Panna Dianna



W dzisiejszym wydaniu Wysokich Obcasów pojawił  się artykuł o Dianach, a w zasadzie wypowiedzi kilku pań parających się łowiectwem. Fascynujących rzeczy dowiedziałam się z tego… Panowie, z Wami nie da się polować, bo brzydko mówicie i pijecie alkohol! Na dodatek trzeba przy Was udawać gapowatą, bo jak się trafi na macho to … nie wiem  końcu co, zbije czy od razu zabije, ja z macho nie miałam nigdy do czynienia. I dla świętego spokoju trzeba Wam odpuszczać byka, nawet gdy się do niego mierzy, bo się potem obrazicie. Jak tak można?! Wstyd i hańba!
Najbardziej natomiast rozczuliła mnie wypowiedź dziewczyny, która od pięciu lat posiada uprawnienia myśliwskie, ale nigdy nie miała broni i nie strzelała do niczego. Potem ja się oburzam, jak mnie jakiś facet pyta, czy mam strzelbę i byłam kiedyś na polowaniu, a tu są takie bezbronne! Gdyby moją ambicją było jedynie pokazywanie się w mundurze na imprezach, to bym do OSP wstąpiła… Chociaż z drugiej strony znam strażaków ochotników płci żeńskiej i wiem, że tyrać potrafią na równi z panami.
Nie mam pojęcia co miał pokazać ten artykuł, poza podkreśleniem różnic między kobietą a mężczyzną i tym, że chłopy to chamy i półgłówki, ale czego się spodziewać po Wysokich Obcasach. Mam nadzieję, że niektóre wypowiedzi są wynikiem stresu, albo takiego a nie innego przeredagowania (mi też wypowiedź pewien pan kiedyś przekabacił i wyszły lekkie bzdety). Podobają mi się wypowiedzi, w których jest cokolwiek o samym polowaniu, trofeach, bo jak ktoś mi mówi, że jest myśliwym tylko i wyłącznie dla piękna przyrody polskiej, to mnie to bawi równie mocno jak to, że w czasie II WŚ wszyscy żyjący Niemcy byli telegrafistami.
Jedno wiem, pisma w stylu WO, które teoretycznie, feministycznie mają działać na rzecz zrównania płci, usilnie starają się przekonać wszystkich, że mężczyźni są be, a kobiety … no przecież nie im równe, bo też były by be! Kobiety są lepsze, rozważniejsze, nie piją, nie awanturują się, są pokojowo nastawione, a na polowania chodzą podziwiać las. Pierwszych tez miałam kiedyś przecudne zobrazowanie, jak na dyskotece dwie pijane pannice tłukły się o chłopaka aż kości trzeszczały… Mniejsza z tym, niech sobie WO pisze co chce, ale od myśliwych im wara! Albo niech rzetelnie pokażą o co w zabawie chodzi, a nie doszukują się wyższości damskiej nad męską. Mówmy o łowiectwie, o swoim w nim udziale, a nie o mężach i problemach z ich znalezieniem, ojcach i ich ambicjach, czy braciach i ich oddechach na plecach, cokolwiek to znaczy. Chociaż może to ja nic nie rozumiem, bo nie poluję z kobietami zbyt często, może faktycznie lepsze jest pitolenie przy herbatce o bigosie i pasztecie z zająca, niż impreza z historiami pełnymi farby i mięcha, podlana okowitą… Święty Hubercie, spraw, bym się nigdy nie dowiedziała!!!
Podkreślajmy różnice, ale bez wartościowania, co lepsze, a co gorsze, i bez generalizowania. Są mężczyźni zachowujący się jak barany na polowaniach, ale damy też się czasem popiszą wybitnie – facetów jest w tej „branży” więcej, więc logicznie rzecz biorąc więcej jest męskich pomyłek. Pomyłki piętnujmy, ale równo, bez oburzania się, że „uwzięli się na mnie, bo jestem babą”. A panowie też niech nie zwalają wszystkiego na „no wiadomoooo, przecież babaaaa”.
Swoją drogą ciekawi mnie, czy i w jakim Kole jest diana z artykułu, ta bez broni…

DARZ BÓR!

Komentarze