Strój – słowo to oznacza komplet
odzieży, ubiór noszony w określonych okolicznościach. Od niego pochodzi
czasownik „stroić się”, oznaczający przywdziewanie czegoś „ekstra”,
odświętnego, wyszukanego, na specjalną okazję. Każdy członek Polskiego
Związku Łowieckiego wie, jak wygląda organizacyjny „strój” PZŁ, a ja
wciąż, niezmiennie od lat zastanawiam się, czy słowo „strój” nie jest
tutaj użyte na wyrost…
W ciągu przeszło 10 lat przynależności do
PZŁ wiele razy brałam udział w debatach na temat naszych „mundurów”.
Nie spotkałam jeszcze człowieka, który uznałby ich fason i kolor za
twarzowy, wyjściowy, estetyczny. Niestety, krój garnituru bardzo mocno
przypomina siermiężną modę wczesnego PRL, a barwa niewiele ma wspólnego z
kolorami występującymi w naturze - bliżej jej do butelki po
Jagermeistrze. Sznur brzydko kontrastuje z resztą ubioru i w zasadzie
tylko guziki są ponadczasowo myśliwskie, bo z poroża. Niestety, coraz
częściej wykonywane z tandetnej imitacji… Kolejna sprawa, to kompletny
brak powiązania stroju organizacyjnego PZŁ z tradycjami polskimi, brak
nawiązań historycznych. Ach, nie, pardon! Toż to istny garnitur, w jakim
towarzysz Bierut chadzał do siedziby KC PZPR, tylko zielony i z
dyrdymałami w formie sznura i dystynkcji! Czy naprawdę dla polskiego
łowiectwa nie było lepszych czasów? Czemu brak nawiązania do epoki
międzywojennej, gdy cieszyliśmy się odzyskaną niepodległością, a dla
mody był to zdecydowanie najwspanialszy okres od czasów baroku!? Czemu
nie dobrać kolorystyki w bezpieczny sposób, aby jak największej liczbie
typów urody pasowała? Cóż, lata temu nikt o tym nie pomyślał, a
wprowadzić takie poprawki do obecnego „garnituru” nie sposób.
Następny mankament, to totalna
niesubordynacja myśliwych wobec obowiązujących do stroju dodatków. Pisał
o tym swego czasu w felietonie dla Gazety Łowieckiej Sławek
Pawlikowski, ja zaś w „Wielkim Atlasie Łowiectwa” wydawnictwa SBM, tutaj
zatem jedynie krótko wymienię najczęstsze popełniane przy noszeniu
„munduru” błędy: koszula w innym kolorze, niż biały, lub z haftami czy
wzorami, fantazyjny krawat lub bolo, kapelusz z przypadku, kolorowe
buty, wpinane w ilości pierdyliarda odznaki, medale, medaliki i broszki.
Cóż jednak zrobić, jeśli chciałoby się podkreślić swoją indywidualność,
lub choć troszkę przyozdobić krawiecki koszmar z gabardyny? Nie będę
rozgrzeszać takiego procederu, bowiem jeśli obowiązujący jest kompletny
strój, a nie tylko jego element w postaci marynarki, to należy
przestrzegać protokołu! Sama go naturalnie nie przestrzegam, bo krawat
dumnie zwisa mi do kolan, a obecne na nim logo niknie w węźle i dopiero
wtedy w pełni wyglądam jak obraz nędzy i rozpaczy. Próbowałam z
aksamitką, jest o niebo lepiej, ale niestety nadal nieprzepisowo. No i
nadal to TEN komplet…
W dyskusji toczącej się kilka lat temu na
jednym z forów ktoś podniósł argument, że zmiana wzoru stroju
organizacyjnego będzie bardzo trudna, bowiem, UWAGA, wielu myśliwych
wykosztowało się na obecnie obowiązujący. Ja kiedyś srodze wykosztowałam
się na buty, ale wiecie co się stało? Po kilku latach zużyły się i
musiałam kupić nowe! Z odzieżą jest tak, że nic nie jest wieczne i co
jakiś czas garderobę trzeba odświeżyć, zatem aby nikt nie wyskoczył z
okna ogarnięty widmem bankructwa na nowe odzienie, może wystarczyłoby
wprowadzić okres przejściowy, w którym obowiązywałyby jeszcze „stare”
wzory?
Na
zakończenie przewrotnie zadam fundamentalne pytanie: czy my w ogóle
potrzebujemy jednego, określonego przepisami związkowymi stroju
organizacyjnego? Nie jesteśmy służbą, a jedynie zrzeszeniem – czy
istnieje potrzeba odgórnej regulacji naszego wyglądu? Ktoś powie, że
gdyby nie „mundur”, to biedni polscy myśliwi nie wiedzieliby jak się
elegancko odziać i wyglądaliby jak nieokrzesana banda. Jednak to bzdura,
bo wiele firm odzieżowych oferuje piękne, eleganckie i gustowne
komplety w stylu myśliwskim, a w sklepach pracują pasjonaci, którzy
pomogą dobrać odpowiedni fason, rozmiar i dodatki. Możemy się też
chlubić, że jesteśmy jedynym narodem posiadającym myśliwski strój
organizacyjny – tylko czy to nie zamach na naszą indywidualność i zbytni
patos? Czy zrzeszeniu wypada unifikować wygląd swoich członków?
Nie odpowiem na te wątpliwości – zostawiam Was z nimi, sam na sam
Komentarze
Prześlij komentarz