Do dnia dzisiejszego nie miałam pojęcia
o istnieniu pani Katarzyny Śliwy-Łabacz i nie było mi z tego powodu
przykro. Nie miałam szczególnej chęci i potrzeby, by tę osobę publiczną
poznawać, a zwłaszcza, by poznawać jej fascynujce opinie na temat pewnej
grupy społecznej oraz tej grupy matek. Skoro jednak wątpliwa
przyjemność uświadomienia sobie bytności pani Katarzyny w Polskiej
polityce mnie spotkała, moim obowiązkiem moralnym jest ustosunkowanie
się do niej. Na wstępie poinformuję Was tylko, że Pani Katarzyna jest
konsultantem w Parlamentarnym Zespole Przyjaciół Zwierząt pod batutą
posła Suskiego, który to poseł chciał myśliwym penisy mierzyć, aż
wreszcie własnego ojca opluł publicznie za to, że go za młodu na
polowania zabierał (ojciec mógł przecież pić i bić jak „normalni”, a
zachciało mu się z gówniarzem czas wolny spędzać – skandal i patologia,
zaiste!).
Dzięki mediom społecznościowym mogłam się
dowiedzieć, że niedawno Pani Śliwie-Łabacz ktoś okaleczył psa. W jaki
sposób, to wiemy tylko z jej własnej, subiektywnej relacji, a mianowicie
wedle Pani Katarzyny pies został postrzelony. Nie wiadomo z czego, nie
wiadomo gdzie, nie wiadomo przez kogo. Ach, pardon! Pani Kasia wie, że
przez myśliwego! W dodatku syna prostytutki, będącego czynnym
alkoholikiem (i pewnie złodziejem, bo każdy pijak to złodziej).
Czy Pani Katarzyna ma prawo do złości? Owszem. Do złości, żalu, rozgoryczenia, do wściekłości nawet na siebie samą, że psa na tyle nie dopilnowała, iż jakaś menda go okaleczyła (sadysty bronić nie będę, bo zaiste musiał być to ktoś podły). Może być zła na tę konkretną osobę, nie dziwi mnie to wcale! Ale czy ma prawo życzyć określonej grupie społecznej, realizującej zadania ustawy o prawie łowieckim, żeby pozdychali, bo są podludźmi i skurwysynami? No, nie wiem, nie wiem, ale ja się na standardach w polityce nie znam i być może w Polsce nie są tak wyśrubowane, jak choćby w USA. Może w Polsce prostak spod budki z piwem może stanowić prawo, oraz doradzać w jego stanowieniu za publiczne pieniądze, ja jestem blondynką i z tej racji mam prawo nie wiedzieć.
Czy Pani Katarzyna ma prawo do złości? Owszem. Do złości, żalu, rozgoryczenia, do wściekłości nawet na siebie samą, że psa na tyle nie dopilnowała, iż jakaś menda go okaleczyła (sadysty bronić nie będę, bo zaiste musiał być to ktoś podły). Może być zła na tę konkretną osobę, nie dziwi mnie to wcale! Ale czy ma prawo życzyć określonej grupie społecznej, realizującej zadania ustawy o prawie łowieckim, żeby pozdychali, bo są podludźmi i skurwysynami? No, nie wiem, nie wiem, ale ja się na standardach w polityce nie znam i być może w Polsce nie są tak wyśrubowane, jak choćby w USA. Może w Polsce prostak spod budki z piwem może stanowić prawo, oraz doradzać w jego stanowieniu za publiczne pieniądze, ja jestem blondynką i z tej racji mam prawo nie wiedzieć.
Pani Katarzyna nie jest Roksaną
Wydymańską z Popierdółek Niżnych, którą zna proboszcz, sklepowa i siedem
koleżanek z klasy B, rocznik 2000. Jest osobą piastującą istotną i
nobilitującą funkcję, pracuje przy ustanawianiu prawa, w imieniu
wszystkich obywateli Rzeczpospolitej Polskiej. Tymczasem ok. 120 tysięcy
tych obywateli posyła w diabli, by zdechli, a najlepiej się po pijaku
poodstrzeliwali, ich matki (czyli kolejne 120 tys. obywateli) wyzywając
pośrednio od kurew, oskarżając tę rzeszę o nieudowodniony czyn, który
nie został przez żadne służby póki co nie zweryfikowany, nikt nie został
zatrzymany, nikomu nie przedstawiono zarzutów, nawet nie wiadomo, czy
faktycznie i z czego pies był postrzelony. Mało tego, nie robi tego w
domu, w dużym pokoju, po kolacji, tylko na forum publicznym, jakim są
media społecznościowe. Tytułuje myśliwych podludźmi oraz imitacją
człowieka, która niegodna jest rozmowy z nią i jej guru, posłem Suskim –
to już nie kpina, a jawna ksenofobia, w dodatku w bardzo niepokojącym
wydaniu: skoro Pani Katarzyna zajmuje się konsultacjami ustaw, to może
za chwilkę wpadnie na myśl, by myśliwym odebrać prawa wyborcze, a
wreszcie obywatelskie, bo jej się coś wydaje i ma jakieś przeczucie?
Czy wyobrażacie sobie, co byłoby, gdyby
Pani Śliwa-Łabacz powiedziała to samo o policjantach, strażakach,
bibliotekarzach, szewcach, sprzedawcach maszyn rolniczych czy
działkowiczach? „Działkowicze to podludzie, zdechnijcie, dopadnę
skurwysynów” – czy przeszłoby to bez echa w mediach? Nie sądzę. Skąd w
nas zatem tyle olewactwa, że Suskiemu płazem uszło włażenie myśliwym do
majtek, a pani Śliwie pewnikiem ujdzie teraz wyzywanie matek myśliwych,
ich samych stawiając osobno i niżej, niż istoty ludzkie? Nie stać nas na
veto, sprzeciw i odpór mowy nienawiści? Wydaje mi się, że należy
sporządzić odpowiedni list otwarty i wysłać go nie tylko do Pani
Katarzyny, ale również jej przełożonych (innych, niż rozradowany postawą
swej podopiecznej poseł Suski, sam w dzieciństwie skrzywdzony srodze,
do dziś po traumie niepozbierany).
Każdy ma prawo do własnych poglądów,
nawet tych brzydkich i niepoprawnych politycznie. Ale jeżeli zaczyna je
forsować w polityce i ustawodawstwie, mamy do czynienia z zalążkami
totalitaryzmu. Niebawem wybory – myślcie, co robicie.
Komentarze
Prześlij komentarz