Sztuczne, czy naturalne?

Pracując w branży odzieży myśliwskiej i leśnej często spotykam się z klientami, którzy stają przed dylematem: czy powinienem kupić ubranie z materiałów naturalnych, czy sztucznych? Są osoby, dla których ekologia to nie puste hasło, a styl życia; które każdy produkt wybierają uważnie, bacząc, by produkcja i utylizacja nie obciążały środowiska naturalnego. Osobiście również jestem fanką naturalnych materiałów: skóry, futra, bawełny, wełny, jedwabiu, ale potrafię docenić walory i zalety niektórych szczególnych rodzajów "plastiku". W czym może nam się przydać sztuczny materiał w łowiectwie? Wydaje mi się, że dla naszej wygody i bezpieczeństwa zdrowia może on być niezastąpiony. 

1. Termoizolacja/waga/objętość
Trzy cechy z tytułu akapitu są tym, co szczególnie odróżnia plastik od naturalnych materiałów. Futro i wełna są świetnymi termoizolatorami. Fenomenalnie chroni przed chłodem też ptasi puch, a trudno przecenić tradycyjny barani kożuch, gdy temperatura spada poniżej -20 stopni Celsjusza. Kiedy w grę wchodzi jednak potrzeba zachowania pełnej zwrotności ruchów, aby szybko zmieniać pozycję, składać się do strzału, czy choćby poruszać się bez utrudnień w zalesionym terenie, wszystkie te materiały stają się mało atrakcyjne. Możemy uzyskać tę samą termoizolację przy użyciu minimalnej ilości wycieplenia typu Thinsulate czy Primaloft, co sprawia, że odzież w której się je stosuje, jest lekka, stosunkowo cienka, nie krępuje ruchów. Dodatkowo sztuczne włókna stworzone są tak, by magazynować ciepło, a jednocześnie odprowadzać wilgoć i nie przepuszczać jej do naszego ciała - mokra wełna lub zamoknięty puch potrzebują długiego czasu, by wyschnąć, a tymczasem kurtka z Thinsulate'em "suszy się" samoczynnie w błyskawicznym tempie, jednocześnie nie pozwalając nam zapocić się wewnątrz kurtki.




Szybkie porównanie: potrzeba kilkucentymetrowej grubości wełnianego swetra, by uzyskać gęstość centymetrowego Thinsulate'a. Wełna waży znacznie więcej, niż użyty do produkcji Thinsulate "plastik". Tym samym w swetrze będzie nam ciężko, mokro (bo idąc spocimy się), niewygodnie do strzału (bo na grubym swetrze jeszcze kurtka). 
Onegdaj wybrałam się w oryginalnej baranicy na zające - przy -25 stopniach było mi błogo cieplutko, jednak złożyć do strzału udawało mi się dobre 5 sekund po tym, gdy omyk znikał za miedzą. To był mój pierwszy i ostatni raz w kożuchu...

2. Wytrzymałość i łatwość konserwacji
W artykule o swetrach z wełny zamieściłam już informację, że odzież z materiałów naturalnych wymaga odpowiedniej pielęgnacji i troski. Jednym z komentarzy pod wpisem była opinia, że pewien myśliwy zdecydowanie bardziej woli bluzę z polaru, którą ubrudzi, przemoczy, przewieje, a potem wrzuci bez zbędnego namaszczenia do pralki na "byleile" stopni, a ona z niej wyjdzie jak prosto ze sklepu. To prawda - znacznie trudniej zniszczyć odzież poliestrową i poliamidową, bo jest zwyczajnie dużo bardziej odporna na wysoką/niską temperaturę, detergenty, szybkie wirowanie, suszenie w suszarce, długotrwałe moczenie w wodzie. Jasne jest, że pranie w zbyt dużej temperaturze, stosowanie agresywnej chemii, czy wielokrotne suszenie mechaniczne wpłynie na wygląd odzieży (odbarwienia, pilingowanie, osłabienie włókien), ale z pewnością by "popsuć" polar trzeba się namęczyć.
Kolejna sprawa to odporność na uszkodzenia: mikrowłókna, z których wykonana jest odzież poliestrowa, są dużo bardziej wytrzymałe na uszkodzenia mechaniczne. Włókna są twarde, rozciągają się, a nie rozdzierają, splot zapewnia odporność na przebicia, a niejednokrotnie wykonane są w technologii plamoodpornej, lub pokryte teflonem dla nadania im absolutnej hydrofobowości (to nie tylko wodoodporność, ale też zdolność do odbijania cząstek wody). Jednym słowem, trzeba chcieć, aby je zniszczyć.

3. Odprowadzanie potu
Wielokrotnie słyszałam od klientów, że wolą bawełniane podkoszulki, bo "nie pocą się w nich" tak bardzo, jak w tych z domieszkami poli-. Nie mam pojęcia, kiedy i gdzie urodził się taki mit, ale podejrzewam wprowadzone w PRL-u słynne koszule "non-iron", które były szyte z ceraty, a po kilku kwadransach w kościele czy wiejskiej remizie śmierdziało gorzej, niż w męskiej szatni na siłce. 
Zacznijmy od tego, że człowiek poci się bez przerwy. Owszem, przy zwiększonym wysiłku, po ostrym jedzeniu, czy też w sytuacji stresowej robi to znacznie obficiej, z innymi "walorami" zapachowymi. Dlatego nie jest ważne, czy spocisz się mocniej, czy słabiej, ale jak twoja odzież poradzi sobie z tym potem. W podkoszulku czy koszuli bawełnianej pot wnika we włókna. Gromadzi się tam i schnie dość długo, przez co zaczynamy szybko odczuwać wzmożony chłód: mokre = zimne. W odzieży termoaktywnej stosuje się taki dobór  materiałów, kierunek splotu włókien, oraz ich anatomiczne rozmieszczenie, aby jak najszybciej odprowadzić wilgoć z powierzchni ciała, a korzystając z jego ciepła, odparować ją i osuszyć wraz z samą odzieżą. Dzięki temu utrzymujemy stałą, optymalną temperaturę ciała. Jest to niezastąpione zarówno przy polowaniach wymagających wysiłku fizycznego, jak podchód w trudnym terenie, udział w nagance, czy choćby transport tuszy z łowiska do samochodu, ale też w czasie zasiadki na ambonie, gdy podstawową funkcją jest zbudowanie ochrony cieplnej przy samej skórze. 
Kolejną świetną sprawą jest fakt, że wiele firm wychodzi naprzeciw potrzebom myśliwych, w swoich kolekcjach stosując jony srebra, odpowiedzialne za niwelowanie zapachu potu (srebro jest antybakteryjne i nie dopuszcza do rozkładania potu przez bakterie, które tak naprawdę powodują jego brzydki zapach), lub też tworzą komplety z takich tworzyw, które same w sobie są antybakteryjne.  Ubierając się w ten rodzaj odzieży nie tylko nie będziecie mieli poczucia bycia spoconymi, ale również sami nie będziecie "się czuć", a Wasze nuty zapachowe trafią do zwierzyny w znacznie ograniczonej ilości i natężeniu.



To pierwszy z serii artykułów o właściwościach odzieży z tworzyw sztucznych, zatem wybaczcie, jeśli gdzieś zastosowałam niezrozumiałe skróty myślowe, lub nie do końca poprawnie coś sformułowałam. Będę zobowiązana za wszelkie uwagi i wskazówki. Kolejny planuję wpis o słynnych membranach i tym, czy naprawdę są niezbędne w łowiectwie - jest coś, co szczególnie spędza Wam sen z powiek w tej materii?


Komentarze