Partia Razem razem z Niech Żyjąmami pisze nam prawo łowieckie – jest śmiesznie :)

Partia Razem weszła w koalicję z ruchem Niech Żyją (tym samym, który na profilu FB zbierał wypowiedzi swych fanów dotyczące m.in. zabicia mnie ;) widać nie wszyscy „niech żyją”). Ogłosili postulaty dotyczące „nowego, lepszego prawa łowieckiego”, które będzie chroniło życie i zdrowie ludzi oraz dobrostan zwierzyny – to dosłowny cytat, nie wymyśliłam tego złośliwie. Pozwolę sobie zacytować również postulaty, a pod nimi zamieścić własny do nich komentarz:
Źródło: https://www.facebook.com/partiarazem/photos/a.430709850430410.1073741828.430323810469014/686307248204001/?type=3&theater
1. Utworzenie niezależnego od Ministerstwa Rolnictwa i Ministerstwa Środowiska inspektoratu złożonego z naukowców odpowiedzialnego za uzgadnianie planów łowieckich, tworzenie listy gatunków łownych oraz określanie okresów polowań i poddawanie planów łowieckich ocenom oddziaływania na środowisko. Muszą być one tworzone z troską o zachowanie narodowych zasobów przyrodniczych, a nie dla kultywowania tradycji myśliwskich.
Dajrowy komentarz: Parta Razem ewidentnie chce wydać jeszcze trochę publicznej, a zatem nie swojej kasy, aby utworzyć kolejne nikomu niepotrzebne dziwo. Sugeruje, że w Ministerstwach zasiadają niekompetentne osoby (tu akurat mogą mieć częściowo rację), a w magicznym inspektoracie łowiectwa z pewnością zasiądą specjaliści! Naukowcy! Tylko bardzo ciekawe, skąd mieliby oni się rekrutować? Bo jeżeli mieliby to być „naukowcy” pokroju redaktora Wajraka albo jegomość Glaasa, to uchowaj nas borze od takich specy. Podejrzewam, że naukowcy z Uniwersytetu Rolniczego w Krakowie, SGGW, czy Uniwersytetu Przyrodniczego w Poznaniu mogliby nie zagrzać w inspektoracie miejsca, bowiem wypuszczają w świat rzesze leśników i specjalistów z dziedziny łowiectwa, a zatem są nie po programowej linii Niech Żyją-ów i Razemów. 
2. Możliwość wyrażania skutecznego sprzeciwu właścicieli/właścicielek nieruchomości wobec woli włączenia ich gruntów do obwodów łowieckich.Wyrokiem z 10 lipca 2014 r. Trybunał Konstytucyjny stwierdził, że brak mechanizmów prawnych umożliwiających sprzeciw stanowi nieproporcjonalne naruszenie gwarantowanego konstytucyjnie i konwencyjnie prawa własności. Obywatele powinni mieć możliwość odmowy włączania ich ziemi do obwodów łowieckich bez konieczności ujawniania swoich przekonań religijnych i moralnych, na podstawie prostej procedury zgłaszania takiej woli w urzędzie gminy.
Dk: Tu akurat absolutnie się zgadzam! A tak, każdy ma prawo decydować, co na jego podwórku się wyprawia. Niech zgłaszają wolę i niech wola będzie respektowana, jednakże cały czas, z uporem maniaka, powtarzam od lat jedno, czego nikt z myślących nie chce wziąć pod uwagę – niech każda osoba, która wniesie o wyłączenie jej terenu z obwodu łowieckiego, partycypuje w szkodach łowieckich Z WŁASNEJ KIESZENI! Jeżeli ktoś ma życzenie zaburzyć prowadzenie gospodarki łowieckiej, nie powinien bezkarnie popijać herbatki w fotelu, gdy jego sąsiadowi dziki buchtują w ziemniakach, a jelenie objadają młody sad. Weźmy pod uwagę sytuację, w której jeden rolnik otoczony jest zewsząd sąsiadami, którzy na polowanie na swoim terenie nie wyrażają zgody. Cała zwierzyna po chwili siedzi u nich, bezpieczna od myśliwych, na żer wychodząc u niego. Czemu za szkody mają płacić ludzie, którzy chcieliby zapobiec tej sytuacji, ale przez czyjeś widzimisię nie mogą? Niech odszkodowania wypłaca fundusz, do którego dorzucą się wspólnie tak Koła, jak i zadeklarowani wrogowie łowiectwa: jeśli nie chcą rozlewu zwierzęcej krwi (dla nas farby), niechże płacą za utrzymanie tych zwierzątek na cudzej kapuście, ziemniaku i jabłku. Wystarczy zsumować szkody z ostatnich pięciu lat i wyliczyć ryczałt z hektara – ile kto ma powierzchni, na tyle niech partycypuje w odszkodowaniach!
3. Ustalenie odległości wynoszącej 500 metrów od zabudowań mieszkalnych jako minimalnej odległości przeprowadzenia polowania. Współczesna broń myśliwska może razić na wielkie odległości. Obecna odległość graniczna (100 metrów) nie zapewnia bezpieczeństwa osób postronnych przed przypadkowym postrzeleniem oraz powoduje poczucie zagrożenia we własnym domu
Dk: Ten postulat wiąże się z powyższym – otoczony przeciwnikami polowań sąsiad musiałby sadzać myśliwego na zwyżce pośrodku swego terenu, bo nagle wszędzie będzie za blisko zabudowań. Inna sprawa – obecnie zagospodarowanie przestrzenne w Polsce to koszmar i dramat. Każdy buduje tam, gdzie mu się żywnie podoba, nie bacząc na konsekwencje powstania kolejnych zabudowań dla środowiska. Galopująca urbanizacja to znacznie bardziej paląca sprawa, wnosząca zagrożenie dla zwierzyny, niźli strzelanie 100 czy 500 m od zabudowań. Jesteśmy świadkami znikania obwodów łowieckich, właśnie z powodu zabudowywania ich w totalnie przypadkowych miejscach, bez jakiegokolwiek pomyślunku i rozwagi. Człowiek wchodzi w siedliska zwierząt, potem mając pretensje tak do nich, za zbuchtowany trawnik i objedzony kwietnik, jak i do myśliwych, którzy nie strzelają – a w moim „starym” obwodzie już trudno znaleźć miejsca, w których od zabudowań mamy 100 metrów. Co dopiero, gdy odległość wzrośnie do 500?
Odległość nie jest jedynym kryterium wykonywania strzału, ale o tym Koalicja woli nie wspominać. Słowa takie jak „kulochwyt” są dla nich albo abstrakcją, albo celowo pomijane, by wzbudzać w społeczeństwie strach nie tylko przed myśliwym, ale również przed bronią. Rozbrojenie Polski było bowiem jednym z postulatów Partii Razem. Cóż, po nitce, do kłębka…

