej beznadziei teorii o naturalności i „maniu wyjebane”??? Do głębi również poruszyły mnie wybitnie prawdziwe słowa jednego z „bohaterów” produkcji, że ludzie „po nich jadą”, ale jak ich spotykają na „mjeście” (hy, hy), to robią sobie z nimi zdjęcia, przybijają piątki i  „jarają się nimi” jak pradziadkowie pielgrzymującym obrazem Czarnej Madonny.
No i właśnie… Skok kulturowy lud prosty zrobił od stulecia taki, że zamiast przed ikoną, kłania się przed świecącym – rzadziej pudłem, a częściej płaskim ekranem, bóstw szukając w nim, nie w kościołach i wyznaniach, a w dodatku uznaje to za postęp cywilizacyjny. Ja wiem, że sto lat temu picie, rzyganie i orgie były, że dwieście, trzysta, i dwa tysiące lat temu też, że znani i szanowani w tamtych epokach też dawali w palnik, nawet przerabiany w liceach „Dekameron” pełen jest niemoralnych przypowiastek, ale ja jednak odczuwam wielki niesmak, że telewizja, nawet komercyjna, gloryfikuje prostacki hedonizm. Wieki temu podział społeczeństwa był nieco inny – szlachta szalała, a prosty lud pracował na jej szaleństwa. Dziś takich różnic nie mamy (nie chodzi mi o status materialny), więc każdy poczuwa się do przynależności do imprezującej i „mającej wyjebane” kategorii. I tutaj rodzi się pewien dylemat – jeżeli wszyscy będą pić, szaleć, gzić się, robić bałagan i nie sprzątać go, bo przecież życie w burdelu to ich stan naturalny, to jak będzie wyglądał nasz świat? Kto będzie pracował, skoro każdy śpi do południa, odsypiając udaną nockę, a do wieczora leczy kaca przed kolejnym melanżem? Czemu piszę tak apokaliptycznie : każdy? Ponieważ rozmawiając z parę lat starszymi znajomymi, których dzieciaki akurat wchodzą w nastoletniość, najczęściej słyszę wyrazy trwogi i zaniepokojenia. Młodzi nie interesują się niczym, poza programami telewizyjnymi pokazującymi łatwe, imprezowe życie, nie mają własnych pasji, nastawieni są na konsumpcję i wyciąganie ręki do rodziców po pieniądze, które w większości przeznaczają na drogie ciuchy, kosmetyki, gadżety prezentowane w telewizji. Język, jakiego używają nasycony jest wulgaryzmami, prostacką nowomową rodem z TV, przed którą spędzają całe popołudnia.
Czytam często, że aby ogłupić naród, wystarczy dać mu wódki. Bzdura – wystarczy pokazać pijanego pajaca w telewizji odpowiednio często, aby stał się bożyszczem tłumów i naród już sam się ogłupi, małpując ślepo, co pajac wyrabia. W dzisiejszym świecie ksiądz, nauczyciel, policjant, myśliwy, lekarz, bankier to nie są ludzie godni szacunku – to zboczeńcy, pijacy, nieroby, złodzieje, prymitywy zaściankowe i ciemnogrodzkie. Godna szacunku i poważania jest pijana dwudziestolatka, która nie wie, do czego służy szafa (gdyby wiedziała, to ubrania trzymałaby tam, a nie na podłodze) ani jak ma na imię chłopak, którego właśnie wpuściła w waginę. Ona jest wyzwolona. Ma wyjebane. I tylko płacze, rozmazując tusz do rzęs i kredkę, kiedy ktoś w Internecie nazwie ją ździrą – bo wczoraj ten ktoś robił sobie z nią zdjęcie i prosił o loda w toalecie klubowej, więc powinien ją szanować. Nie oceniam uczestników programu, daleka jestem od ocen czyjegokolwiek postępowania. Oceniam natomiast media, promujące określone, bezwartościowe zachowania i nakręcające, popychające ludzi do nich i oceniam je na -Dno (minus, nie pauza, a tym bardziej myślnik). Okazja czyni nie tylko złodzieja, ale też pijaka, kurwiarza, idiotę – jeśli ludzie będą odpowiednio długo klaskać i okrzykami zachęcać do akcji, każdy próżniaczek w końcu zdejmie majtki. Jeśli w dodatku zadamy pytanie: kto dziś przeleci najwięcej panienek? to każdy „TV-macho” podejmie wyzwanie, choćby miał mu odpaść.
Razi mnie hipokryzja współczesnych, którzy kontestując system wartości minionej epoki troszkę za daleko się zagalopowali. Za wartość uznali totalny brak wartości, wynosząc go na ołtarz zbudowany z bylejakości, niedorzeczności i „mania wyjebane”. Zanim jednak ktoś ponownie przewartościuje pewne rzeczy, czwarty rozbiór będzie nieuniknioną opcją, bo nad bandą rozpitych pajaców zapanować za pomocą programu telewizyjnego będzie wybitnie łatwo – sami się rozbiorą, z połykiem.

Komentarze