Oni, fałszywi myśliwi – ja jestem prawdziwy myśliwy!

Czwartkowy poranek, za oknem wszechobecna zimowa „burota” i „smutnota”. Kawa jeszcze nie zdążyła dogadać się z mózgiem, w dodatku źle mi się spało i jeszcze gorzej wstawało. Owinięta wełnianą chustą usiłuję zagrzać zwoje mózgowe, gdy nagle dostrzegam komentarz pod jednym z postów o „darzborowym browarze”, jakoby „prawdziwy myśliwy piwa nie pijał”. Oj, jak zagrzało, jak krew zawrzała, a para poszła uszami i piana pyskiem!
Ach, z Kolegą Tadeuszem w końcu doszliśmy do porozumienia, że obydwoje mamy jednakowe zdanie na temat „prawdziwych myśliwych”, ale gdyby nie mój podły humor i zniesmaczona mina, moglibyśmy dialogu nigdy nie nawiązać. Cała ta sytuacja doprowadziła jednak do refleksji: co powoduje, że niektórzy tak bardzo pragną być „prawdziwsi” niż inni? Że chcą wyznaczać kierunki, jakimi reszta musi podążać, a jeśli tego nie zrobi, to biada jej i ostracyzm? W odpowiedzi na, jak się okazało satyryczny, komentarz Kolegi Tadeusza, odparowałam swoim zwyczajem, że podobno prawdziwy myśliwy ma wąsy i brzuch, więc ja się do tej grupy nie zaliczam. A następnie, że już wolę pozostać sobą, co zresztą zawsze jest zgodne z prawdą. I chyba właśnie w tym tkwi jeden z problemów „prawdziwych”! Nie tylko myśliwych, ale wędkarzy, rolników, Polaków, kobiet i mężczyzn, matek i ojców, szefów, księży i kogo tam bądź. Bowiem ja wszystkich „prawdziwych” podzieliłabym ich na dwie grupy: niezdecydowanych i nadzdecydowanych.
Niezdecydowani mają niskie poczucie własnej wartości. Nie czują się specjalnie przekonani do tego, kim są i co robią. Mało tego, niezbyt lubią samych siebie, nie wiedzą za bardzo, co mogliby sami ze sobą zrobić. Nadmiernie przejmują się opinią innych ludzi, nawet tych całkiem głupich i niezorientowanych. Przyjmują to, co ktoś im mówi, a nawet wmawia. Potrzebują jednocześnie twardych ram i wytycznych, do których mogą się dopasować, aby wreszcie odnaleźć jakąkolwiek tożsamość. Nie zastanawiają się, czy ta tożsamość im odpowiada, bo do jej uzyskania są w stanie porzucić wszelkie własne cechy i preferencje, byle tylko być „kimś”. I to wykorzystują „nadzdecydowani”…
Ci z kolei to banda bufonów, którzy uważają, że zjedli wszystkie rozumy i najlepiej wiedzą, co dla każdego dobre. Wszystkim dzieciom na kolkę pomoże napar z kory dębu, a każda ryba weźmie na kalifornijską dżdżownicę! Do Nieba pójdą tylko te osoby, które zrobią to, to i to, a prawdziwy Polak musi lubić schabowego – jak nie lubi, to Żyd albo Ruski. Skoro Wielkie JA lubi, to wszyscy muszą. Skoro Wielki JA sądzi, to reszta niech nie wymyśla i nie dopuszcza wątpliwości. Och, ileż to razy słyszałam, jak się ma ubierać prawdziwy myśliwy! A co powinien jeść, a czym się myć, a w czym prać ubrania… Na wszystko Wielcy Prawdziwi mają złote środki, które jeżeli nie działają, to wyłącznie przez to, że stosujący je jest Fałszywy Myśliwy.
A wiecie co ja na to? Że wolę być Dajrotą, niż takim Prawdziwym Myśliwym. Wolę mieć różowe paznokcie i czapkę z daszkiem (jakże zbrodniczą, wszak jeno kapelusz wolno, zielony!), niż komukolwiek cokolwiek narzucać. Wolę wieczorem, przed kominkiem wypić kubek czystka, niż domową, dereniową nalewkę. Wolę zjeść sarninę w kukurydzianej tortilli, gdy mam taką chęć, niż w gęstym sosie na mące i śmietanie, z ziemniakami z wody. I nawet wolę to, że jako Dajrota mogę nie lubić wątróbki, chociaż przecież Prawdziwy musi lubić.
Nie powiem Wam, żebyście byli Dajrotą. Bądźcie Martą, Gośką, Łukaszem i Maćkiem (czy jakże tam Wam mama z tatą dali na imię), ubierajcie się na polowanie wygodnie, schludnie i ciepło, kupujcie taką broń i amunicję, z jakiej dobrze Wam strzelać i na jaką Was stać, miejcie takiego psa, którego będziecie szanować i kochać, a z którym każda, nawet najgorsza chwila w łowisku będzie słodka. Postępujcie tylko zgodnie z prawem i etycznie wobec świata, korzystając najczęściej i najobficiej z tej uniwersalnej etyki: nie czyń drugiemu, co tobie niemiłe. Wsłuchajcie się w samych siebie, dojdźcie ze sobą do porozumienia, poukładajcie się wewnętrznie, a wtedy staniecie się Prawdziwymi Wami – to cenniejsze, niż bycie „prawdziwym myśliwym”, wymyślonym przez jakiegoś gogusia czy damulę.
Darz Bór!

Komentarze