Kupujemy okulary cz. IV – Dajrotowe wybory

Już dość Wam naobiecywałam, zatem dziś rozwikłanie postawionych przeze mnie w poprzednich wpisach zagadek. Najpierw opowiem, na co ja osobiście zwróciłam uwagę przy wyborze moich idealnych okularów strzeleckich.
Najważniejszą dla mnie sprawą było naturalnie bezpieczeństwo moich oczu. Okulary musiały posiadać najwyższej klasy atest, jeżeli chodzi o zabezpieczenie oczu przed rykoszetem, uszkodzeniami mechanicznymi spowodowanymi nie tylko nadlatującymi przedmiotami czy tych przedmiotów odłamkami, ale również gałęziami drzew, czy insektami. Słowem: tworzywo, z którego są wykonane musi być twarde odporne na uderzenia. Dodatkowo sprawia to, że nie muszę się obawiać połamania okularów, jeśli wypadną mi z kieszeni, spadną ze stołu, albo nieopatrznie na nich usiądę.
Kolejna sprawa to ochrona przed promieniami UV: ponieważ już i tak posiadam pewną wadę wzroku, dmucham na zimne i nie chcę narażać się na dalsze pogarszanie percepcji tym zmysłem.
Chciałam okularów uniwersalnych, które posłużą mi w różnych warunkach i sytuacjach. Coś na strzelnicę otwartą, coś na strzelnicę zamkniętą, coś na polowanie w pogodne i pochmurne dni, a w sumie coś do samochodu też by się przydało, bo czasem słońce nawala przez szybę, ledwo drogę widać. W grę zatem zaczęły wchodzić takie, które mają kilka kompletów wymiennych szkieł, na każdą okazję i pogodę (tudzież do rozmaitych kreacji).
Ponieważ rozglądam się za porządnymi ochronnikami słuchu (do tej pory najczęściej używałam jednorazowych zatyczek, gdyż zakładane na głowę ustrojstwo wnerwiało mnie okrutnie), istotne było dopasowanie zauszników tak, by nie uciskały głowy pod „słuchawkami”.
Mam krzywą przegrodę nosową, zatem w komfortowym noszeniu okularów korekcyjnych, przeciwsłonecznych, oraz strzeleckich często przeszkadzała mi ta wrodzona wada. Poza tym, w niektórych modelach okularów ten defekt mojej urody był dużo widoczniejszy, niż w innych – chodziło nie tylko o kształt i dopasowanie noska, ale również szkieł okalających tenże (w przypadku niektórych modeli). Potrzebowałam albo idealnie wyprofilowanego nanośnika, albo takiego, który jestem w stanie samodzielnie dopasować, bowiem jest ruchomy.
Ostatnią rzeczą, na którą zwróciłam uwagę, był ogólny wygląd mojej gęby w okularach. Cóż, jako próżna baba nie chciałam wyglądać jak ostatnia pokraka, a właśnie z powodu okrutnie paskudnego wyglądania w okularach, przestawiłam się na soczewki kontaktowe. Wygląd nigdy nie był priorytetem, ale noszenie czegoś ze świadomością straszenia czy śmieszenia otoczenia nie będzie komfortowe dla nikogo. Pytałam Was na Facebooku, które z ukazanych na zdjęciach okularów powinnam wybrać, ale wahałam się najmocniej między trzema modelami okularów firmy Wiley X: Valor, Knife, oraz Saber Advanced. Z uwagi na powyższe, Knife odpadł jako pierwszy, bowiem poza designerskim wyglądem, szkłem balistycznym, pełną ochroną przed promieniami UV, możliwością zamówienia u producenta szkieł balistycznych korekcyjnych, dostosowanych do indywidualnie zdiagnozowanej wady wzroku, oraz przyciemnianymi szkłami, nie mógł zaproponować mi więcej. Valor kusił i korcił, bo nie tylko wygląda obłędnie (zresztą największej ilości recenzentów właśnie ten model się podobał), ale posiada wymienne szkła przezroczyste, przyciemniane i pomarańczowe (ideał dla osób z krzyżową lateralizacją!), a także polaryzacyjne, w zestawie otrzymujemy również  smycz zakładaną na zauszniki, która przy aktywnym strzelaniu (jak bywa na polowaniu) zabezpiecza okulary przed upadkiem na ziemię.
