Póty dzban wodę nosi, póki się ucho nie urwie

Krzysztof Turowski na swoim (nota bene świetnym) blogu zadał ostatnio pytanie, co musi się stać, by dopuszczono do odstrzału dzików w mieście. Przypomniał mi tym samym pewną historię, która niedawno wydarzyła się w jednym z niewielkich miast na południu Polski...
https://turowskikrzysztof.com/2018/08/27/teraz-dzwon-po-pomoc-do-ekologa-now-call-the-ecologist-for-help/ 
Rys.: Monika Starowicz

W tym miasteczku populacja dzików rozrosła się tak bardzo, że miasto nie nadążało ani z odłowem, ani nawet z odstrzałem, a lokalne koła łowieckie wnioskowały o zwiększanie planów każdego roku, po kilka razy. Nie bez znaczenia dla tego "baby boom" był fakt, że spora grupa "miłośników" przyrody dokarmiała dziki na swoich osiedlach, podwórkach, skwerkach, czym zanęcała coraz liczniejsze watahy bliżej ludzkich domostw. Pewien myśliwy zwrócił uwagę swojemu sąsiadowi, aby przestał dokarmiać dziki na swojej posesji, bo te nie znają granic ni kordonów, a zatem buchtują już wszystkim w sąsiedztwie, nie tylko w trawnikach, ale też w śmieciach. A nic przyjemnego nie ma w zbieraniu po okolicy zużytych pieluch i podpasek, które wdzięczne dziczki rozwlekały  po okolicy...
Sąsiad ten w żołnierskich słowach odparł myśliwemu, że wolnoć Tomku w swoim domku i on dziki będzie karmił, bo lubi. Co było robić? Nic, tylko lepiej zabezpieczać worki z odpadami do odbioru, oraz rzucać petardy przez okno, gdy tylko gwizdy wsuwały się przez bramkę. 

Minęło kilka tygodni i do myśliwego przyszedł sąsiad, z nastawieniem znacznie mniej bojowym, niż poprzednio. A raczej z innym zwrotem tego nastawienia, bowiem w równie żołnierskich słowach poprosił o odstrzelenie tych przeklętych dzików, które mu pod dom przychodzą. Znudziło mu się dokarmianie? Zaczął przeszkadzać zbuchtowany ogródek? Nic z tych rzeczy! Dzikie dziki po prostu ZJADŁY mu psa, a reszta rodziny niemal dokonała linczu na winowajcy całego zdarzenia - dobrodzieju i chlebodawcy czarnego zwierza. 

A zatem, Krzysztofie, póki dzik nie zje dziecka, to odstrzału nie będzie. A gdy już zje, to w mediach pojawi się larum, jak to myśliwi "nie szczalajo i so winne!".

Komentarze

  1. Być wymienionym na tym blogu to dla mnie wielki zaszczyt :) Ciekawy przykład przytaczasz, szkoda ze takie rzeczy są przemilczane przez media. Pokazanie faktycznego problemu z innej strony mogłoby otworzyć oczy wielu ludziom.
    Tylko temat pewnie mało chwytliwy, bo słupek oglądalności w TV zgadza się bardziej wtedy, gdy myśliwych obrzuca się błotem.
    A temat dotyczył chyba tego wpisu https://turowskikrzysztof.com/2018/08/27/teraz-dzwon-po-pomoc-do-ekologa-now-call-the-ecologist-for-help/

    OdpowiedzUsuń
  2. no to powodzonka dzikom bym życzył jak by mi ogródek za kadencji Pusia nawiedziły xD a dla zniszczenia somsiadowi trawnika chyba też zacznę dokarmiać xd

    OdpowiedzUsuń
  3. To z to moja somsiadka jak dwie krople wody z w/w somsiadem razem kawy winni się napić bo po alkoholu to i dziki dzikami by zadźgali. A takowych przykladow by mnożyć można aż nocy zbraknie. Czyli ten naród głupi a i po szkodzie rozumu nie przybywa. Toż owa somsiadka tak się kwiatami przechwalała a przy tem jak to sarenki u niej za płotem obierki zakładają. A przyszła i pora kiedy sarenkowe jury jej kwiatki oceniało- mój uśmiech na twarzy chyba wszystko jej wytłumaczył i słów używać nie musiałem. No cóż, ile byśmy nie tłumaczyli to my się przecież nie znamy my tylko szczelać umiemy 😉

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz