Wycieczki w obce tereny, czyli słowo o dzikich zwierzętach na terenach zurbanizowanych

Dotarła do mnie ostatnio wieść o sarnie uwięzionej między ekranem akustycznym przy autostradzie, a siatką, która miała go zabezpieczać przed wandalami. Siatka posiada bramki, zamykane na klucz i prawdopodobnie sarna dostała się na zamknięty teren w czasie, gdy ktoś jedną z takich bramek pozostawił otwartą. Osoba, która zgłaszała problem na lokalnym forum internetowym, wcześniej informowała o zaistniałej sytuacji Policję, Straż Miejską, Nadleśnictwo, Koło Łowieckie dzierżawiące dany obwód i miejscowego weterynarza – nikt nie był w stanie wskazać osoby odpowiedzialnej za pomoc zwierzęciu w takiej sytuacji, każdy za to wiedział, że to nie on. Och, przepraszam – policjant obiecał skontaktować się z Urzędem Gminy, jednak nazajutrz zwierzę nadal przebywało w pułapce. Znów zatem „cywilny” świadek wziął sprawy w swoje ręce, poinformował mailowo Urząd Gminy oraz Generalną Dyrekcję Dróg Krajowych i Autostrad, której logo widniało na jednej z bramek. Czy to zgłoszenie było strzałem w dziesiątkę, czy też któreś z dnia poprzedniego poskutkowało, nie wiadomo, jednak sarna w końcu opuściła zagrodzony teren i, miejmy nadzieję, bezpiecznie wróciła na łono natury.
Coraz większa ekspansja człowieka i zajmowanie kolejnych połaci „dzikich” terenów przez zabudowę mieszkaniową czy gospodarczą prowadzi do kurczenia się naturalnego środowiska występowania gatunków dzikich zwierząt. Szukają one zatem swojego miejsca pośród zabudowań, między ludzkimi osiedlami, nierzadko zachęcane przez dokarmiających je mieszkańców, lub łatwy dostęp do pokarmu na niezabezpieczonych śmietnikach. Co powinniśmy zrobić, jeśli zauważymy dzikie zwierzę między blokami mieszkalnymi, w ogrodzeniu, które gdzieś utknęło i nie może poradzić sobie z wydostaniem z nienaturalnego dla niego środowiska? Oto jest pytanie!
W niektórych miastach i gminach istnieją procedury postępowania w przypadku stwierdzenia obecności dzikich zwierząt w miejscu, w którym absolutnie przebywać nie powinny. Są wyznaczone służby, które jako pierwsze mają obowiązek zareagować, najczęściej jest to straż gminna/miejska. Jednak nie jest to ogólnopolska właściwość, nie ma ogólnego, odgórnego przepisu regulującego postępowanie w takiej sytuacji. Prawnicy dowodzą co prawda, że obowiązek interwencji w takich wypadkach leży na gminie, jednak jest to zbyt mglista interpretacja obowiązku utrzymania ładu i porządku na terenie gminy. Biorą pod uwagę powyższe, można domniemywać, że jako podmiot zobowiązany do utrzymania ładu i porządku, interwencję winna podjąć Policja, stąd też najczęściej właśnie 997 jest wybieranym przez postronnych obserwatorów zdarzeń numerem. Jednak to także tylko i wyłącznie interpretacja, nigdzie nie ma jasnego zapisu o obowiązku podjęcia takiej interwencji.
Moglibyśmy założyć roboczo, że w momencie stwierdzenia obecności dzikiego zwierzęcia w terenie zurbanizowanym powinniśmy wykonać telefon do Urzędu Miasta/Gminy, który z kolei wyznaczy podmiot odpowiedzialny za usunięcie zwierzęcia. Problem pojawia się jednak w godzinach, w których Urząd nie pracuje, a także kiedy najzwyczajniej w świecie przypadkowy świadek sytuacji nie zna numeru telefonu do Urzędu. Nawet te Samorządy, które wprowadziły regulaminy postępowania, nie mają do końca rozwiązanego problemu, bowiem natrafiając na sarnę w centrum obcego miasta o 1 w nocy, nie będę miała możliwości przeczytać regulaminu i postąpić zgodnie z jego zaleceniami, dzwoniąc do wskazanej w nim jednostki, stowarzyszenia, czy osoby. Odruchowo wybiorę 112, z nadzieją, że osoba po drugiej stronie słuchawki będzie wiedziała jak należy postąpić i rozwiązać szybko sprawę.
Czyż nie należałoby zatem rozważyć pracy nad jednym, ogólnym i odgórnym sposobem postępowania w takich sytuacjach? Na przykład, abyśmy mieli pewność, że po wybraniu ogólnego telefonu alarmowego i zgłoszeniu się dyżurnego, wiedział on będzie zawsze do kogo zadzwonić i przejmie odpowiedzialność za rozwiązanie sytuacji? Z pewnością te Samorządy, które od lat mają ustalone procedury, mogłyby służyć za wzór i pomóc w opracowaniu efektywnych i jasnych przepisów. Warto byłoby włączyć aktywnie fundacje i stowarzyszenia, które w swoich statutowych zapisach mają ochronę zwierząt: rosną one jak grzyby po deszczu, promują się w mediach, ale telefon z prośbą o interwencję w sprawie sarny czy dzika odkładają szybciej, niż odbierają.
Na portalu Prawo dla Samorządu odnalazłam bardzo ciekawy tekst odnośnie aktualnego stanu prawnego, po którego lekturze każdy zauważy konieczność pochylenia się nad wypracowaniem jasnego i przejrzystego modelu postępowania – obecnie możliwość spychania z jednych na drugich odpowiedzialności za przywrócenie zabłąkanego zwierzęcia do naturalnego środowiska jest tak wielka, że zwierzę może go nie doczekać.

http://prawodlasamorzadu.pl/2013.09.30dzikie-zwierzeta-w-miescie.html

Komentarze