Quo vadis, Ministrze?

Jak grom z jasnego nieba spadła na nas w ostatnich dniach 2014 roku informacja o zmianie okresów ochronnych na dziki. Na lata 2015-16 został skrócony okres ochronny na lochy, a w województwie podlaskim  całkowicie go zniesiono. Jakieś przecieki pojawiały się już wcześniej, straszące brać łowiecką tym pomysłem, ale naiwnie wierzyliśmy, że to niemożliwe i nieprawdopodobne. A jednak…
Na początku grudnia dyskutowaliśmy w gronie znajomych o projekcie zakładającym całoroczne strzelanie loch – żadne z nas nie kryło oburzenia, że w ogóle taka myśl mogła zrodzić się w czyjejś głowie. Rzucaliśmy tezy, że bzdura, że dziennikarska kaczka,  ot, ktoś coś źle usłyszał. Zarzucaliśmy autorom pomysłu nieznajomość tematu, przedmiotowe i ordynarne traktowanie myśliwych – jako rzeźników, utylizatorów, chłopców na posyłki, oraz kozły ofiarne, na które można zrzucić wszelkie idiotyczne pomysły. Już oberwaliśmy za łosia, którego niewielu z nas chce widzieć w swoich odstrzałach (z uwagi na zaniedbania RDOŚ i dopuszczenie do nieograniczonego niczym rozrostu populacji, a wraz z nią milionowych szkód leśnych), obrywamy za dziki, których ewidentnie jest zbyt wiele z racji zmian w gospodarce rolnej i rodzajach uprawianych roślin (przeklęta kukurydza!), teraz oberwiemy dalej – i za to, że dzików nadal będzie zbyt dużo, i za to, że strzelać można do loch nawet w okresie rozrodu i prowadzenia młodych. MOŻNA, bo absolutnie NIE TRZEBA, a w moim osobistym poczuciu NIE WOLNO.
Jak pisał Kolega Andrzej Brachmański, nadszedł oto czas wielkiej próby i egzaminu z etyki łowieckiej, na który wzywa nas Ministerstwo. Głęboko wierzę, skróć jednogłośnych negatywnych komentarzy do nowelizacji ustawy, że zdamy go jako środowisko.
Zostawmy to jednak, bo jeszcze się taki nie urodził, który by wszystkim dogodził i szkoda nad tym głową kręcić. Ja osobiście czuję ogromny niedosyt, że wcześniej nie wychwyciliśmy tego projektu i nie przesłaliśmy, jako prywatni myśliwi, swojej opinii i komentarza, sprzeciwu, wyrazu oburzenia i głośnego, wyraźnego protestu. Czuję niedosyt, że temat ten olały środowiska ekolożów, którzy tak ostro obrzucali nas łajnem, gdy Minister (a NIE MYŚLIWI!) chciał znieść moratorium na łosie. Teraz jakoś dziwnie milczeli – nie wiedzieli, czy dostali „coś”, aby nie wiedzieć? Czuję żal, że potraktowano nas jak egzekutorów.
Problemu nadmiaru dzików nie rozwiąże skrócenie okresu ochronnego, tylko odpowiednia selekcja płciowa i wiekowa, która to ureguluje strukturę watah i pozwoli na postarzenie populacji. Nie pomoże tłuczenie do nich cały rok, a zmiany w gospodarce rolnej. Sami myśliwi nie uzdrowią sytuacji, niezbędne jest wsparcie ze strony naukowców, opracowanie strategii szerokich i interdyscyplinarnych działań, regulującej nie tylko okresy ochronne, ale też włączającej działania rolników, leśników, mieszkańców przedmieść i miast, którzy przecież też funkcjonują w tej samej co dziki rzeczywistości i mają na ich populację pośredni wpływ.
Strzelając oczywiście ograniczy się populację dzika, ale robić to trzeba z etyką, rozwagą i namysłem, by za kilka lat nie ocknąć się i nie ogłaszać moratorium na dziki, Panie Ministrze. Koleżanki i Koledzy, zdajmy ten trudny egzamin celująco, nomen omen. Wierzę w Was!
Darz Bór!

Komentarze