Dorota: Widziałaś ostatni popis Łowca Tarnowskiego, który rozlał się po całym Internecie i odbił czkawką wszystkim myśliwym? Mam oczywiście na myśli zdjęcie wypchanego lisa w koszyczku niesionym przez członków PZŁ na mszy świętej w Tuchowie. Co o tym sądzisz?
Autor: Nosacze Łowiectwa |
D: Niestety nie oglądałam programu "Alarm", który był kolejną petardą rzuconą pod nogi PZŁ, wiem jednak, że wywołał zamierzony efekt - PZŁ podskoczyło w panice i wykonało niezgrabny ruch, którzy jedni nazwali głosem rozsądku, a inni próbą wprowadzania cenzury. Chodzi mi oczywiście o komunikat Łowczego Krajowego, w którym sugeruje konsultowanie wywiadów z Zarządami Okręgowymi. Sprawa nie jest czarno-biała, a ja dostrzegam duże pole do nadużyć. Mnie samej onegdaj, lat temu długich parę, pewien pan (bo kolegą go nie nazwę) usiłował zlikwidować blog, wnosząc do Okręgowej Rady Łowieckiej o wydanie uchwały w tej sprawie. Nie był to szary, szeregowy myśliwy, a osoba mocno siedząca we władzach okręgowych - dziś pierwszy biegłby do Piotra Jenocha po glejt w tej sprawie! Z drugiej jednak strony same przecież poruszałyśmy ten temat na panelu dyskusyjnym w ubiegłym roku. I pamiętasz dobrze, jak nikłe było zainteresowanie braci myśliwskiej. Jak sądzisz, jednak cenzura?
M: Twemu
panu niekoledze pomyliły się epoki. To ja jestem, Jarząbek... Ech, no i
znowu Bareja - patron wszystkich Polaków... Mam odczucie, że nasze
zrzeszenie mocno zakorzeniło się w tamtych czasach i nie bardzo bierze
pod uwagę, że wiele się zmieniło. Ludzie myślą od pewnego czasu inaczej.
Nie wystarczy już pobierać tylko składek i organizować festynów, a
potem łaskawie stosować odezwy. To jest ciężka praca w terenie. To jest
przede wszystkim praca nad sobą. Władze PZŁ są jak śpiąca królewna.
Wiele spraw zaniedbano przez dziesięciolecia. Teraz zbieramy smutne
żniwo tej drzemki. Każde, nawet najmniejsze potknięcie to woda na młyn
do mediów, które w dzisiejszych czasach nie stosują się już do żadnych
kodeksów etycznych i bardzo często posługują się manipulacją. Nawet,
jeśli potknięcia nie ma, telewizja chętnie je sfabrykuje, a przeciętny
odbiorca uwierzy, bo o myślistwie nie wie nic i można nawciskać mu
opowieści z Marsa. Też nie oglądałam „Alarmu”. Etyka dziennikarska nie
sięgnęła bruku, płynie od dawna najbrudniejszym rynsztokiem, ale
niestety dopuściliśmy do tego sami. Jako rzecze Towarzysz Wiesław - do
niedawna staliśmy nad przepaścią, ale zrobiliśmy właśnie wielki krok do
przodu... Zanim odbijemy od dna trochę czasu musi minąć. Odezwy to nie
jest rozwiązanie problemu, bo nikt już poważnie towarzystwa z ZG nie
traktuje. Zwłaszcza po ostatnich wydarzeniach i farsie podczas zmian na
stanowiskach. Nie, to nie jest cenzura tylko nieudaczne próby
zapanowania nad kilkudziesięcioletnim zaniedbaniami podyktowane płonącym
zakończeniem pleców. Zarząd zrzeszenia ocknął się z ręką w nocniku, ale
dopiero pięć po dwunastej. W kwestii naszego panelu - nieraz
rozmawiałyśmy, że przecież śmierć można pokazać pięknie, symbolicznie, z
refleksją. Mamy czym się inspirować. Szkoda, że tak mało osób jest tym
problemem zainteresowanych.
Panel dyskusyjny na ubiegłorocznym EXPO
Hunting mocno obnażył elitarność naszej pasji. Przyszło sześć osób, w
tym chyba trzy nie były myśliwymi... Reszta „elit” pognała na stoisko z
kiełbasą. Chleba i igrzysk, a po nas choćby potop. Miałyśmy za mało
przaśny repertuar, hmmm?
D: Następnym razem zrobimy bufet i puścimy "Majteczki w kropeczki"... Ale swoją drogą, to całkiem zabawne - Łowczy Krajowy sugeruje konsultowanie wystąpień z Zarządami Okręgowymi, a ledwie kilka dni wcześniej właśnie ze strony kwartalnika administrowanego przez Okręg wypływają tłuste smaczki w postaci liska w koszu... Ja bym się jednak nie odważyła konsultować z nimi czegokolwiek!
M: Ja też bałabym się takich autorytetów.
Komentarze
Prześlij komentarz