4. Delegalizacja wprowadzania do obrotu, sprzedaży oraz używania myśliwskiej amunicji ołowianej, szkodliwej dla środowiska i ludzi. Ołów to jeden z najbardziej toksycznych metali ciężkich. Wprowadzany do środowiska w postaci amunicji myśliwskiej zabija nie tylko dzikie zwierzęta (także chronione), zanieczyszcza wody i ziemie uprawne, ale także zatruwa ludzi. **Co roku w Polsce wystrzeliwuje się w postaci amunicji myśliwskiej nawet do 640 ton ołowiu.***1 To więcej niż emisje ołowiu przez cały polski przemysł i transport łącznie
Dk: Intrygujące, że jedynie myśliwska amunicja ma wg koalicjantów zostać zakazana – o amunicji sportowej i bojowej nie ma słowa. Jak zatem odróżnić jedną od drugiej, poza pewnymi oczywistymi przypadkami? I w jaki sposób myśliwi wprowadzają więcej ołowiu do środowiska, niż sportowcy, w tym reprezentanci Polski w sportach strzeleckich, którzy wszakże muszą jakoś trenować? Nie wiadomo również, skąd tak horrendalny tonaż!? Każdy myśliwy musiałby rocznie wystrzelać w terenie przeszło 5 kg ołowiu, co przy naważce 28g – 55 g na nabój śrutowy robi wrażenie… że ma się do czynienia z wyssaną z palca rewelacją!

5. Całkowity zakaz udziału niepełnoletnich w polowaniach w celu zabezpieczenia najmłodszych przed przypadkowym postrzeleniem i uczestnictwem w niezrozumiałym dla nich cierpieniu i śmierci zwierząt. Zakaz ma obejmować bezpośredni udział w polowaniach, udział i bycie świadkiem zabijania zwierząt, uczestnictwo w nagonce, udział w tropieniu i dobijaniu zwierząt, udział i obecność przy patroszeniu zwłok zwierząt, znakowaniu tusz i ich transporcie, udział w pokocie i innych ceremoniach łowieckich zarówno przed, jak i po polowaniu. Bycie świadkiem tych czynności może mieć negatywny wpływ na rozwój psychiczny i emocjonalny dzieci i młodzieży. Postulujemy także zakaz promowania łowiectwa wśród młodzieży, również w formie pogadanek w szkołach.
Dk: Łowiectwo jest częścią gospodarki i metodą realizacji ustawowych zadań. W takim wypadku powinniśmy zakazać uczenia dzieci o policji, służbie zdrowia, straży pożarnej – przedstawiciele tych zawodów spotykają się z okrucieństwem i cierpieniem nie tylko zwierząt, ale przede wszystkim ludzi, co tym bardziej powinno wzbudzać traumę u młodych, czyż nie? Jedyna różnica to taka, iż myśliwi są społecznikami, zaś reszta to osoby zatrudnione i opłacane z budżetu państwa. Lekcje o łowiectwie przynoszą wymierne efekty, bowiem liczba myśliwych z roku na rok stale wzrasta, zatem nie traumatyzowanie młodych, a efektywność jest prawdziwym powodem, dla którego Koalicja usiłuje odsunąć prawnie myśliwych od młodzieży.
6. Całkowity zakaz dokarmiania zwierzyny łownej, które jest przyczyną niekontrolowanego wzrostu populacji zwierząt i konfliktów z rolnikami. Zakaz powinien obejmować również wykładanie karmy w każdej postaci na nęciskach. Jak pokazują publikacje naukowe, działalność taka jest nieefektywna i nie zapobiega szkodom w uprawach leśnych i gospodarczych oraz nie sprzyja ochronie przyrody. Istnieją wyraźne dowody potwierdzające, że dokarmianie wspomaga rozmnażanie i wzrost populacji, (czego należałoby w polskich warunkach unikać, mi. z powodu rozrostu populacji dzików) i prowadzi do innych poważnych problemów takich jak wzrost ryzyka chorób pasożytniczych i innych*2. W obliczu zagrożenia przenoszonym m.i. przez dziki afrykańskim pomorem świń (ASF) wszelkie działania wspomagające rozrost populacji tych zwierząt powinny być bezwzględnie zakazane.
Dk: Odniosę się wpierw do ustępu drugiego – w takim wypadku zakazane powinno być uprawianie roli na terenach objętych ASF, bo bez kukurydzy, zbóż, owoców i ziemniaków dziki z pewnością zmniejszą swoją populację. Niech nie będzie niczego!
Co do dokarmiania, osobiście mam naprawdę mieszane odczucia. Kuraki wymagają pomocy zimowej, zaś poletka zaporowe to dziś oczywistość – ochrona przed szkodami w ten sposób faktycznie działa. Wzrost populacji dzika to głównie wynik zmiany uprawianych gatunków roślin, nie zaś prowadzonego od dekad dokarmiania zimowego, czy też tworzenia nęcisk. Wezwania do dokarmiania zwierzyny pojawiają się bowiem już w serii książeczek „Razem ze słonkiem” autorstwa Marii Kownackiej, wydanej w latach 80-tych ubiegłego wieku – gdyby zatem od dokarmiania  zależała eksplozja liczebności zwierzyny, ta nastąpiłaby najpóźniej w połowie lat 90-tych.

7. Delegalizacja polowań zbiorowych. Podczas polowań zbiorowych duża część zwierząt nie jest zabijana na miejscu, ale odnosi mniej lub bardziej poważne rany. Zwierzęta te długo zmagają się z bólem, często umierają w niewysłowionych mękach lub pozostają kalekie. Zbiorowe polowania powodują także płoszenie gatunków objętych ochroną.
Dk: O polowaniach zbiorowych wypowiedziałam się w tym miejscu i tu powtarzać się nie będę – argumenty śmieszne i postawione z pozycji osoby, która nigdy nie widziała polowania:
http://jagermeisterin.blog.onet.pl/2015/12/31/polowania-zbiorowe-za-i-przeciw-cz-i/

8. Zakaz wykorzystywania psów w nagonkach i szczucia w trakcie tzw. „sprawdzianów” myśliwskich. Jest to metoda okrutna, wiążąca się z wielkim cierpieniem zwierząt
Dk: Psy ras myśliwskich od wieków były wykorzystywane do polowań. W drodze doboru stworzono istoty, których instynktownym zachowaniem jest polowanie, a które bez możliwości spełnienia się w lesie, cierpią. Dziwne, że ci sami obrońcy zwierząt, są zwolennikami puszczania psów w lesie wolno, aby się wybiegały, nie zważając już wtedy na pościgi za sarnami czy inną zwierzyną, tłumacząc je naturalnym psim instynktem! Nie słyszałam nigdy o „sprawdzianach” myśliwskich, zatem do tej części nie potrafię się odnieść.
9. Skreślenie wszystkich ptaków z listy zwierząt łownych. Obecnie w Polsce można polować na 13 różnych gatunków ptaków. Wiele spośród nich to gatunki coraz rzadsze, nawet bez polowania poddawane wielkiej presji człowieka.Zabijanie ptaków nie jest motywowane szkodami gospodarczymi, bo takich nie wyrządzają, to zła tradycja ilustrująca fakt, że myślistwo w Polsce to tylko krwawe hobby nie mające nic wspólnego z ochroną przyrody.
Dk: Do znudzenia można podawać przykład Holandii, w której po zakazie polowań na ptactwo trzeba było zagazować i zutylizować tysiące dzikich gęsi – okazało się, że powodowane przez nie szkody zagrażają gospodarce rolnej i energetycznej (wiatraki). O tym, iż ptactwo nie robi szkód, może mówić jedynie osoba, która wieś widziała w telewizji – od lat sady owocowe są wyniszczane przez hordy szpaków i innych owocolubnych ptaszków, na które polować nikt nie zamierza. Gęsi niszczą oziminę, bażanty z lubością stołują się na ledwo zasianej kukurydzy (łatwiej tam, niż szukać ziarnek w gęstej łące), kaczki żerujące na stawach rybnych niszczą lub wyjadają ikrę. Niesamowite? Nie, całkiem naturalne. O ile utrzymana w ryzach populacja nie czyni znacznych szkód, o tyle jej niekontrolowany rozrost już po chwili zacząłby generować problemy. Nie tylko rolników i hodowców ryb, ale przede wszystkim konsumentów.
Inna sprawa – zarzuca się, iż myśliwi wpuszczają kuropatwy i bażanty, żeby do nich potem strzelać. Jednakże są jedynymi, którzy to czynią! Pomimo, iż nie przez myśliwych, a przez presję drapieżników (w tym chronionych ptaków drapieżnych) oraz zmiany w gospodarce rolnej tak bardzo osłabła populacja kuropatwy, żadna z ekologicznych organizacji nie podjęła się żadnego działania dla jej ratowania. Bo kuropatwa to taki szary ptaszek, ludziom się nijak nie kojarzy, zatem lepiej oddawać dzikie wilki (własność Skarbu Państwa) do wirtualnych adopcji i pobierać miesięczne apanaże z tego tytułu, nie wysilając się zbytnio , czyż nie?

10. Prawo myśliwego do polowania nie może być nadrzędne wobec prawa obywateli do korzystania z lasów, łąk i jezior będących własnością społeczną. Prawo umożliwiające karanie mieszkanek i mieszkańców naszego kraju na podstawie arbitralnego posądzania przez myśliwych o przeszkadzanie w polowaniach uważamy za niedopuszczalne.
Dk: Koalicji chyba wydaje się, że myśliwy pójdzie do prokuratora, palcem wskaże, kto mu przeszkadza, a osoba ta z miejsca zostanie skazana i osadzona. Jednak coraz częściej spotykamy się z sytuacjami, w których zorganizowane grupy przychodzą na polowania zbiorowe, przepłaszają zwierzynę, wyzywają i grożą zgromadzonym myśliwym. Co interesujące, Koaliji przeszkadzają polowania zbiorowe i płoszenie zwierzyny, ale od wielu lat ruch Niech Żyją bierze udział w płoszeniu jeleni w okolicy Białowieży, w czasie rykowiska. Wtedy to jest dobre i właściwe, bo robi myśliwym „na złość” – zwierzyna i jej „dobrostan” jest tu tak naprawdę na szarym końcu. 
11. Nowelizacja nie zapewnia właściwego nadzoru nad myśliwymi. Kontrola NIK z 2015 roku ujawniła, że Polski Związek Łowiecki nie wie, kto faktycznie poluje, kiedy, na co i ile zwierząt zabija. Prowadzona dokumentacja wskazuje, że w niektórych przypadkach działania PZŁ noszą znamiona kłusownictwa.
Dk: Chciałabym dokładnego wyjaśnienia, co autor miał na myśli. Każdy myśliwy wychodzący na polowanie indywidualne posiada odstrzał na określone gatunki, wpisuje się w książkę pobytu w łowisku ze wskazaniem dokładnego miejsca swego pobytu. Po powrocie wpisuje stan ustrzelonej zwierzyny oraz ilość oddanych strzałów. To wszystko wykazuje się w rocznym sprawozdaniu. Jeżeli ktoś z NIK-u zadzwonił do ZG PZŁ z pytaniem, kto o 13: 30 4 września 2015 r. poluje i na co, to zaiste mógł uzyskać odpowiedź o treści: „nie wiem”. Jednak każdy zarządca obwodu łowieckiego prowadzi dokładną ewidencję pobytu w łowisku oraz strzelonej zwierzyny – powyższy postulat to po pierwsze nie postulat, bo nic tu się nie postuluje, a jedynie rzuca niepotwierdzonymi niczym hasłami. 
To by było na tyle. Pozostawiam Was z postulatami i komentarzami – ciekawi mnie, czy Wam również coś nasuwa się na myśl po lekturze. Dzielcie się spostrzeżeniami w komentarzach! Czekam!

Komentarze