Myślistwo = życiowa pasja

Dziś postanowiłam napisać parę słów krytyki, zainspirowana nieco zaglądnięciem na pewne forum, a nieco pierwszym komentarzem (wreszcie! dzięki!) na moim blogu. Komentator mojego poprzedniego postu niemal przeczytał moje myśli! Skoro już nawoływałam do pokazywania się „cywilom”, to należy spojrzeć surowo na to, co chcemy pokazać.
Zdecydowana większość, powiedziałabym, że spokojnie ponad 90% myśliwych, których miałam okazję poznać w ciągu swojego życia, to wspaniali ludzie. Odpowiedzialni, rozsądni, bardzo życzliwi, chętni do pomocy, poświęceń, wymarzeni kompani nie tylko do polowań, ale i rozmaitych akcji społecznych – trzeba podkreślić, że działalność myśliwych to nie tylko strzelanie i trafianie, ale mnóstwo prac gospodarczych, zebrań, obrad, obmyślania strategii właściwego prowadzenia łowisk, nie mówiąc już o dokarmianiu i polepszaniu warunków życia zwierzyny. Pojawiają się czasem jednak osoby, które odbiegają od tego obrazu. Nastawieni na zysk, nie szanujący Kolegów, nierozważni, butni i niepokorni, siejący ferment w środowisku, a czasem nawet zagrażający bezpieczeństwu innych.
Hubertus poruszył kwestię wpuszczania do PZŁ osób ohydnie grubych i bogatych – modlę się, by być taka na starość, bo z kilogramami to sobie w łowisku momentalnie poradzę. Ale rację ma w tym, że zaczyna się komercja i płacenie za podane pod lufę zwierzę. Powiększa się liczba członków niezrzeszonych (nie mam zastrzeżeń do samego bycia członkiem niezrzeszonym, sama byłam przez chwilę, zanim weszłam do Koła), którzy raz do roku wpadają w łowisko i tłuką do czego wlezie, nie zważając na bezpieczeństwo naganiaczy, Kolegów, psów, a nawet szarogęsząc się twierdząc uparcie, że skoro zapłacili, to wymagają. Konsumpcyjny styl życia nie ma prawa istnieć w zdrowym łowiectwie! To stare jak świat zajęcie rządzi się konserwatywnymi, mało zmieniającymi się zasadami, które jak najbardziej ucywilizowaliśmy i dostosowaliśmy do idei humanizmu – co w momencie, gdzie mamy do czynienia z relacją człowiek-dzikie zwierzę jest wielkim i, w moim odczuciu, najwłaściwszym krokiem. Dlatego też nie możemy pozwolić, aby polowanie zamieniło się w gonitwę po sklepie, gdzie z półki zdejmuję zająca, kaczkę, jelenia czy dzika, i to zdejmuję w najlepszym wypadku, bo nieraz wyszarpuję innym, albo „zdzieram z wieszaka” nie bacząc na zniszczenie. Nie jestem przeciwna sprzedawaniu polowań, bo budżety niektórych Kół muszą mieć odpowiednie zasilenie, ale mamy wpływ na to, komu polowania sprzedawać, kogo do Kół przyjmować, kogo w ogóle wpuszczać do Związku.
Na szczęście zjawisko to nie jest jeszcze bardzo rozpowszechnione, przynajmniej w Kołach, z jakimi ja mam kontakt, ale należy dusić zło w zarodku. Kolega komentujący mojego poprzedniego posta poruszył bardzo drażliwy, ale ważny i naglący temat! Myślistwo ma być przede wszystkim olbrzymim szacunkiem i podziwem dla przyrody! miłością! pasją! integralną częścią życia, a nie sposobem na podnoszenie sobie prestiżu, PR-u, czy częścią polityki biznesowej. Na zdobycze trzeba sobie zapracować, a nie kupić je, bo to zaprzeczenie całej, liczonej w tysiącach lat, tradycji łowiectwa. Nie pozwólmy, aby osoby nie mające tak na prawdę nic wspólnego z etycznymi myśliwymi psuły nam wizerunek na całą skalę, tym bardziej, że te osoby to mniejszość!
I nadal będę apelować – pokazujmy się! Wyraźnie, barwnie i gdzie się tylko da!
Darz Bór!

Komentarze