Gatunki ginące w Polsce

Popularny portal informacyjny WP.pl zamieścił ostatnio artykuł o działalności organizacji WWF na rzecz ochrony rysia w Polsce: https://wiadomosci.wp.pl/kompromitacja-ekologow-wwf-zbieraja-pieniadze-na-rysia-ale-sobie-placa-3-mln-zl-pensji-6234457258825345a 
Autor skupił się na dysproporcji pomiędzy darowiznami na ten cel, a faktycznie wykorzystanymi środkami, jednak ja pragnę wskazać na inny problem - bezsens działań bezpośrednich w postaci wsiedlania osobników danego gatunku, hodowanych sztucznie lub sprowadzanych z zagranicy. Wiara w to, że za niską liczebność odpowiadają myśliwi, kłusownicy, czy inna tajemnicza grupa społeczna jest bardziej  naiwna, niż wiara w Wielkanocnego Zajączka. Wpuszczenie siedmiu rysi nie spowoduje nagłej poprawy warunków ich bytowania, a to właśnie one determinują funkcjonowanie gatunku, w tym prokreację. Czemu w Polsce jest mało rysi? Ponieważ środowisko zostało tak silnie zmodyfikowane przez ludzką działalność, że rysie nie chcą w Polsce mieszkać!

W krajach Skandynawii poluje się na rysie bez przerwy. Stan liczebny jest ściśle określony przez naukowców, a pilnowany przez myśliwych. Dlaczego mimo takiej zdecydowanie morderczej antropopresji rysie mnożą się w takiej Norwegii na potęgę, a u nas nawet WWF-owe 500+ nie pomaga? Bo w Skandynawii ludzi jest zdecydowanie mniej niż w Polsce, a poza tym nie włażą z osiedlami domków jednorodzinnych w każdy kąt dzikiej natury! Głównym nieszczęściem polskiej przyrody jest tragiczna koncepcja zagospodarowania przestrzennego, pozwalająca de facto każdemu na budowanie wszystkiego i wszędzie - stąd wieczne konflikty na linii człowiek-zwierzyna. Oto przyczyna wiecznych pretensji, że dziki wchodzą do miasta, że lisy zdychają w tujach przy domu, że sarny zjadają warzywniak, że "coś" rozgrzebało worki ze śmieciami pozostawione dla odbiorcy odpadów za ogrodzeniem. Oto przyczyna wypadków komunikacyjnych oraz ataków wilków na psy w budach. Gdzie Kowalski nie dopadnie skrawka ziemi, tam postawi domek jednorodzinny i będzie wymagał wokół tego domku infrastruktury: sklepu, przedszkola, kościoła, knajpy i galerii handlowej. To nie myśliwi czy ekolodzy wypierają z Polski pewne gatunki, takie jak ryś, głuszec, cietrzew - ba, dwa ostatnie jedynie leśnicy i myśliwi ratują! Jednak jest to o tyle trudne, że brak już cichych, bezludnych leśnych ostępów, w które nie zawita przełajowy bieg memoriałowy, quady "komunistów", czy nawet akcja zbierania śmieci, powodująca ruch, harmider, nadmierną ludzką aktywność - a właśnie tej ostatniej najbardziej podane przeze mnie gatunki nie znoszą. Na wszystkie poluje się w Skandynawii, na Białorusi, w Estonii - tam ludzie nie wpychają się z aparatami fotograficznymi w każdy kąt, nie robią pikników i ognisk, nie urządzają festynów pod lasem i osiedli w centrum puszczy. I poluje się tam wszędzie zbiorowo, bo dzierżawcy i właściciele terenów dobrze wiedzą, gdzie wolno to robić!

WP.pl i inne portale, które pociągnęły temat WWF skupiły się na podkreśleniu nadmuchanych pensji prezesów i zarządu tej fundacji, lecz zapomniały o jednym, o czym ja chcę usilnie Wam przypomnieć - każdy ma prawo dać pieniądze tym ludziom, którym chce. Ze strony fundacji nie ma żadnego oszustwa, bowiem jakiś ułamek poszedł na zakup rysi, a na stronie widnieją raporty i wszelkie dane, ile i na co zostało wydane. Problem jest w ludziach, którzy nie czytają, nie pytają, nie interesują się w najmniejszym stopniu tym, jak są rozdysponowane przekazane przez nich środki. Ale to dotyczy nie jedynie WWF, lecz choćby budżetu Państwa: kto z Was wie ile zostało przejedzone przez parlamentarzystów? Ile wydano na długopisy dla posłów? Ile na wyposażenie biur pracowników ZUS? Ile na kawę dla pracowników NFZ?
A skoro nikt  nie zapytał, na co konkretnie jego 30/50/90 złotych zostanie wydane, a tylko ślepo wierzył, że na wołowinkę (wegańską) dla rysia, by miał pełny brzuszek, to pretensje może mieć tylko do siebie. Ja nie dotuję WWF, bo zdaję sobie sprawę, że adopcja sosny, rysia, czy wilka jest wirtualna i kasa, którą bym przelała na konto nie trafi do sosny Zdzisi czy wilka Bolka. Co oni niby mieliby z nią zrobić? Kupić sobie hamburgera lub worek ziemi ogrodowej? To jasne, że ta kasa trafi do kieszeni koordynatorów. Jeśli tego nie wiesz, to znaczy, że jesteś strasznym ignorantem ;) A ponieważ nie dotuję, to mam serdecznie gdzieś, czy pani prezes zarabia 20 tysięcy, czy 500 tysięcy rocznie. I to samo sugeruję wszystkim przeżywającym z egzaltacją, że "łolaboga, wuwuefy Polakuf okradajo". Wolnoć, Tomku, w swoim portfelu! My skupmy się na zmianie planów zagospodarowania przestrzennego i zapobieganiu niekontrolowanej zabudowie terenów bytowania dzikiej zwierzyny oraz ograniczeniu antropopresji. Wtedy żadne adopcje nie będą potrzebne, a kasę wpłacaną fundacjom donatorzy będą mogli przeznaczyć na dobre wino, kino z przyjaciółmi, albo coś słodkiego.


Komentarze