Dialogi o sztuce cz. 4: "Lisek Gate" i cenzura w Sieci


Dorota: Widziałaś ostatni popis Łowca Tarnowskiego, który rozlał się po całym Internecie i odbił czkawką wszystkim myśliwym? Mam oczywiście na  myśli zdjęcie wypchanego lisa w koszyczku niesionym przez członków PZŁ na mszy świętej w Tuchowie. Co o tym sądzisz?



Autor: Nosacze Łowiectwa
Monika: Ha! Nie do końca rozumiem ideę tegoż performance, ale przecież nie muszę wszystkiego rozumieć. Wielkanoc to jakoś była chyba w kwietniu i raczej tradycyjnie używa się wówczas baranów tudzież zajączków. Taksydermia w koszyczku może zaiste wprawić w konsternację nawet zwolennika awangardy. Zwłaszcza lisia, czyli niejadalna z założenia. Mam wysoki próg tolerancji, ale jakoś mi ten lisek w koszyczku w środku lata nie podchodzi. Sama idea święcenia jest w gruncie rzeczy pozytywna. Może dotyczyć jadła, nas samych, naszych towarzyszy łowów, bo to błogosławieństwo, a błogosławieństw nigdy za wiele. Ale święcić truchło? Na cóż? Zrobiło się i śmieszno i straszno, a nadgorliwość gorsza jest od faszyzmu. Miało być z pompą i spektakularnie, a wyszło jak zwykle. Z jednej strony trąby, mundury, sztandary i futerko w koszyku, a z drugiej komiczna histeria przeciwników łowiectwa, którzy biją w tarabany opłakując owo nieszczęsne truchełko. Swoją drogą o liskach ostatnio w ogóle jest głośno nie wiedzieć czemu. I to z różnych powodów.  Kocham Polskę, bo to wesoły kraj. Św. Stanisławie Barejo, módl się za nami!




D: Niestety nie oglądałam programu "Alarm", który był kolejną petardą rzuconą pod nogi PZŁ, wiem jednak, że wywołał  zamierzony efekt - PZŁ podskoczyło w panice i wykonało niezgrabny ruch, którzy jedni nazwali głosem rozsądku, a inni próbą wprowadzania cenzury. Chodzi mi oczywiście o komunikat Łowczego Krajowego, w którym sugeruje konsultowanie wywiadów z Zarządami Okręgowymi. Sprawa nie jest czarno-biała, a ja dostrzegam duże pole do nadużyć. Mnie samej onegdaj, lat temu długich parę, pewien pan (bo kolegą go nie nazwę) usiłował zlikwidować blog, wnosząc do Okręgowej Rady Łowieckiej o wydanie uchwały w tej sprawie. Nie był to szary, szeregowy myśliwy, a osoba mocno siedząca we władzach okręgowych - dziś pierwszy biegłby do Piotra Jenocha po glejt w tej sprawie! Z drugiej jednak strony same przecież poruszałyśmy ten temat na panelu dyskusyjnym w ubiegłym roku. I pamiętasz dobrze, jak nikłe było zainteresowanie braci myśliwskiej.  Jak sądzisz, jednak cenzura?



M: Twemu panu niekoledze pomyliły się epoki. To ja jestem, Jarząbek... Ech, no i znowu Bareja - patron wszystkich Polaków... Mam odczucie, że nasze zrzeszenie mocno zakorzeniło się w tamtych czasach i nie bardzo bierze pod uwagę, że wiele się zmieniło. Ludzie myślą od pewnego czasu inaczej. Nie wystarczy już pobierać tylko składek i organizować festynów, a potem łaskawie stosować odezwy. To jest ciężka praca w terenie. To jest przede wszystkim praca nad sobą. Władze PZŁ są jak śpiąca królewna. Wiele spraw zaniedbano przez dziesięciolecia. Teraz zbieramy smutne żniwo tej drzemki. Każde, nawet najmniejsze potknięcie to woda na młyn do mediów, które w dzisiejszych czasach nie stosują się już do żadnych kodeksów etycznych i bardzo często posługują się manipulacją. Nawet, jeśli potknięcia nie ma, telewizja chętnie je sfabrykuje, a przeciętny odbiorca uwierzy, bo o myślistwie nie wie nic i można nawciskać mu opowieści z Marsa. Też nie oglądałam „Alarmu”.  Etyka dziennikarska nie sięgnęła bruku, płynie od dawna najbrudniejszym rynsztokiem, ale niestety dopuściliśmy do tego sami. Jako rzecze Towarzysz Wiesław - do niedawna staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy właśnie wielki krok do przodu...  Zanim odbijemy od dna trochę czasu musi minąć. Odezwy to nie jest rozwiązanie problemu, bo nikt już poważnie towarzystwa z ZG nie traktuje. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach i farsie podczas zmian na stanowiskach. Nie, to nie jest cenzura tylko nieudaczne próby zapanowania nad kilkudziesięcioletnim zaniedbaniami podyktowane płonącym zakończeniem pleców. Zarząd zrzeszenia ocknął się z ręką w nocniku, ale dopiero pięć po dwunastej. W kwestii naszego panelu - nieraz rozmawiałyśmy, że przecież śmierć można pokazać pięknie, symbolicznie, z refleksją. Mamy czym się inspirować. Szkoda, że tak mało osób jest tym problemem zainteresowanych. 
Panel dyskusyjny na ubiegłorocznym EXPO Hunting mocno obnażył elitarność naszej pasji. Przyszło sześć osób, w tym chyba trzy nie były myśliwymi... Reszta „elit” pognała na stoisko z kiełbasą. Chleba i igrzysk, a po nas choćby potop. Miałyśmy za mało przaśny repertuar, hmmm?





D: Następnym razem zrobimy bufet i puścimy "Majteczki w kropeczki"... Ale swoją drogą, to całkiem zabawne - Łowczy Krajowy sugeruje konsultowanie wystąpień z Zarządami Okręgowymi, a ledwie kilka dni wcześniej właśnie ze strony kwartalnika administrowanego przez Okręg wypływają tłuste smaczki w postaci liska w koszu... Ja bym się jednak nie odważyła konsultować z nimi czegokolwiek! 


M: Ja też bałabym się takich autorytetów. 

Komentarze