Bocian – polski chyba bardziej, niż
nawet sam Orzeł Biały. Ukochany ptak ludu nad Wisłą, wedle podań
przynoszący dzieci, a na pewno szczęście domostwu, na którego kominie
postanowił zbudować swe gniazdo.
Ptak, do którego ja osobiście nie pałam zbytnią sympatią, bo zżera drań zające, pisklęta i jaja wszystkich ptaków gniazdujących na ziemi, a do tego bałagani i nie dość, że ludzkich nie przynosi, to jeszcze swoje dzieci bez pardonu uśmierca, gdy wydaje mu się, że ma ich zbyt wiele. Ale symbole narodowe szanuję i nawet mi do głowy nie przychodzi, by manifestować swe wobec bociana obiekcje; ot, niech sobie klekocze wieczorną porą na łąkach, proszę uprzejmie. Gatunek chroniony – rzecz święta!
Ale nie wszędzie jest jak u nas, nie każdy kraj poważa i szanuje bociana, a są takie, które wręcz narodowy sport uczyniły z polowań na te piękne, skądinąd, ptaki. Co gorsza, nie tylko na nie! W Libanie co roku giną tysiące ptaków migrujących, z których bociany i jaskółki to de facto najmniejszy problem, chociaż każdego Polaka najbardziej oburzający. Ich populacje są w stanie w krótkim czasie się odbudować, gdyż mimo wszystko są liczne.
Znacznie gorzej, że giną również skrajnie rzadkie gatunki, jak m.in. żołna, kraska, czy bocian czarny, objęte nawet zakazem fotografowania, by nie wpływać negatywnie na ich bytowanie na danym terenie.
Ptak, do którego ja osobiście nie pałam zbytnią sympatią, bo zżera drań zające, pisklęta i jaja wszystkich ptaków gniazdujących na ziemi, a do tego bałagani i nie dość, że ludzkich nie przynosi, to jeszcze swoje dzieci bez pardonu uśmierca, gdy wydaje mu się, że ma ich zbyt wiele. Ale symbole narodowe szanuję i nawet mi do głowy nie przychodzi, by manifestować swe wobec bociana obiekcje; ot, niech sobie klekocze wieczorną porą na łąkach, proszę uprzejmie. Gatunek chroniony – rzecz święta!
Ale nie wszędzie jest jak u nas, nie każdy kraj poważa i szanuje bociana, a są takie, które wręcz narodowy sport uczyniły z polowań na te piękne, skądinąd, ptaki. Co gorsza, nie tylko na nie! W Libanie co roku giną tysiące ptaków migrujących, z których bociany i jaskółki to de facto najmniejszy problem, chociaż każdego Polaka najbardziej oburzający. Ich populacje są w stanie w krótkim czasie się odbudować, gdyż mimo wszystko są liczne.
Znacznie gorzej, że giną również skrajnie rzadkie gatunki, jak m.in. żołna, kraska, czy bocian czarny, objęte nawet zakazem fotografowania, by nie wpływać negatywnie na ich bytowanie na danym terenie.
Co tu zrobić? Sytuacja jest wyjątkowo
patowa: w Libanie zakaz polowania obowiązuje nieprzerwanie od 1994 roku.
Tak, dobrze widzicie: ZAKAZ POLOWANIA. Co prawda ktoś napisał jakieś
nowe prawo łowieckie w 2005 roku, ale całkiem zapomniano je wprowadzić,
zatem nadal oficjalnie w tym kraju nie wolno polować. Nikt jednak za
polowanie nie został skazany, a proceder kłusownictwa kwitnie do tego
stopnia, że Internet pełen jest zdjęć masakry ptaków migrujących.
Doskonałą rozrywką stało się strzelanie w lecące stada, aby „strącić”
jak najwięcej osobników. Czy są one potem zjadane? Nie wiem.
Czy jest jakieś rozwiązanie z sytuacji, w
której w jednym kraju dba się o ptactwo, chroni je, stwarza mu idealne
warunki do bytowania, jak to ma miejsce w przypadku chociażby bocianów i
jaskółek, a w drugim odstrzeliwuje je bez mrugnięcia okiem, nie myśląc
ani przez chwilę o katastrofie ekologicznej. Nie będzie bocianów? To
będziemy strzelać do czegoś innego – zdają się mówić nam Libańczycy. Nie
łudźcie się, że podpisanie internetowej petycji ws. zaprzestania
bandyckiego odstrzału w Libanie cokolwiek da. To tak, jakby wierzyć, że
lajkami zbudujecie studnie w Afryce… Skoro lokalne prawo nie jest
przestrzegane, a miejscowi stróże prawa nie ścigają kłusowników, nikt
nie przejmie się międzynarodową gówno-burzą w Internecie.
Dla mnie ta sytuacja ma jeszcze jedno
dno: to zakres zasady „wolnoć Tomku w swoim domku”. My sami, polscy
myśliwi, nieraz oburzonym na zdjęcia z safari tłumaczyliśmy: ale w
Afryce poluje się na lwy, słonie i nosorożce, bo kasa z tego zasila
rezerwaty. To co, że u nas jest chroniony – na Białorusi wolno strzelać
do głuszców. Teraz Libańczycy mogą nam odpowiedzieć: a u nas się strzela
do bocianów, bo tak nam wolno i tak nam się podoba. Skoro za jednym
zamachem strącę pięćset, to znaczy, że jest ich na tyle dużo! A mogą
jeszcze dopowiedzieć: strzelamy do tego, bo to potem zjadamy, w kraju
jest bieda i to nasze jedynie źródło białka.
I co? Teraz sytuacja wygląda inaczej?
I co? Teraz sytuacja wygląda inaczej?
Tak, owszem, w RPA, Namibii, na Białorusi
itp. prowadzi się plany łowieckie, a ponieważ żyją one (te kraje)
również ze sprzedaży polowań, muszą dbać o odpowiednio liczne populacje.
Jednak dla osoby niezaznajomionej z tematem odstrzał wilka na Słowacji
jest tym samym, co wilgi w Libanie – odstrzałem gatunku chronionego!
Czasem zatem warto zastanowić się, nim wyciągnie się argument: tam się
na to poluje, bo tam tego jest dużo (a widziałam go nieraz na
internetowych forach). Jak widać w linku poniżej – w Libanie bocianów
również jest dużo. Różnica jest taka, że w Libanie nie ma planu
łowieckiego, ani nawet prawa do polowań, zatem safari to łowy, a
odstrzał żurawi to kłusownictwo.
http://www.wykop.pl/artykul/1748296/niewyobrazalna-masakra-ptakow-migrujacych-w-libanie/
http://www.wykop.pl/artykul/1748296/niewyobrazalna-masakra-ptakow-migrujacych-w-libanie/
Co możemy zrobić? Pojęcia nie mam! W
państwie, w którym nie przestrzega się prawa interwencja z zewnątrz
wydaje się bezcelowa. Poprosimy? Pokrzyczymy? Państwo z 20-procentowym
bezrobociem, utrzymujące się głównie z usług…? Co my im możemy?
No właśnie… Jakieś pomysły?
Komentarze
Prześlij komentarz