Coś zabiorę, coś sprzedam, czyli jak uratować budżety samorządów

Zauważyłam ostatnio u siebie przypadłość baby z pewnego starego dowcipu – wszystko mnie wkur*ia. I jak starałam się trzymać swoje wkur*ienie daleko od polityki, tak po prostu się już nie da – kolejne rewelacyjne doniesienia prasowo-sieciowe doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Pomijam finansowanie schadzek polityków z prostytutkami z publicznych pieniędzy, pomijam grożenie krzesłem mężowi swojej kochanki, pomijam nawet traktowanie obywateli jak żuli spod sklepu, zbywając ich pretensje wobec władzy jednym „Sorry”. Ale szału władzuni związanego z Lasami Państwowymi nijak nie potrafię przemilczeć. Co nowego?
1. Prace nad wprowadzeniem noweli ustawy o lasach idą w niespotykanie ekspresowym tempie. Dziś pytanie-dziś odpowiedź, nie ma czasu na konsultacje, nie ma czasu na wątpliwości, nie ma czasu nawet przeczytać tekstu dwa razy, bo pierwsze czytanie w czwartek przed obiadem, drugie w czwartek po obiedzie, a głosowanie w piątek, tuż-tuż przed „fajrantem”, żeby każdy machnął ręką na szybkiego, bo śpieszy się na weekendowego drinka.
2. Aby wprowadzić nowelę ustawy o lasach, zdecydowano się nawet zmienić Konstytucję. Przecież to taki mało znaczący dokument, nikt tego nie czyta, jak Kwaśniewski pod strzechy wysłał pocztą, to se ludzie tym w piecu podpalali, albo podstawiali pod nogę chyboczącego się krzesła. Napiszmy więc na marginesie, czerwonym długopisem, że Polak będzie mógł wejść do lasu i basta! To uspokoi szczekających (jak Dajrot), że prywatyzacja, grabież, sodomia i skandal. A jeśli nie, to i tak się nie będziemy przejmować, bo, jak mówi przysłowie, naród szczeka, a karawan wiezie Lasy Państwowe w ostatnią drogę dalej…
3. Mało było mydlenia samorządom oczu dofinansowaniem dróg. Tym bardziej, że jakaś menda upierdliwa odnalazła wypowiedź Wiceministra Środowiska z października 2013, w której przyznał bez bicia, że LP partycypują w modernizacji dróg gminnych. Damn, niefart! Pomachajmy więc samorządom większą marchewką – dajmy im grunty nieleśne pozostające w totalitarnym władaniu LP. Parki, dworskie zabudowania, takie tam… Przede wszystkim przekazane na działalność pożytku publicznego! Miejsca wypoczynku, boiska, ośrodki zdrowia – dla ludu! Przede wszystkim… Ale w gminie wiejskiej Nędza Wielka, w której z majątku gminnego pozostał już tylko Urząd Gminy (w części i tak podnajmowany na sklep obuwniczy i gabinet weterynaryjny), kasy w budżecie brak na budowę boiska, prowadzenie GZOZ-u, czy kolejnej szkoły, zwłaszcza, że obecnie wiejskie szkoły są masowo likwidowane lub przekazywane fundacjom, stowarzyszeniom i innym cudakom. Gdy do majątku takiej gminy wpadnie park, to zamiast ładować do niego altanę, ławki, kosze na śmieci i sroj-sroja, znacznie łatwiej będzie napisać przetarg na zakup działki o numerze …. i uzyskanymi ze sprzedaży środkami utkać choć trochę dziurawy budżet. Bo „przede wszystkim” nie znaczy „tylko i wyłącznie”. Starostowie zacierają dłonie, będzie kiełbasa wyborcza uwędzona na Laso-Państwowych hektarach.
Uwaga! Nie uważam, Boże broń, że te „grunty nieleśne” winny leżeć odłogiem „pod” Nadleśniczym czy Regionalnym Dyrektorem! Niechajże będą wykorzystane na „pożytek publiczny”, pewnie! Ale skrajnie infantylne jest podnoszenie w jednym miejscu, że samorządów nie stać na załatanie dziury w drodze, więc muszą do tego dołożyć LP, a w drugim przekazywać tym samym niewydolnym finansowo samorządom 40 tysięcy hektarów do utrzymania „na działalność pożytku publicznego”! Przecież wedle idei za użytkowanie boiska nie będą pobierane opłaty, więc skąd niby ma się ono „sfinansować”?
Wąż zjada własny ogon, a kłamcy gubią się w swych ściemach. W obliczu nadchodzących wyborów europejskich i samorządowych, po raz kolejny stosuje się metodę machania obywatelom marchewką – szkoda tylko, że im bliżej się podejdzie, tym bardziej ta marchewka wygląda jak ch**…

Komentarze