Dziś Dzień Kobiet, zatem wpis wypada
również poświęcić płci pięknej. Tytuł sugeruje jakieś memuary
tajemniczego Ryszarda, o lekkim zabarwieniu erotycznym, jednak nic z
tych rzeczy – dziś będzie pieśń pochwalna na cześć mojego Koła, „Ryś” w
Żegocinie, które to od lat słynie wielką otwartością na Diany i w swojej
50-letniej historii przyjęło ich kilka w swój poczet.
Z pewnością na tle całego kraju moje Koło
jest wyjątkowe: oto mamy niewielki obwód, w którym ilość zwierza nas
nie rozpieszcza, a jakoś chętnie do nas lgną nowi, szczególnie młodzi
myśliwi i adepci łowiectwa. Średnia wieku w naszym Kole wynosi ok. 45
lat, co na tle całego kraju jest wynikiem wyjątkowym. Ale nie o młodych,
a o pięknych miało być: pozwólcie mi skrótowo przeprowadzić się przez
poczet Dian „Rysia”. Pochwalić się możemy, iż już w latach 60-tych
przyjęliśmy pierwszą niewiastę w swe szeregi. W tych latach w całej
Małopolsce polowało ledwie kilkanaście kobiet, Koleżanka Danuta nie była
zaś wcale figurantką, na siłę zaciągniętą do łowiectwa przez męża czy
ojca, a polujący z nią w ówczesnym czasie wspominają ją jako
zdeterminowaną myśliwą, z charakterkiem. Pokazać go potrafiła nie tylko
na łowach, ale również podczas prac w Komisji Rewizyjnej, której była
przewodniczącą. Z początkiem lat 70-tych do Koła wstąpiła kolejna Diana,
Teresa, która dzierżyła przez chwilę tekę Sekretarza Koła – obie panie
pożegnały się z Kołem jeszcze w okresie PRL, emigrując zagranicę w
poszukiwaniu lepszego życia. Również w latach 70-tych do Koła wstąpiła
Koleżanka Halina, córka i żona myśliwego, chętnie towarzysząca
najbliższym w łowach nie tylko jako bierny obserwator, ale aktywny
współpracownik. W latach 80-tych gościliśmy u siebie dwie stażystki,
które jednak nie związały myśliwskiej kariery z „Rysiem”, a na kolejną
Dianę trzeba było czekać aż do schyłku lat 90-tych. Za to była to bardzo
wyjątkowa Diana!
Andzia jest córką myśliwego, ale nie to
jest najbardziej wyjątkowe – wraz z ojcem trudni się szlachetną sztuką
sokolnictwa. Dobrze pamiętam jej ślubowanie, gdy jako bardzo młody
podlotek „dobrą zazdrością” zazdrościłam jej pierwszej kozy. Andzia jako
pracownik społeczny również nie próżnowała, zasiadając w Komisji ds.
kontaktów ze szkołami i gminami, której zadaniem było promowanie
pozytywnego wizerunku myśliwego wśród społeczności lokalnej. Dziś nikogo
taka inicjatywa nie dziwi, jednak przeszło 15 lat temu wcale nie była
popularna! Obecnie Andzia już nie poluje w naszym Kole, jako kolejna
„ofiara” emigracji – zawsze jednak będzie ciepło i serdecznie witana w
naszych progach!
Kolejną Dianą w naszym panteonie jest
Magda, pochodząca z myśliwskiej rodziny. Polowali jej ojciec, bracia i
mąż, cóż zatem dziwnego, że i ona zaraziła się tą pasją? Od 2006 roku
była dumną ozdobą pocztu sztandarowego, zasiadała w Komisji Rewizyjnej,
sekretarzowała zebraniom, a przede wszystkim zawsze jest doskonałym
towarzyszem łowów. Nie sposób się przy niej nudzić, czy smucić, nawet
najlichsze polowanie potrafi zmienić w fiestę swoim radosnym śmiechem i
niegasnącym humorem.
Ostatnia jestem ja. Ostatnia, do tej
pory! Bowiem cały czas czekamy na kolejne Koleżanki, z otwartymi
ramionami i serdeczną atmosferą. W tym wszystkim nie sposób nie
wspomnieć o żonach i córkach myśliwych, które same nie polując, od lat
nieprzerwanie wspomagają Koło swoją pracą, pomocą przy prowadzeniu
dokumentacji, organizacji imprez, w których chętnie biorą udział, swoim
mężczyznom nie wydzielając czasu na dobrą zabawę. Czasem nieoceniona
okazuje się herbata i kanapka, wręczone po wykonaniu prac gospodarczych,
albo pyszne, domowe ciasto przyniesione na walne zebranie.
W trakcie pięćdziesięciu lat w „Rysiu”
polowało (jako członkowie) sześć Dian, a dwie dodatkowe odbywały staż
łowiecki. Poznałam kilka Kół w trakcie swojej łowieckiej kariery, ale
jeszcze żadnego z tak liczną babską świtą – może u Was kobiet jest/było
więcej? Podzielcie się w komentarzu swoimi doświadczeniami!
A wszystkim kobietom polującym – Darz Bór!
Komentarze
Prześlij komentarz