Urządzenia łowieckie – zamykać, czy nie zamykać?

Internet to niewysychające źródło inspiracji do kolejnych tekstów. Raz inspirują je przeciwnicy łowiectwa, raz sami myśliwi, często-gęsto zaskakując mnie swoimi poglądami. Gdy natrafiłam na post ze zdjęciem ambony opatrzonej tabliczką „urządzenie łowieckie – zakaz wstępu”, to gęba mi się wykrzywiła jak po Karmi. Naturalnie dałam upust swemu powątpiewaniu w zasadność takich tabliczek w komentarzu pod wpisem, ale z niesmakiem zauważyłam mnogość podobnych w wymowie tabliczek umieszczanych na ambonach. Skoro zatem jest to coraz powszechniejsza praktyka, posłuchajcie paru słów, które ma Wam do powiedzenia leśna baba, co z niejednym przeciwnikiem łowiectwa miała do czynienia i niejednego argumentu przeciw wysłuchała.
1. Alienacja krokiem wstecz
Wiele osób nie ma zielonego, nomen omen, pojęcia o łowiectwie. Nie wiedzą, jakie struktury tworzy Polski Związek łowiecki, jakie wymagania należy spełnić, by zostać myśliwym, jakimi obwarowaniami otoczone jest każde polowanie, ba, nawet wyjście w łowisko. I cóż z tego, spyta pewnie wielu Kolegów. A to, że ludzie, którzy nic o myśliwych nie wiedzą, bardzo łatwo padają ofiarami manipulatorów i wierzą w głupoty, serwowane np. przez LPM lub Fundację Viva. Co to ma wspólnego z zamkniętymi ambonami? Utwierdza tychże nieuświadomionych w przekonaniu, że myśliwi to podstępna grupa społeczna, która faktycznie ma coś do ukrycia – po co bowiem zamykałaby przed ogółem swoje podejrzane budowle, gdyby była w pełni uczciwa? Po drugie, skąd ludzie mają się dowiedzieć, czymże taka ambona jest i do czego służy, jeśli zamkniemy ją przed nimi? Mówiąc im z góry, że to nic dla nich, zamykamy się przed ludźmi z zewnątrz, symbolicznie zamykając ambony… Czy ktoś lubi podejrzanych, nie do końca poznanych osobników, którzy chowają się po krzakach i dziwnych domkach na drzewach? No nie wiem…
2. Polak na przekór
Niestety nasi rodacy mają taką właściwość, że wprost uwielbiają łamać zakazy. Jeśli zatem przywalimy na czymś zakaz wstępu, stereotypowy przekorny Polak nie tylko z radością tam wlezie, ale jeszcze co bardziej dumny ze swego osiągnięcia pozostawi na ambonie jakiś dowód swej obecności. Jednemu wystarczy wyłamana kłódka, inny nabazgrze coś miłego na ścianach, jeszcze inny zdewastuje wnętrze. Tylko dlatego, że jego uwagę w trakcie spaceru przykuł znak „zakaz wstępu” i on, mocarz i siłacz, musiał udowodnić zawieszającemu go, że ma gdzieś wszelkie zakazy.
3. Samolubki i samozwańcy
Kolejna sprawa, to negatywny odbiór zawłaszczania części lasu dla grupki ludzi. Nie dość, że wiele osób spogląda na nasze środowisko złym okiem, gdyż uważają nas za samozwańczych władców lasu (i niestety niektórzy Koledzy swoim nieeleganckim zachowaniem potwierdzają brzydki stereotyp), to jeszcze budujemy w ogólnie dostępnych miejscach zamknięte i ograniczone enklawy wyłącznie dla siebie. Samolubne stwory!
Tak, ja wszystko rozumiem. W moim eks-Kole również był problem niszczenia ambon przez wandali, ale wierzcie mi, zamykanie ich na klucz nie uchroni ich od piły czy ognia. Monitoring to jeszcze zbyt droga zabawa, a nawet najtańsze fotopułapki przy każdym urządzeniu zrujnowałyby budżet Koła, zatem moim zdaniem najważniejsza jest współpraca z mieszkańcami obwodów na rzecz ochrony ambon, zwyżek i paśników. Wszak każde ustrojstwo tkwi na czyjejś ziemi, a informacja, iż wandale kręcą się po jego polach, lasach i łąkach z pewnością wzmoże czujność gospodarza. Znam sytuację, gdy w pewnym obwodzie miejscowa młodzież doglądała pilnie ambon miejscowego koła, gdyż w zamian mogła korzystać z nich do woli, tak celem obserwacji przyrody, fotografowania krajobrazów, jak i nawet… letnich randek! Oczywiście w czasie, gdy żaden myśliwy nie użytkował ich do polowania.
Nie zachęcałabym może do wieszania napisów: „ambona myśliwska – zapraszamy”, bo to również mogłoby być poczytane jako forma prowokacji, przez idiotów, których jak zwykle nie brakuje. Ale nic złego nie ma w oznaczeniu jej: „ambona myśliwska – własność Koła XYZ w Chrzebrząszczynie”. Nie kusi, nie korci, informuje i wskazuje właściciela. A sama ambona posłuży nie tylko myśliwym, ale turystom, przyrodnikom, „podglądaczom” i fotografom. Im więcej osób będzie mogło z niej skorzystać, tym więcej „nadzorców” społecznych taka ambona będzie miała. Może nawet jakieś lokalne kółko fotograficzne zechce pomóc przy remoncie? Nie będziemy wiedzieć, jeśli nie otworzymy się na innych potencjalnych użytkowników, chociażby zdejmując zakazy wstępu.
A co Wy sądzicie?

Komentarze