Leśny savoir-vivre. Część I – Myśliwy

Przeglądając komentarze pod artykułami dotyczącymi łowiectwa można rozróżnić kilka rodzajów osób wrogo do naszego środowiska nastawionych: szalonych pseudo-eko, którzy owładnięci emocjami i utopijnymi wyobrażeniami o świecie za nic w świecie nie dadzą się do nas przekonać, tak zwanych trolli, którzy „hejtują” równo i polityków, i nauczycieli, i policjantów, i krawcowe, i pracowników stacji benzynowych i wszystkich i wszystko i w ogóle i w szczególe. Z tymi dyskusja w ogóle mija się z celem, a nawet zdrowym rozsądkiem. I jest też grupa ludzi, którzy może nic by do myśliwych nie mieli, gdyby nie przykre z nimi doświadczenia. Na tę grupę sami sobie dzielnie zapracowaliśmy, będąc w lesie i polu chamami, zwykle z wielkopańskimi aspiracjami. Dlatego też, choć żadna ze mnie dama i bywam przykra dla otoczenia, postanowiłam spisać kilka zasad, do jakich sama się stosuję w trakcie polowania. Uważam w swej bucie, że gdyby wszyscy się do nich stosowali, grono naszych przeciwników byłoby znacznie mniejsze…
1. Nie wrzeszcz na ludzi w lesie
„Było słoneczne, październikowe popołudnie. Wraz z mężem i dziećmi spacerowaliśmy po lesie, gdy nagle jakiś oszołom w zielonym kapeluszu, wymachując bronią, nawrzeszczał na nas, jakim prawem łazimy po lesie, jak tu jest polowanie.” Nieprawdopodobne? A gdzież tam! Niektórym z nas wydaje się, że las to ich własność prywatna i nikt poza nimi samymi nie ma prawa się tam kręcić. Żalą się na to spacerowicze, żalą grzybiarze, uskarżają fotografowie, przyrodnicy, ornitolodzy, entomolodzy, nawet niektórzy myśliwi na własnych „kolegów”, którym wydaje się, że jak „obsikane”, to ich. Las jest naszym wspólnym dobrem, każdy ma prawo z niego korzystać, również w trakcie polowania. O ile przyjemniej dla wszystkich jest zagadać ze spacerowiczem, stojąc na stanowisku, informując go na co dziś polowanie, czy już coś jest na pokocie, poinstruować, aby był ostrożny, bo nagle z zarośli może wypaść wataha dzików, albo chmara jeleni. Kilka dobrych razy zdarzyło mi się pogawędzić z ludźmi, ręką machając na dane pędzenie, bo po przejściu rozgadanej babuleńki to nie ma siły – już nic z lasu nie wyskoczy… I ani mnie nie ubyło, ani nawet zielony kapelusz mi z głowy nie spadł. A ludzie odchodzili z uśmiechem na twarzy, a nie pianą na pysku.
2. Uwagę zwracaj grzecznie i rzeczowo - marchewka, nie kij!
Straszenie paniusi z pieskiem, że się jej pieska zastrzeli, albo udawanie, że dzwoni się na policję w tej sprawie niczego nie uczy. Są jednostki oporne na wiedzę, ignoranci, chamy i olewusy, ale często zwrócenie uwagi ludzkim głosem, wskazując na niebezpieczeństwo, jakie może spotkać puszczonego luzem w lesie psa (wnyki, paści, rozjuszony dzik) skutkują lepiej, niż wrzaski i groźby. Podobnie z hałasującymi dziećmi – lepiej zainteresować ich odgłosami natury, kusić, że jeśli będą cicho, to zaraz zobaczą słodkie sarenki, niż drzeć się, że się im nogi powyrywa i w gardła wepchnie. Na kłusowników i śmieciarzy szkoda czasu – lepiej w bezpiecznej odległości wykonać telefon na policję, spisać numery rejestracyjne i nie wychylać się, niż ucierpieć w starciu z przestępcą. Pamiętajmy, że wielu kłusowników posiada nielegalną broń i na prawdę nie warto grać bohatera i strażnika lasu, bo może się to zakończyć tragicznie.
3. Nie kryj się w krzakach, jakbyś robił coś złego
Nie każdy jest duszą towarzystwa, a niektórzy wręcz krępują się rozmową z nieznajomymi. Ale widok uzbrojonego człowieka chowającego się przed spacerowiczami za drzewem/krzakiem, uciekającego truchcikiem, nasuwającego głębiej kapelusz, żeby tylko nie musieć się odzywać, jest na prawdę dziwaczne i podejrzane. Kiedy bowiem widzę takiego delikwenta, na myśl przychodzą mi same brzydkie rzeczy: czemu umyka przed ludzkim wzrokiem? Czemu się kryje, jak złoczyńca? Może tymże złoczyńcą w istocie jest!? Nie chodzi mi o to, byśmy latali za ludźmi i narzucali im się ze swoją konwersacją, zwłaszcza, gdyśmy na indywidualnym z podchodu i nijak nie pasuje kłapać dziobem. Ale miły uśmiech, nawet półgębkiem, skinięcie głową, uchylenie lekko kapelusza i ciche „Darz Bór” czy „Szczęść Boże/Borze” nic nie kosztuje, a od razu taki myśliwy sprawia wrażenie pozytywnej postaci, miłej, uprzejmej, grzecznej, świadomej swojej w lesie obecności i wcale się z nią nie kryjącej. Pewnie, że możemy trafić na niechętnych nam, albo upierdliwców, albo aspołecznych, ewentualnie strachliwych – i zamiast uśmiechu zwrotnego usłyszymy wiązankę, albo ujrzymy tuman kurzu za plecami intensywnie się oddalającej postaci… Ale to już świadczy o nich, a nie o nas.
