Kto tu rządzi??? Awantury z ASF w tle

Miałam dziś wrzucić tekst o futrach, ale upał i sezon ogórkowy dają się we znaki, zatem musiałam zmienić obiekt swych pisemnych refleksji. Przeczytałam świetny artykuł Witolda Daniłowicza w Rzeczpospolitej, pod wiele mówiącym tytułem "Korpus myśliwski do redukcji zwierząt" - link: https://www.rp.pl/Opinie/308169984-Korpus-Mysliwski-do-redukcji-zwierzat---Witold-Danilowicz-o-pomyslach-reformy-modelu-ustrojowego-lowiectwa.html

Coraz głośniej bowiem mówi się o pomysłach na depopulację dzików, według Ministerstwa Rolnictwa odpowiedzialnych przede wszystkim za ASF, której to depopulacji myśliwi nie mogą/nie chcą dokonać. Witold Daniłowicz słusznie podnosi, że myśliwy to nie egzekutor, nie służba państwowa, wreszcie wcale nie osoba uprzywilejowana dostępem do dziczyzny: nie dość, że za każdą sztukę musi zapłacić, to jeszcze te pieniądze (plus składkowe, również prywatne myśliwskie) idą na odszkodowania, odciążając budżet Państwa. Tymczasem próby reform PZŁ idą w kierunku podporządkowania dobrowolnego zrzeszenia osób (w większości pracujących i posiadających określone stosunkiem pracy zobowiązania i obciążenia) fizycznych i prawnych (koła łowieckie), by wykonywały polecenia tego czy innego Ministra (patrz: pomysły na mobilizację myśliwych w przypadku konfliktu zbrojnego). I już to wszystko jest mocno skandaliczne, a gdy do tego dołożymy trudności, jakie myśliwi napotykają na każdym kroku ze strony ustawodawców, to rodzi się pytanie: kto w tym kraju rządzi? Jedną specustawą chce się NAKAZAĆ depopulację dzików, drugą zabrania się strzelania w odległości 150 metrów od zabudowań, trzecią upolitycznia władze Związku i odbiera mu samorządność, czwartą zaraz zacznie się zaglądać myśliwym do szaf, bo zaostrzenie prawa do posiadania broni zrobi z Polski kraj rozbrojony do potęgi n-tej (wszystko w imię posłuszeństwa Komisji Europejskiej, którą ta sama władza otwarcie krytykuje w innych kwestiach). 
Działania poszczególnych resortów wydają się być tak kompletnie chaotyczne, nieskoordynowane, pozbawione sensu largo i logiki, jakby za poszczególne sprawy odpowiadali ludzie całkowicie oderwani od rzeczywistości. Jak można oczekiwać wsparcia myśliwych, nie szanując nie tylko ich praw, ale również poczucia etyki i najzwyklejszego człowieczeństwa? Być może są osoby, które cały tydzień będą strzelać po kilka dzików dziennie i nie sprawi im to moralnego dylematu. Jednak każdy polujący wie, że zabicie zwierzęcia okupione jest wieloma skrajnymi emocjami, a narażanie się na patologiczny nadmiar tych emocji może przynieść tylko opłakane skutki (patrz: Zenon Kruczyński i jego obłędna historia). 

Grożą już, że nas zlikwidują (jako te dziki). Że zastąpią wojskiem. Że powołają nowe organizacje łowieckie, które będą ze sobą konkurować. I każda z tych gróźb znów wychodzi od innej osoby, z innego kąta na Wiejskiej, stojąc w opozycji do gróźb poprzedników. Stąd moje pytanie zadane w tytule: kto tu rządzi? Zbieranina ludzi, którzy nie tylko nie mają pomysłu na nic, ale jeszcze nie porozumiewają się ze sobą? A może jedna osoba, która każdemu powiedziała: dokopać myśliwym, obojętne jak - i każdy kopie na swój sposób, narażając się na opinię żałosnego ignoranta? A ASF to tylko wspaniały pretekst do kolejnych kopniaków! 

Osobiście nie wyobrażam sobie, że ktokolwiek miałby wydawać mi polecenia z zakresu ilości czy gatunku zastrzelonych zwierząt. Plan w Kole jest jasny, zbiorowo i każdy z osobna wie, ile, czego chce i może upolować. Nikt z nas nie został myśliwym, bo dniami i nocami myśli o zabiciu jak największej ilości zwierzyny, ale przede wszystkim dla bycia częścią przyrody. Regulatorem, nie eksterminatorem. Eksterminacja jest procesem nienaturalnym, a wręcz zaprzeczającym naturze, a ilość dzików to w głównej mierze błędy w rolnictwie i gospodarce odpadami, nie wina myśliwych, na których próbuje się wszystko zgonić. Nie podzielamy stanowiska rządzących, że powinno się wybić wszystkie dziki: my chcemy różnorodnej, bogatej, zgodnej z odwiecznymi prawami przyrody. I siebie w tej przyrodzie jako jej integralnej części - nie kata!



