No to się naratowaliśmy…

Na nic zdał się nasz trud, moi Drodzy, na nic nasze listy, argumenty, nadzieje, wiara, że oto jesteśmy częścią jakiejś wspólnoty, demokratycznej i troskliwej, dbającej o interesy wszystkich swoich członków. Liga Strzelecka nie została wprowadzona do terminarza zawodów centralnych, co oznacza, iż decyzja o jej likwidacji nie została poddana ponownej dyskusji po naszych apelach, oraz tym samym utrzymana w mocy. 15 lat tradycji poszło się huśtać, mimo sprzeciwów szeregowych członków PZŁ.
Rodzi się zatem pytanie, czy jako członkowie Polskiego Związku Łowieckiego możemy decydować o sobie samych? Ano możemy, pod warunkiem, że sami sobie coś zorganizujemy. Przykładem niech będzie choćby moja akcja „Rok Różowych Łowów”, która ruszyła i zebrała plony, zanim otrzymała patronat PZŁ. Przykładem niech będą lokalne zawody, organizowane przez prywatne osoby i organizacje pozałowieckie, Przykładem niech będą imprezy, wydarzenia, wystawy, które wymykają się patronatowi zarządów okręgowych, kół łowieckich, a są inicjowane przez szarych, burych i niemych wedle władz Związku myśliwych.
Liczba oddolnych inicjatyw będzie stale wzrastać, ponieważ chcemy uczynić coś dla siebie, dla swych bliskich, dla rozwoju strzelectwa, kynologii, sztuki i kultury łowieckiej, kulinariów czy rzemiosła z łowiectwem związanego. Powoli wymykamy się sztywnym ramom, szukamy nowych dróg, nowych rozwiązań, nowych sposobów na powiązanie polowania z innymi swoimi pasjami, jak motoryzacja, malarstwo, śpiew, czy projektowanie mody. Każdy z nas wnosi do wspólnoty nową jakość, nowe możliwości – jeżeli nawet „góra” nie wyraża na nie zapotrzebowania, nie znaczy to, że są w ogóle niepotrzebne! Jak się okazuje, dopóki czekaliśmy, aż „góra” pochyli się nad naszymi pomysłami, w świecie myśliwskim niewiele się działo. Ostatnie lata to coraz szersza promocja łowiectwa, która idzie właśnie „z dołu” i przynosi znacznie lepsze efekty. Naturalnie, nie oznacza to, że mamy zwolnić Władze Związku z obowiązku inicjowania kolejnych prołowieckich akcji, organizacji i finansowania zawodów strzeleckich, prób i konkursów psich, czy też badań naukowych. Jednak nic innego, jak nasze lenistwo i ubezwłasnowolnienie powodują, że „nic się nie dzieje”. Mamy siłę, mamy pomysły, mamy prawo do decydowania o tym, w którą stronę chcemy skierować swoją energię, na jakie działania. Możemy organizować się w kluby, nawet nieformalne, w fundacje, w stowarzyszenia, a z pomocą innych organów i instytucji oraz osób prywatnych robić masę pozytywnych rzeczy. Spełniać się i inspirować innych. Do roboty, moi Drodzy, a robota ta zaprowadzi nas w przyszłość, w której okaże się, że nie tylko o własnej pracy możemy decydować. Tylko musimy zmienić swoje myślenie i poczuć się wreszcie pewni siebie, odpowiedzialni, świadomi praw i obowiązków – przysiąść fałdów i stać się specjalistami. Od siedzenia z założonymi rękami i narzekania jeszcze nic, poza bólem dupy, nikomu nie przyszło.
Darz Bór!

Komentarze