Filmowisko myśliwskie - Prawo Agaty

Wymienionego w tytule serialu nadawanego przez TVN nie mam w zwyczaju oglądać, bo generalnie poza „Odwróconymi” TVN dobrych seriali nie miał. Ten konkretny odcinek wypatrzyłam za sprawą jednego z „Buców w Zielonych”, obejrzałam i opisuję, co widziałam:
Ponieważ nie mam pojęcia, o co chodzi w głównym wątku, na ten temat nie chcę się zbytnio wypowiadać. Ale boczny wątek, pojawiający się wyłącznie w tym konkretnym odcinku, dotyczy… no właśnie… Łowiectwa? Sugeruje się, że tak, ponieważ ukazany jest myśliwi, niejaki Paluch, który sądzi się z przyjezdnym, nie pomnę nazwiska, nazwijmy go zatem Mieszczuchem, o zastrzelenie psa rasy chart. Myśliwy, jak się dowiadujemy, zauważył Mieszczucha kłusującego za pomocą nielegalnie posiadanych psa i broni, poprosił, aby Mieszczuch psa odwołał, a gdy ów nie zareagował, dokonał odstrzelenia psa. Sąd zatem dochodzi, na sali sądowej, czy Mieszczuch ma pozwolenie na psa i broń. Ni z gruchy, ni z pietruchy z ławy publiki sądowej wyskakuje adwokat Bohater (bo też nazwiska nie pamiętam, a to taki stały „bohater” serialu, więc niech będzie) i poucza sąd, że nie tego sprawa dotyczy, furda zatem pozwolenia, ale dokonano nielegalnego odstrzału psa! Na oczach własnych właściciela! Skandal. Sądu opadła szczęka, pokajał się przed Bohaterem i naturalnie przyjął do wiadomości, że od teraz Bohater tu broni i rządzi.
Bohater udaje się do miejscowej restauracji,gdzie odziany po myśliwsku właściciel opowiada mu historię wiszącej na ścianie skóry z wilka, która nawet miała jakieś imię własne, ale umknęło mi… Poleca potrawy z dziczyzny, szeptem dodając, że wszystko świeże, prosto z lasu. Bohater sięga po tablet i czekając na sarninę zapoznaje się z Rozporządzeniem Ministra Środowiska w sprawie ochrony gatunkowej – ha! Dobrze podejrzewał! Skąd restaurator ma sarninę w okresie ochronnym?! Dochodzenie Bohatera prowadzi do wniosku jednego: od Palucha!
Kolejna rozprawa to już sąd nad myśliwym, który oczywiście winien jest i kłusownictwa, czyli nie przestrzegania okresów ochronnych, i zamordowania psa, i jeszcze nielegalnego obrotu dziczyzną. Wszyscy są zadowoleni.
Bohater jedzie sobie leśną drogą, gdy napotyka karetkę, do której sanitariusze pakują Palucha z odstrzelonym paluchem. Czemu na noszach i pod kocem termicznym? Nie wiem, nie znam się… Okazuje się, że Paluchowi paluch odstrzelił Mieszczuch, bo… chciał zastrzelić wilka! A czemu, skoro nie ma pozwolenia na broń, ani rzekomo broni nie posiada? Ha! Bo jak się zastrzeli 60-kilogramowego wilka, to człowiek czuje się mężczyzną. Mieszczucha policja pakuje do radiowozu, a on dalej wrzeszczy, że jak nie on, to Paluch też nie, sugerując widzowi, że panowie na wyścigi chcieli dopaść wilka, stąd całe strzelanie do psa i inne złośliwości. Pewnie restauratorowi chcieli na gulasz sprzedać.
Nie pamiętam, kiedy ostatni raz oglądałam coś równie żenującego i prostackiego. Oparte na miernej fabule, z rozprawą rodem z paradokumentalnych seriali producenckiej stacji, w klimacie magla i tabloidowego skandalu. Ciskanie chamskimi frazesami, jak to wszyscy w gminie/powiecie kłusują, jak to można się poczuć mężczyzną (ja jak poluje, to się jakoś męska nie czuję, ani bardziej damska, ani w ogóle bardziej inna, niż zazwyczaj…), to zagrywki najniższego sortu. Prawnik, który wskakuje w środek sprawy i rozprawy, ciskając paragrafami sądu w twarz, sądu, który siedzi jak kwoka na jajach, przyjmując z wdzięcznością każde bohaterowe słowo, dziwaczny restaurator, który obcemu chłopu chwali się, że ma dziczyznę „ciiiiii, prosto z lasu!”, wreszcie dwóch sądzących się wrogów, którzy zusammen do kupy idą w las na wilka, żeby jeden drugiego mógł postrzelić…(mimo, że jeden już dawno miałby zatrzymaną broń, gdyby w „realu” toczyło się wobec niego postępowanie o zastrzelenie psa) – wszystko to sprawia, że ogląda się odcinek z niedowierzaniem i niesmakiem. W dodatku poszarpane sceny, przeplatane bez ładu i składu wątki, cała masa niejasności i niedomówień pozwala mi podejrzewać, że albo cały serial jest totalnie do bani i bez sensu, albo ten odcinek i wątek „łowiecki” miał jedynie za cel obsobaczyć środowisko myśliwskie, zrównać z chorymi psychicznie kłusownikami i dać widzom kolejny ochłap, którym mogliby podsycać swoje niechęci.
Całej reszty serialu nie rozumiem, ale nie widziałam innych odcinków, więc też rozumieć nie mogę. Sztywno tam w tym filmidle, smętnie, prawnicy szukają odpowiedzi na swe problemy w Google, a muzyka drażni natężeniem dźwięku i niedopasowaniem totalnym do przewijających się po ekranie scen. Miało być podobno jak w „Ally McBeal”. Hm… I jest – Ally też mi się kompletnie nie podobała.

Komentarze