Jednak zwycięzcą okazał się model Saber Advanced, najpopularniejsza i najczęściej sprzedawana opcja od firmy Wiley X. Co mnie w nich ujęło najbardziej? Po pierwsze, mają szeroki wachlarz kolorów szkieł: przezroczyste, żółte, pomarańczowe, Vermillon i przyciemniane. Można zakupić zestaw z dwoma kompletami szkieł, z trzema kompletami szkieł, oraz same szkła, odrębnie. Pozwolą mi zatem użytkować się w najróżniejszych warunkach atmosferycznych i oświetleniowych, a także na wzbogacanie zestawu o nowe szkła, jeżeli jakieś inne opcje pojawiłyby się dla tego modelu. Ja wybrałam wersję ze szkłami: Smoke Grey (przyciemnione), Light Rust (pomarańczowe) i Vermillion (cynober), czyli 309 w katalogu.
Do zestawu dołączona jest wygodna gumka, którą można szybko i bezboleśnie zastąpić zauszniki – sprawia to, że pod czapką, kapeluszem, ochronnikami słuchu, okulary są absolutnie niewyczuwalne. Mało? Wspominałam, że mam problem z przegrodą nosową, która za nic ma zasady symetrii. Otóż, w Saberach ustawienie odpowiedniej szerokości „noska” to kwestia sekundy. Ściskamy ruchomy nosek palcami jak najciaśniej, po czym zakładamy okulary i delikatnie dociskamy je na nosie, aby nanośnik sam ułożył się wedle naszego organu powonienia.
Mało? Wspominałam, że mam wadę wzroku. Owszem, noszę soczewki, bo okularów nie cierpię i wyglądam w nich jak upiór (tudzież pani nauczycielka od biologii, co wychodzi na jedno), ale nie wiem, czy w przyszłości coś mi się nie pokiełbasi ze ślepiami i nie będę zmuszona przerzucić się na okrutne denka od Amareny. Saber Advanced posiadają możliwość instalacji na nanośniku, od wewnętrznej strony, dedykowanej wkładki na szkła korekcyjne, które za kilka złotych możemy zamówić na wymiar i pod własną wadę u optyka. Instalacja owej wkładki do dwie sekundy, zdjęcie ich również. Ochrona i korekta wzroku w jednym – dla mnie bomba!
Mało? To teraz coś nie tylko o Saberach, ale o wszystkich okularach marki Wiley X. Możecie powątpiewać, możecie niedowierzać, ale testów nie da się oszukać – szkła i oprawki, z których wykonane są okulary amerykańskiej marki, są najbardziej wytrzymałymi na świecie. „Przeżywają” strzał ze śrutu „2” z 12-stki, z odległości  5 metrów, rykoszety z „9”-tki, i to zarówno szkła, jak i oprawki! Szkła bez problemu wytrwają jeżdżenie po nich samochodem, uderzanie kilkukilogramowym młotkiem, próby złamania, wygięcia, strzaskania na różne sposoby – widziałam to wszystko na własne oczy, na żywo, nie na filmie. Bez filtrów, bez efektów specjalnych, ot tak, w czasie szkolenia, jakie przeprowadzał dla nas Thomas Weaver, wprost z europejskiej filii Wiley X w Danii. Szkła Wiley X posiadają najwyższy obecnie na całym świecie atest, 825-830 FPS, pozostawiając daleko w tyle wszystkie inne okulary strzeleckie i szkła balistyczne.
Poza tym, w Saberach nie wyglądam jak ostatnia łajza, a dodatkowo nie smyram po szkle rzęsami, bo regulacja noska pozwala mi utrzymać je w odpowiednim oddaleniu i komforcie.
Wybrałam Saber Advanced, bo spełniły wszystkie moje wymagania, jakie miałam wobec idealnych okularów strzeleckich. Knife i Valor drażniły mą próżność, bo wyglądają obłędnie – ale wyglądem nie zmieszczę się pod pałąkiem „słuchawek”, ani nie wyostrzę swego sfatygowanego latami czytania po ciemku wzroku. Z pewnością będą świetnym wyborem dla strzelców taktycznych, fanów ASG, oraz kierowców, dla których to wydają się być stworzone – ja pozostanę przy swoich, zwłaszcza z ich vermillionowymi szkłami! Niech się różowi Rok Różowych Łowów!

Komentarze