4. Jeśli twój pies zrobi coś brzydkiego – napraw szkody
Na polowaniu mogą się zdarzyć rzeczy przeróżne. Pamiętam, jak kiedyś przechodziliśmy obok gospodarstwa, a rozochocona suka Kolegi, zamiast mozolnie poszukiwać bażantów, zadławiła w emocjach zwykłą kurę. Zamiast uciekać w popłochu i chować truchło za pazuchę, Kolega babinie po ludzku zapłacił, w dodatku na tyle godziwie, by dostać błogosławieństwo i ową kurę na rosół, na zdrowie! Ale czytałam też w niejednym komentarzu o jaśniepanach, którzy nie tylko nie potrafili psa przypilnować, nie tylko nie umieli wysupłać paru złotych rekompensaty, to jeszcze szastali bluzgami na prawo i lewo, czując się chyba panem na włościach, strofującym pańszczyźnianych chłopów. Takich ewenementów nie lubimy!!! Podobnie jak znawców tematu wyzywających rolników w trakcie szacowania szkód rolnych… Idzie później niczemu niewinny myśliwy w pole i zbiera wiązankę za „kolegę”, który naubliżał rolnikowi od matołów i innych takich…
5. Nie śmieć, a wręcz śmieci zbieraj!
Zdarzyło mi się usłyszeć zarzuty, że myśliwi śmiecą, ba, piją na ambonach, bo pod nimi wiecznie jest pełno puszek i butelek po rozmaitych alkoholowych napojach. Naturalnie zawsze tłumaczę, że ambona nie ma pola siłowego i nie tylko myśliwi mogą do niej podejść, wejść na nią, spożyć i naśmiecić, ale jednak ludzie nader często zamiast pomyśleć, wolą mielić ozorami i pytlować, jak to myśliwi piją i śmiecą. Dlatego istotne jest dbanie o porządek wokół urządzeń myśliwskich, ale również zbieranie po sobie łusek po nabojach i odpowiednie zabezpieczenie patrochów, by nie straszyły postronnych.
6. Bycie myśliwym nie uprawnia cię do braku szacunku wobec nie-myśliwych
Spotkałam się z zarzutami, że ktoś stał się nadęty i arcy-ważny, bo jest myśliwym. Słyszałam o „kolegach”, którzy po wstąpieniu do PZŁ zaczynali zachowywać się inaczej, traktować dawnych znajomych z politowaniem, zamykać się w ich mniemaniu wielce elitarnym kręgu ustrzelbionych. „Fajny był z niego chłopak, ale odkąd zaczął polować, to tylko z doktorkami i prokuratorkami się trzyma, a dla nas już ani czasu nie ma, ani dobrego słowa.” Naturalne, że jeśli zaczyna się bardzo intensywnie polować, to automatycznie więcej czasu spędza się z Kolegami po strzelbie, ale niektórzy faktycznie wpadają w jakich samozachwyt, jakieś poczucie nadzwyczajnej wyjątkowości i zadzierają nosa ponad wszelką miarę. Z pewnością fakt, iż uzyskałeś uprawnienia łowieckie świadczy o Twoim zaangażowaniu, wiedzy, włożonej w to ogromnej pracy i poświęcenia, ale… nad Twą głową nie rozjarzyła się aureola, nie wyrosły Ci złote skrzydła, ani Twemu wejściu do pomieszczenia nie towarzyszy uroczysta muzyka. I 116 tysięcy innych Polaków dokonało tego samego, więc poza uznaniem nie należy Ci się specjalne traktowanie i oklaski. Możesz być nadal sobą – to znaczy więcej niż wszelkie pozy i nadęcia.
Myślę, że gdyby każdy z nas wykazywał się najzwyklejszą w świecie kulturą osobistą, zasady powszechnie stosowane w społeczeństwie przenosił też na niwę łowiecką, to mielibyśmy znacznie mniej zajadłych przeciwników, którym łowiectwo wcale nie przeszkadza – zostali po prostu urażeni przez konkretną z nim związaną osobę.
UWAGA! Absolutnie nie mam się za ideał, bo bywam czasem wręcz chamowata, a o moim wrednym charakterku niejeden miał okazję się przekonać. Ale kiedy wbijam się w myśliwskie łachy, od razu wstępuje we mnie anioł: z każdym spacerowiczem, rolnikiem, turystą zamienię chętnie i uprzejmie parę słów, jak na mnie warczą, to robię smutną minkę i biorę gady na litość, a nawet kilka osób udało mi się choć troszkę do nas przekonać. Niewyparzona gęba mi łagodnieje, wzrok się rozjaśnia, a nadęta mina ustępuje miejsca delikatnemu i przyjaznemu grymasowi. Skoro więc nawet ja potrafię, to każdy z Was również ;)

Komentarze