Beka życia z tym ministrem...

Tworząc wczorajszy wpis miałam chyba jakieś przeczucie, który temat poruszyć... Takim pismem bowiem uraczono nas w dzisiejszy poranek, by nam ciśnienie i bez kawy podskoczyło. Oto Minister Środowiska prosi uprzejmie polskich myśliwych, by ze swych prywatnych portfeli, skarpet, kieszeni i kont wyłuskali jeszcze troszkę złotówek i pod stołem, poza protokołem, w formie nieopodatkowanej, nieuregulowanej prawnie i skarbowo łapówy (bo tak to trzeba nazwać), zatykali rolnikom buzie, które wołają o odszkodowania. 

Dlaczego? A dlatego, że sołtysi odmawiają masowo szacowania szkód łowieckich i nikt ich nie może do tego zmusić, przez co rolnik nie otrzyma odszkodowania i będzie palił opony pod Sejmem złorzecząc rządowi, ministrowi i jego rodzinie do siódmego pokolenia wstecz. Zatem niech myśliwi przekupią prywatnymi pieniędzmi rolnika, by nie szumiał i nie psuł pięknego PR-u nowego ministra. A potem o tym myśliwym powie się w mediach, jak pan Jurgiel, że nie pomaga w walce z ASF i to właśnie przez myśliwego ta choroba w ogóle występuje.

Ja zatem uprzejmie proszę, by minister zgodził się również na lekceważenie przez nas innych przepisów niniejszej ustawy, jak choćby udział dzieci w polowaniu - skoro pozwala, a wręcz uprasza nas o olewanie procedury szacowania szkód, to co mu cudze dzieci w kniei szkodzą? A może inne ustawy też będzie nam wolno mieć w poważaniu? Może zapoluję sobie z granatnikiem, bo tak uprzejmie o to się zwróciłam z prośbą? 

A tak się ministerstwo chwaliło, jak wysłuchało społeczeństwa - weryfikacja nastąpiła w trybie natychmiastowym!

Komentarze