Szkody łowieckie "po nowemu"

https://www.facebook.com/solectwochwalislaw/photos/a.291161254684532.1073741828.291151484685509/387627388371251/?type=3&theater&ifg=1


W całej Polsce padł blady strach na rolników, bowiem ich sołtysi, oddelegowani nowelą prawa łowieckiego do szacowania szkód z ramienia Wójta, masowo odmawiają wykonywania nałożonych na nich obowiązków. Nagle okazuje się, że sołtysom nikt za to nie zapłaci, nikt ich w tej materii nie przeszkoli, nie zwróci za paliwo, nie zwolni z pracy czy innych obowiązków na okoliczność szacowania. Niektórzy wójtowie wyznaczyli do szacowania swoich pracowników, jednak nagle okazuje się, że na inne sprawy urzędowe nie starcza im czasu - a za chwilę księgowe również oburzą się na pozaplanowe delegacje. Cóż, mam chęć zakrzyknąć z ironią: NIESŁYCHANE!

Przez dekady nikogo nie interesowało, że myśliwi szacują za darmo - nie dość, że wypłacają z własnej kieszeni odszkodowania, to pokrywają koszty szkoleń, które przechodzą, dojazdu do pola, oraz poświęcają dzień urlopu, lub są zmuszeni przestawić swój czas pracy w taki sposób, by dostosować się do wymogów przepisów prawa oraz woli rolnika. Potem natomiast słyszą, że łażą po cudzym terenie i strzelają do wspólnego dobra, jakim jest zwierzyna. Aż chciałoby się wrzasnąć czasem: a weźcie sobie, drodzy obrońcy zwierzątek wszelakich, całą tę zwierzynę! Bardzo proszę! Pilnujcie na zmiany upraw, szkolcie się w zakresie szacowania, składajcie gremialnie na odszkodowania za to "wasze" wspólne dobro! No bo jak to? Dobro wspólne, zwierzyna taka Skarbu Państwa, taka wszystkich Polaków, jak podnoszą różne wiwy i inne pracownie, ale płacić za nią ma tylko myśliwy? I to płacić nie tylko odszkodowania, ale również za każdy kilogram tuszy strzelonego zwierza!
Ale myśliwy tak nie krzyknie, bo pojął podstawową zasadę działania tego świata: coś za coś. W Polsce nadal trudno to niektórym zrozumieć... Poluję na czyimś polu, bo dzięki mojemu polowaniu on będzie miał zysk w postaci uprawy. Jeśli zawiodę, to sam słono za to zapłacę. Wielu ludzi nadal nie pojmuje, że grupa ochotników wyręcza państwo i ogół jego obywateli z gospodarowania pewnym zasobem. Możemy zlikwidować PZŁ, ale wtedy nie tylko zostaną powołane państwowe służby "do polowania i zabijania biednych zwierzątek", ale jeszcze każdy przeciwnik łowiectwa zapłaci za to w licznych podatkach. I niech mu się nie wydaje, że skoro bezrobotny czy żyjący z fundacji, to podatki ominie.
Już widać, jak profesjonalnie "państwo" przejmuje część czynności związanych z szacowaniem szkód - zrzucając to na niewykwalifikowanych społeczników, którzy odmawiają wydawania swoich prywatnych pieniędzy na - w ich osobistym odczuciu - cudze interesy. Wójtowie i sołtysi to przedstawiciele władz samorządowych, władz wybranych do reprezentowania społeczeństwa. Jeżeli oni nie pojmują, że właśnie biorą odpowiedzialność za wspólne dobro, jakim jest zwierzyna w stanie wolnym,  to winszuję dalszych prac tak zwanej "strony społecznej" nad utrudnianiem życia myśliwym - będzie tylko lepiej! Bunt sołtysów to najlepszy przykład, jak społeczeństwo pragnie samo zarządzać zasobami zwierzyny i jak poczuwa się do
swojej własności i odpowiedzialności za tę własność.

Zdjęcia: Monika Starowicz
Źródło zdjęć:  https://www.facebook.com/monika.starowicz/posts/10209786302834560 
Pod tym linkiem możecie również poczytać, jak używać Garmin Alpha100 do szacowania szkód - ano tak, bowiem to nie tylko doskonały lokalizator myśliwskiego psa ;)

Komentarze