Komentarze

  1. Niestety, smutne to słowa, ale jakże prawdziwe! Jako myśliwym targają mną od dłuższego już czasu dosyć gwałtowne emocje, których przyczyną jest postępowanie z nami prawo- i ustawodawców. Myśliwych się po prostu w Polsce nie szanuje a stan taki jest dla mnie o tyle dziwny, że kto jak kto ale rządzący, choćby byli z najbardziej względem siebie zantagonizowanych obozów ideologicznych, powinni widzieć i wiedzieć jaką rolę PZŁ pełni a przede wszystkim jakie są z wypełniania tych powinności wymierne korzyści dla państwa. Że jakiś szczur z korporacji, znużony swoim codziennym deptaniem w kółko, jak chomik w młynku, zapragnie w weekend zbawiać świat i skrzyknie się z jemu podobnymi, żeby przewietrzyć swoje wątłe kiełkami rzodkiewki ciało broniąc jak lew kaczek na stawowej grobli podczas blokowania polowania to ja jeszcze zrozumiem. Kogoś nieznającego zasad prowadzenia gospodarki łowieckiej, a nawet z gruntu kontestującego łowiectwo we wszelkich jego przejawach i wierzącego w swej naiwności w obrazki rodem z wydawnictw świadków Jehowy, gdzie to baranek leży obok lwa, można usprawiedliwić w jego zdziecinniałej wrażliwości. Kogoś jednak kto jest w swoich czynach odpowiedzialny za kształt prawa w Polsce i kształt naszej gospodarki powinien być bezstronny jak sędzia. Taki ktoś nie powinien zająknąć się nawet słowem o tym, że stanowić chce takie a nie inne prawo bo ma złe wspomnienia z dzieciństwa, kiedy to musiał ciągnąć z wujkiem Stefanem strzelone przez niego dziki z pól zimnym wieczorem, gdy w tym czasie wolałby oglądać "Taniec z gwiazdami", czy grać w "grand theft auto". Nie powinien mówić o urodzie puchatych lisków nie próbując wpierw dociec jaką szkodę może spowodować wśród innych, równie sympatycznych, zwierzątek nadmiar tego drapieżnika. Jednym zdaniem taki ktoś powinien albo podeprzeć się wiedzą fachowców w danej dziedzinie, albo sam powinien swoją wiedzę poszerzyć, by być w podstawach choćby kompetentnym w orzekanym temacie. Jakich ekspertów przyszło nam wysłuchiwać podczas procedowania ustawy Prawo Łowieckie pamiętamy bardzo dobrze, bo czas to bardzo nieodległy. Wkrótce zaczną się polowania zbiorowe. Już troskam się o to z jakimi przejawami sabotażu ze strony pseudo ekologów przyjdzie się myśliwym spotkać. Zapis w przepisach prawa o penalizacji czynnego blokowania polowań usunięto po bardzo krótkim czasie obowiązywania dając tym samym wyraźny sygnał, że i w tej kwestii myśliwych zostawia się samym sobie ganiąc jednocześnie środowisko myśliwskie za niedostateczne wg rządzących zaangażowanie w zagładę dziczej populacji, podczas gdy polowanie jest czynnością której rzesze myśliwych oddają się w czasie wolnym od pracy, za własne pieniądze i przy pomocy własnego sprzętu! Teraz jeszcze przy asyście wrogich im grup. Jednak w całym tym zamieszaniu wokół łowiectwa jedno jest dla mnie szczególnie przygnębiające - bierność myśliwych jako całości. Tak liczna grupa społeczna gdyby tylko chciała potrafiłaby zatrząść sceną polityczną tym bardziej, że składa się nie tylko z samych myśliwych, ale i z członków ich rodzin, przyjaciół i sympatyków. To musiałoby się udać! Gdyby tylko myśliwi chcieli. Tak jednak jak różnorodna w swoim składzie jest to grupa tak też i całkowicie niespójna w swoich dążeniach i wewnętrznie skłócona. A takimi łatwo pomiatać.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz