Fejm się musi zgadzać!

W Polsce ostatnim czasem z rzeczy małych robi się wielkie awantury. Z całkiem małego i dość pokracznie spreparowanego liska, z innego całkiem liska, wyszywanego cekinami, wreszcie z maleńkiej jeno różnicy: czy to cyranka, czy cyraneczka! Okej, wrednie ironizuję... Pomyłka w przypadku tych dwóch gatunków to nie jest mała rzecz, ale też wydarzenia ostatnich dni nie są absolutnie adekwatne do sytuacji. Chociaż? 

Ach, nie wiecie, o co mi chodzi? Otóż kilka dni temu polskie internety obiegło zdjęcie dwóch dziewoi i dwóch ptaków, z czego tylko dziewoje były żywe. Jednym z ptaków był kaczor krzyżówki, a drugi został zidentyfikowany przez ornitologów jako chroniony gatunek - cyranka. Do zdjęcia dotarli błyskawicznie ekoloże i zrobił się kwas, bo w lewicowe media poszły ajwaje, jak to myśliwi rocznie mordują sto milionów chronionych ptaków, bo nie potrafią odróżnić krzyżówki od łabędzia. Dziewoje zdjęcie usunęły, ale już było pozamiatane, pomyje płynęły zarówno ze strony ekolożów, jak i kolegów po strzelbach. I jedna tylko brzydka refleksja mnie naszła:  cel został osiągnięty - panie zdobyły ogólnopolską sławę! Może nawet TVN o nich powie, Super Express napisze, a jakiś znany YouTuber (niestety znam tylko Kickstera Motoznawcę, więc nie podpowiem który) nagra o nich swój fascynujący monolog! Zazdrość mnie ukłuła, bo nie dość, że dziewczyny młodsze, to w dodatku ja musiałam trzy czy cztery lata pisać bloga, dokształcać się, wertować stare annały myśliwskie, księgi naukowe, ustawy i uchwały, by mnie wreszcie TVN do programu zaprosił! A tu wystarczyło wygarnąć w niebo i wrzucić to do Internetów! 

Dobra, teraz będzie już poważnie. Leżącego się nie kopie... 

Nie wiem, skąd ostatnio u wielu ludzi przekonanie, że muszą stać się gwiazdami łowiectwa. Wypisałam się z większości grup łowieckich, bo mnogość atencjuszy płci obojga zaczęła mnie przerażać. Zjawisko parcia na szkło, o które ja wielokrotnie byłam oskarżana, bo : robię prelekcję i wrzucam o niej informację, napisałam artykuł i zamieściłam zajawkę na FB, przetestowałam noktowizor i napisałam recenzję - jakoś nie razi u tych, których jedynym osiągnięciem jest zdjęcie z ręki wrzucone na grupie. Od pewnego czasu rzadko wrzucam "gębę", bo wolę zamieszczać to, co ta gęba wygłasza i wymyśla - czyste teksty. 
(Tak, wiem, Google niestety okrasza linki do moich tekstów zdjęciem z #myśliwa, ale niestety nie da się tego usunąć bez usunięcia zdjęcia całkowicie. Dlatego staram się raczej dodawać fotki do tekstów, ale nie zawsze się da lub jest sens.)
Zdjęcia z martwą naturą krytykowałam już jakiś czas temu, bo niczemu i nikomu nie służą. "Paczcie, sczeliłam cynaderkę!" No łał... Wisława Szymborska byłaby zachwycona. 

Brzydko to wczoraj skonkludowałam w prywatnej rozmowie: ja wrzucałam gębę, zanim to było modne. Jednak moja gęba zawsze była obok moich tekstów, refleksji, przemyśleń, pracy naukowej, polegającej na opracowaniu konkretnych zagadnień z dziedziny łowiectwa.  Bo nie mogę i nie chcę przebierać się za starszego pana, by być bardziej poważnie braną - jestem blondynką, trzpiotką (choć dziś już podstarzałą), kąśliwą, ale i serdeczną, z biustem, nóżką, kocim okiem. Ani nie będę udawać kogoś innego, ani też bazować na wyglądzie, który za rok przeminie i zwiędnie - o ile według niektórych już lekko skisły nie jest. I ja nigdy nie chciałam być sławna. Wiem, że to zabrzmi dziwnie i kretyńsko wręcz, bo przecież od tylu lat piszę i robię hałas w sieci, a poza tym wbrew i na przekór tysiącom oburzonych: ciągle działam ;) . Ale ja zawsze chciałam tylko pisać i mieć odbiorców. Bez szczerości i pokazania gęby to nie jest możliwe, chyba że ma się bogatego sponsora. Moim celem zawsze było zdobycie jak największej ilości czytelników, którym mogę przekazać coś wartościowego, polemizować, uczyć się od nich, wchodzić w interakcje. Odmówiłam już tak wielu propozycjom reklamowania sprzętu, broni, ciuchów, bo były oparte na zabraniu mi wolności słowa, że aż trudno je zliczyć - mówię tylko to, co wiem i w co wierzę, nie to, za co ktoś chce mi płacić. Sprzedaję naturalnie teksty i zdjęcia! Pro bono mogę pisać w celach czysto charytatywnych, nie komercyjnych, ale każdy zamawiający liczy się z tym, że tekst będzie w stu procentach szczery i rzetelny. Jeśli wyśle mi do testów paździerz, to ja o tym głośno powiem i zawsze to podkreślam przed zawarciem umowy. Z tego względu  odwrotnie - kilka firm ostatecznie to mnie spuściło po kancie ;) Byli na moje miejsce inni ;)
Jest wiele wartościowych profili myśliwskich, z których czegoś się dowiadujemy, coś poznajemy, przeżywamy z kimś innym jego/jej przygody, ubrane w piękne słowa, poprawną gramatykę i ortografię, estetyczne lub nawet profesjonalne zdjęcia. I chwała za nie wszystkim patronom łowiectwa!  Borykają się z hejtem ekolożów, zazdrością "koleżanek" i "kolegów", ale jednak idą naprzód, niosąc dobre przesłanie - oby właśnie takich przybywało! Sama przez trzy lata organizowałam konkurs na najlepszego bloga myśliwskiego, ale działalność przeniosła się na tyle mocno na Facebooka, że dałam sobie z tym spokój. Jednakże przeraża mnie, że dziś wielu myśliwych nie szuka odbiorców dla wartości, jakie im niosą - dziś chcą być sławni. Nie mają dystansu do siebie, czy aby na pewno mają coś wartościowego do zaoferowania. Czy ich fejm nie jest aby na glinianych nóżkach. Sława to cel. Skoro zatem dla wyżej wymienionych dziewoi cel był jeden, to ja ze smutkiem i zażenowaniem konstatuję: cel został osiągnięty, a fejm się zgadza.

Grafika: Nosacze Łowiectwa


P.S. Nie wymieniam tych wartościowych profili, bo na pewno o kimś zapomnę i się obrazi - jedynych wyróżnię autorów grafiki, dzieciątka moje umiłowane - Nosacze Łowiectwa! Ale Wy sami i tak dobrze wiecie, o które Dziewczyny i Chłopaków mi chodzi :)

P.S.2. Moja opinia na temat dwóch dziewcząt będzie być może zaskakująca: zwyczajnie mi ich szkoda. Z wielu powodów w dodatku.

Komentarze

  1. Daaaawno czytająć "cosie" nie oplułem telefonu :-D
    Graty Dajra

    OdpowiedzUsuń
  2. Jako osoba, od całkiem niedawna interesująca się łowiectwem, natknęłam się na Pani blog oraz kilka innych blogów, prowadzonych przez Diany, głównie na facebooku. Powyższym artykułem trafiła Pani w samo sedno problemu. Naprawdę tylko Pani blog, z dotychczas odwiedzonych, uznaję za profesjonalny i merytoryczny. Widać, że jest Pani prawdziwa, że kocha Pani przyrodę, ma dużą wiedzę i dojrzałość, których niestety brakuje innym myśliwym. Często blogi, prowadzone przez myśliwych, istnieją chyba tylko po to, aby zaspokajały próżność autora. Nie można odnaleźć, na nich, żadnych wartościowych treści- jedynie przechwałki lub dziwne, prowokacyjne wpisy typu: "poluję, bo lubię i co mi zrobicie?"Między innymi przez takie właśnie posty, myśliwi postrzegani są jako osoby, które w gruncie rzeczy, wcale nie mają pojęcia o gospodarce łowieckiej, nie kierują się żadnymi zasadami etyki, są jedynie aroganckimi bufonami o wypaczonej moralności. Bardzo cieszę się, że istnieje również taki blog, jak Pani, pełen dojrzałych przemyśleń, merytorycznych treści, blog z przesłaniem. Pozdrawiam Panią serdecznie. :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bardzo dziękuję za tak miłe słowa!
      Często nachodziło mnie zwątpienie, czy ktokolwiek mnie jeszcze czyta, czy nie rzucić tego i nie zająć się czymś kompletnie innym, ale zawsze wtedy ktoś poleje mi miód na serce i pokaże, że warto dalej pisać :)

      Pozdrawiam!

      Usuń

Prześlij komentarz